Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Wizyta {Elias & Ianthe}

Go down 
AutorWiadomość
Elias

Burdelmama

Elias

LICZBA POSTÓW : 13
DATA DOŁĄCZENIA : 10/09/2018
CREDITS : podpis @sial

Wizyta {Elias & Ianthe} Empty
PisanieTemat: Wizyta {Elias & Ianthe}   Wizyta {Elias & Ianthe} EmptyWto Wrz 18, 2018 9:47 pm

Kilka miesięcy przed. Tajemna lecznica, Slumsy.

Nieprzytomne ciało upadło w samym progu lecznicy idealnie dopełniając, i przy okazji zakrwawiając, przeuroczy dywanik na wejściu. Właścicielem krwotoku z nosa był mężczyzna, prawdopodobnie człowiek, grubo po trzydziestce. Jeszcze godzinę temu wyglądał niewinnie i przesympatycznie. Teraz jednak po kilku bliższych spotkaniach z pięścią Eliasa wyglądał... trochę umierająco.
Red miał w zwyczaju nie fatygować się do Ianthe osobiście. W ciągu ich krótkiej znajomości, wilk bardzo wyraźnie zaznaczył ich relację, która zahaczała o czysto biznesowe przyjemności. Na dobrą sprawę nimfa z nieba mu spadła, o czym jej naturalne nie powiedział. Potrzebował kogoś takiego w swoich szeregach. A teraz również przy swojej gigantycznej ranie w klatce.
Elias bowiem nie wyglądał wcale lepiej od ciała, bezwiednie leżącego na wejściu. Krwawił. Dużo krwawił. Nikt prawdopodobnie nie widział go jeszcze w takim stanie. Nie dlatego, że mężczyzna tak dzielnie stronił od walk, ale raczej z powodu jego umiejętności regeneracyjnych. Do godziny wygląda jak nowy. Nie tym razem.
Nie miał pojęcia, czemu przyszedł do niej. Zdecydowanie bliżej miał Jowana, kota, który uleczyłby go z pocałowaniem ręki. Może nie chciał go denerwować targając do niego kogoś, kogo pobił niemal na śmierć? Red miał z kotem bardzo bliską przyjaźń, dlatego właśnie nie mówił mu wszystkiego. A już na pewno nie wspominał o jednostkach, które wysyłał na pewną śmierć do nimfy. Ianthe była... bezpieczna. Bezpieczniejsza niż rów przynajmniej.
Przeszedł nad ciałem, wkraczając do lecznicy pewnym, acz chwiejnym krokiem. W ciemności błyszczały tylko dwa złote punkciki, jednak teraz, w świetle, doskonale można było obliczyć szkody na ciele mężczyzny. Zakrwawiona twarz, przestawiony nos, naderwana warga. Obtarte do krwi kostki. Poszarpane ubranie. Oklapłe, bolące ucho. Zaś na deser – kołek wbity prosto w klatkę piersiową.
Oczywiście byle kawałek drewna nie byłby w stanie tak bardzo zranić wilka, o nie. Nieznajomy facet doskonale wiedział, co robi, przynosząc go do Omegi. To był kołek z tojadu. Śmiertelnie niebezpiecznego dla rasy Eliasa. Roślina ta nie była już tak bardzo popularna i dostępna, jak jeszcze za czasów wojny, zatem koleś musiał się nieźle natrudzić, by to znaleźć. Redowi to niemal schlebiało. Dawno nikt się dla niego tak nie starał. Na tę myśl niemal parsknął, co raczej nie było wskazane w jego stanie.
Ianthe – mruknął zachrypniętym głosem, za cicho, by ktokolwiek oprócz niewinnie krążącej wokół niego pyrausty to usłyszał. – Ian... kochanie, jestem w domu – dodał, równie cicho. Nie był w stanie wyrzucić z siebie czegokolwiek głośniejszego. Samo oddychanie sprawiało mu trudność. – Kurwa – syknął, doczłapując się do łóżka. Gdyby tylko mógł, położyłby się na nim i odespał całe dzisiejsze zajście. Jednak dopóki ktoś nie wyciągnie mu kołka z klatki, raczej czeka go wyłącznie sen wieczny.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t102-elias https://absitomen.forumpolish.com/t94-your-local-king#108
Ianthe

Potajemny Lekarz

Ianthe

LICZBA POSTÓW : 37
DATA DOŁĄCZENIA : 12/09/2018

Wizyta {Elias & Ianthe} Empty
PisanieTemat: Re: Wizyta {Elias & Ianthe}   Wizyta {Elias & Ianthe} EmptyWto Wrz 18, 2018 10:31 pm

Był już późny wieczór, a Ianthe ciągle jeszcze próbowała coś zrobić z niedomykającym się oknem w jej niewielkiej sypialni na piętrze. Czego by nie robiła, jak bardzo nie próbowała docisnąć framugi lub zabezpieczyć jej jakimś przedmiotem, koniec końców okno i tak z żałosnym skrzypnięciem otwierało się na oścież i smętnie zwisało.
Dostała ten mały, trochę podniszczony domek od Króla, gdy po długich, niespokojnych rozmowach doszli w końcu do porozumienia i Elias obiecał nie wyjawiać jej tożsamości nikomu (o której Ianthe nadal nie miała bladego pojęcia, skąd wiedział) w zamian za darmowe i specjalne usługi lekarskie, zazwyczaj oznaczające po prostu zabicie przez nią jakiegoś nieszczęśnika, który naraził się Królowi. Ten układ, choć opierający się w niemałej części na szantażu, był dla niej nawet wygodny, więc słowem nie pisnęła, gdy zobaczyła, w jak opłakanym stanie znajdował się w środku jej nowy (chociaż tak naprawdę zarazem pierwszy) domek. Od razu za to zabrała się do sprzątania i odświeżania go i po tych kilku tygodniach pobytu w slumsach osiągnęła nawet niezłe efekty – tylko że nadal nie mogła sobie poradzić z tym zepsutym oknem. Nie chodziło o to, że przeszkadzał jej wiatr, bo była raczej niewrażliwa na zimno, ale wolała spać w miejscu, w którym wszystkie wyjścia były szczelnie pozamykane – była w slumsach na tyle długo, że ludzie powoli zaczynali kojarzyć, że tu mieszka, ale jednocześnie na tyle krótko, że nadal uważali ją za obcą.
Tuż po jednym skrzypnięciu usłyszała jakieś ciche szuranie na dole. Od razu stanęła na baczność i nastawiła uszu. Przyzwyczaiła się już, że Król przysyłał jej kogoś do leczenia lub nieleczenia bez zapowiedzi, jednak zawsze robił to w ciągu dnia albo przynajmniej jeszcze wieczorem.
Zbiegła pospiesznie, chociaż nie bez obaw, już ze schodów krzycząc jakieś zapytanie, kto tam wszedł i czego tu szuka. Tuż obok przeleciała mała pyrausta, dobrze znana nimfie, i patrząc na nią, zaczęła jej szybko relacjonować, kto okazał się nieproszonym gościem.
Ianthe z jednej strony odetchnęła z ulgą, z drugiej jednak poczuła lekkie ukłucie strachu – Elias nigdy nie przyszedł do niej osobiście.
Gdy stanęła na parterze i zobaczyła zakrwawionego Samozwańczego Króla w pełnej okazałości, otworzyła na moment szeroko usta ze zdziwienia. Znała go krótko, ale zdążyła się przekonać, że nie jest raczej typem osoby, która daje się zranić.
Nie ruszała się jednak z miejsca, a jedynie oceniała, co będzie potrzebne do leczenia Eliasa. W końcu powoli ruszyła w stronę łóżka. Bała się go, więc mimo jego stanu wolała być ostrożna.
Nie jestem twoim kochaniem, a ty nie jesteś w żadnym domu – powiedziała bez złości, tylko tak, jakby właśnie stwierdzała fakt, że ziemia jest okrągła. Pyrausta zdążyła jej także przekazać, co wilk mamrotał pod nosem, gdy tu wszedł. – I jestem Ida – dodała jeszcze, mimo że nikogo nie było w pobliżu, więc nikt nie mógł słyszeć, jak woła ją prawdziwym imieniem.
Stanęła w bezpiecznej odległości od niego, ale też w takiej, aby dojrzeć, z czego zrobiony był kolec w klatce piersiowej Eiasa.
Gdzie ten, który ci to zrobił, Królu? – zapytała, szybko lustrując wszystkie pozostałe rany wilka. Żadna z nich nie była groźna – jedynie ten kołek. Sięgnęła od razu do szafki po odpowiednie bandaże, aby mieć je w gotowości, gdy będzie go wyjmować.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t110-ianthe https://absitomen.forumpolish.com/t108-ianthe
Elias

Burdelmama

Elias

LICZBA POSTÓW : 13
DATA DOŁĄCZENIA : 10/09/2018
CREDITS : podpis @sial

Wizyta {Elias & Ianthe} Empty
PisanieTemat: Re: Wizyta {Elias & Ianthe}   Wizyta {Elias & Ianthe} EmptyWto Wrz 18, 2018 11:13 pm

Eliasa z pewnością rozbawiła reakcja nimfy. Byłby gotów parsknąć, gdyby nie fakt, że każdy oddech bolał go coraz bardziej, a śmiejąc się tylko połamałby sobie kolejne żebro. Mimo wszystko nie był wielkim fanem bólu. Nie na pierwszej randce.
Nie musisz być taka ostrożna, nie zjem cię – wymruczał, przechylając lekko głowę w bok. Tojad działał na cały układ nerwowy wilków, co oznaczało, że mógł go również nieco... odurzyć? Swego rodzaju chloroform, ale bez mdlenia i budzenia się w cudzej piwnicy. Zazwyczaj. – Chyba że poprosisz – dodał zaraz, pokazując cały szereg groźnych zębów w szerokim uśmiechu. Niewtajemniczony obserwator mógłby nawet posądzić Eliasa o bycie pijanym. Na całe szczęście byłby w błędzie, mężczyzna zachowuje się tak również na trzeźwo.
Wilk rozejrzał się szybko po pomieszczeniu, w którym się znajdował. Mimo, że widok zaczynała mu się rozmywać, a płomienny ból pulsował coraz bardziej, Elias nie chciał dawać po sobie znać, że boli go cokolwiek. Oko zachodzące krwią? Brak czucia w lewej ręce? Krwotok wewnętrzny i kołek wbity kilka centymetrów od serca? Nic ciekawego. Szara codzienność. Typowy wtorek.
Hm? Jak to nie jesteś kochaniem? Myślę, że po tym szantażu jesteśmy już prawie rodziną – burknął, chwiejąc się na wszystkie strony. Spojrzał w dół na wystający kawałek drewna z wrośniętym tojadem i westchnął. Tak, kolejne żebro złamane. Nawet do głowy mu nie przeszło, że trucizna może zacząć działać również na jego magię, a co za tym idzie – na włosy. W każdej chwili mógł stracić czerwony kolor. Nie żeby nie miał go już wystarczająco dużo na sobie. – Leży w wejściu. Zrób z nim co chcesz, ja nie mogę już na niego patrzeć, mogę się nie powstrzymać przed pewnymi rzeczami, a nie wiem czy wiesz, ale jestem na odwyku od torturowania. Ponoć źle wpływa na cerę. W każdym razie...
Elias ciągle mruczał, niemal jednym ciągiem. Można było go zrozumieć, ale ledwo. Jedyna zmiana w jego stanie była taka, iż nieco się spiął na wspomnienie nieznajomego mężczyzny. Znowu powoli zalewał go gniew. Starał się uspokoić, zanim opuszki palców nie zaczną mu płonąć.
W każdym razie byłbym wdzięczny, gdybyś wyciągnęła to ze mnie, najlepiej w tempie natychmiastowym. Powoli zaczynam widzieć światełko w tunelu, a niestety mam więcej wrogów po drugiej stronie niż tutaj, więc wolałbym się póki co nigdzie nie wybierać.
Red spojrzał jeszcze raz na mężczyznę w progu. Z jednej strony był zadowolony z tego, jak udało mu się przekierować walkę na swoją korzyść, z drugiej jednak czuł lekkie podirytowanie na samo wspomnienie, jak głupio i łatwo dał się zaatakować kołkiem. Za bardzo się rozemocjonował. Zostało mu tylko mieć nadzieję, że facet nie był z żadnego fanowskiego klubu i nie będzie miał takich spotkań... więcej. Mała rozgrzewka w walce nikomu nie zaszkodziła, jednak tojad już tak.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t102-elias https://absitomen.forumpolish.com/t94-your-local-king#108
Ianthe

Potajemny Lekarz

Ianthe

LICZBA POSTÓW : 37
DATA DOŁĄCZENIA : 12/09/2018

Wizyta {Elias & Ianthe} Empty
PisanieTemat: Re: Wizyta {Elias & Ianthe}   Wizyta {Elias & Ianthe} EmptyWto Wrz 18, 2018 11:54 pm

Rzuciła mu nieufne spojrzenie, gdy próbował ją uspokoić, i postawiła obok łóżka całe oprzyrządowanie, jakie stwierdziła, że przyda jej się do zabiegu. Bandaże, mnóstwo wody, wszelkie czyste szmatki, jakie udało jej się wygrzebać, napar z nagietka na rany, aby się szybciej zasklepiły, maść ten jego wilczy, zazwyczaj prosty, a teraz krzywy jak zęby ogrów, nos – i przede wszystkim specjalny, najlepszy eliksir, jaki tylko miała, na „ekstremalne przypadki”, jak to lubiła go nazywać. Był cholernie drogi i przygotowanie go zajmowało Ianthe dużo czasu i nerwów, Elias też na pewno za niego nie zapłaci, ale nie miała wyboru – dobrze wiedziała, że musiała dać mu wszystko, co najlepsze.
Oboje dobrze wiemy, że wilk nie może być moją rodziną. Mamy inną krew – powiedziała, wlepiając w niego oczy i związując jeszcze włosy przed zabiegiem. Postanowiła zignorować zaczepkę o proszeniu o to, aby ją łaskawie zjadł – wiedziała już, że Elias lubił tak się droczyć, a im bardziej by w to brnęła, tym w gorsze rejony by zaszedł, nawet pomimo tych boleśnie wyglądających ran. – Po prostu bądź nadal Królem, a ja nikomu nieznanym lekarzem.
Podeszła w końcu do niego i złapała go za ramiona, a następnie zaczęła delikatnie osadzać na łóżku.
Kładź się, tylko ostrożnie, uważaj zwłaszcza na brzuch. I opowiadaj powoli, co się działo – nie poprosiła go o to dlatego, że była zainteresowana, ale bo bardziej komfortowo czuła się, gdy był zajęty własnym gadaniem, a nie rozglądaniem się wokół lub – co gorsza – patrzeniem na swoje rany. Najgorsze, co pacjent mógł w takiej sytuacji robić, to tylko stresować się własnym stanem.
Dopiero po jego słowach zorientowała się, że drzwi są uchylone, a w ich progu leży zakrwawiony mężczyzna. Aż krzyknęła z przerażenia i w jednej chwili przestała interesować się kładącym się właśnie Eliasem. Czy on postradał zmysły! Zostawiać coś, co wygląda jak zwłoki, na progu jej domu, na widoku, nie przejmując się niczym! Fakt, był Królem, nawet jeśli Samozwańczym, mógł robić, co chciał, ale były jakieś granice!
Gdy złapała ciało i zaczęła je taszczyć do środka, usłyszała jęk Eliasa, który pewnie opadł z bólem na twardy materac. Zaklęła więc pod nosem, przerzuciła niedbale człowieka trochę głębiej do pomieszczenia i zamknęła drzwi, po czym szybko wróciła do pacjenta. Tak umęczony, wyglądał żałośnie, zupełnie nie jak Król. Ianthe aż zrobiło się żal jego przystojnej twarzy – lubiła ją, pasowała do króla, nawet jeśli tylko Króla na Slumsach. Nie lubiła jednak mieć z nią zbyt często czynienia.
Następnym razem rób to dyskretniej. Jeszcze ktoś nabierze podejrzeń – poprosiła, rozdzierając niepotrzebne strzępki jego ubrań wokół rany na klatce piersiowej. –Czy on żyje? Stary jest? – zapytała, obmywając skórę wokół rany, aby lepiej ujrzeć kołek. Przeciwnik Eliasa był w takim stanie, że nie dała rady stwierdzić nic o jego wyglądzie, zresztą nie miała na to czasu. – Ładny? – nie mogła się też powstrzymać od tego pytania. Miała nadzieję, że Elias zabił kogoś brzydkiego.
Nie czekając na żadną odpowiedź, od razu przystąpiła do wyjęcia kołka. Widziała po oczach Eliasa, że tojad działał już na niego dość mocno. Będzie musiała pewnie pozbyć się trucizny z ciała.
Nie mam czasu na żadne znieczulenia, także w formie słów – przeprosiła go i sprawnie wyjęła kołek, jedną ręką trzymając go za ramię tak mocno, jak umiała. Całe szczęście, że wilk nie należał do najsłabszych i dzielnie zniósł ten manewr, nie rzucając się na wszystkie strony, a jedynie trochę unosząc. Coś tam mu zaczęła mamrotać na uspokojenie, chociaż nawet nie wiedziała co, i od razu przyłożyła opatrunek, by zatamować krwawienie. Oceniła ranę krytycznym okiem.
Następnym razem ją jakoś zabezpiecz – poradziła, chociaż miała nadzieję, że nie będzie następnego razu. – Czymś czystym, aby aż tak nie krwawiła. I aby kołek się nie przemieszczał. Całe szczęście, ominął ważne organy.
Zaczęła dociskać bandaże, zwracając ponownie uwagę na jego pozostałe rany. Teraz, gdy pozbyła się już najgorszego, stwierdziła, że jego biedne, oklapnięte ucho wyglądało nawet potulnie. Chociaż pewnie bolało jak diabli.
Wypij to – wskazała na drogi eliksir – tylko nie całe naraz. Po trochę.

Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t110-ianthe https://absitomen.forumpolish.com/t108-ianthe
Elias

Burdelmama

Elias

LICZBA POSTÓW : 13
DATA DOŁĄCZENIA : 10/09/2018
CREDITS : podpis @sial

Wizyta {Elias & Ianthe} Empty
PisanieTemat: Re: Wizyta {Elias & Ianthe}   Wizyta {Elias & Ianthe} EmptyPią Wrz 21, 2018 7:37 pm

Przyglądał się jej bez wyraźnych emocji wypisanych na twarzy. Zdawało się, jakby huśtawka emocjonalna Eliasa zaczynała zakręcać w coraz to nowsze rejony.
Rodzina to nie tylko krew – wybełkotał pod nosem, bardziej do siebie, niż do kobiety. Zaczynało mu się kręcić w głowie. Otoczył się własnym ogonem, jakby próbując utrzymać się w jednym miejscu. Nie żeby miało to dużo sensu.
Elias był naprawdę gotów do wygłoszenia niezwykle wzruszającego monologu na temat rodziny. Resztkami sił wyplułby z siebie wszelkie kotwice moralne, które u siebie tworzył przez lata. Ale tojad zaczynał powoli kończyć robotę, wchodził w każdy możliwy zakamarek układu nerwowego, powoli sięgając mózgu. Red prawdopodobnie przez następne kilka tygodni nie będzie mógł zrozumieć, jakim cudem udało mu się powstrzymać działanie trucizny na tak długo.
Robił się coraz bardziej zły. Z początku jego gniew skierowany był na nieznanego napastnika, jednak teraz... teraz Elias po prostu buzował. Magia trzymała się na ostatnim włosku.
To, co się stało, to tylko początek tego, co im zrobię.
Położył się z głośnym syknięciem, choć musiał przyznać, złość potrafiła przyjemnie zagłuszyć ból. Czasem warto poddać się furii. Zabiera cię w ciekawe miejsca. Eliasa, na przykład, zabierze do bliskich osoby, która go dzisiaj napadła. Do wszystkich, którzy kiedykolwiek podali mu rękę. Do każdego, kto dał mu schronienie. Jedyne, co go jeszcze przed tym powstrzymuje, to fakt, że nie robiłby tego z egoistycznych pobudek. A to już jest niepokojące.
Jestem wilkiem, Ianthe, potrafię wyczuć, czy ktoś mnie śledzi – warknął, nawet nie starając się już uspokoić oddechu. – Żyje. – Elias bardzo mocno starał się, żeby mężczyzna przeżył. Czeka ich jeszcze dużo wspólnych zabaw. Miał zostawić go nimfie, ale... W tym stanie lepiej nie podejmować decyzji.
Na pytanie "Ładny?", Elias wybuchnął śmiechem, który zaraz przerodził się w gardłowy, nieludzki krzyk. Mężczyzna czuł każdy milimetr kołka opuszczającego jego ciało, mimo iż nimfa wyjęła go zaledwie w sekundę. Dłonie mocno zaciśnięte na materacu zostawiły po sobie długi, poszarpany ślad.
Dziwna, błoga cisza rozlała się po ciele Reda, próbując uspokoić każdy piekący nerw. Przez chwilę wilk czuł się, jakby nie miał kontroli nad swoim ciałem. Jakby wszystko w nim ruszyło.
Znowu się śmiał. Teraz trochę ciszej, spokojniej. Przymknął powieki z zadowoleniem.
Zdecydowanie będzie przepiękny, jak z nim skończę.
Jego ogon oklapł na materac, choć Elias nawet nie zauważył, kiedy się najeżył. Ucho powoli zaczynało ożeźwiająco drgać. Mimo to wszelkie widoczne (i niewidoczne) rany nadal pozostawały nietknięte. Prawdopodobnie jeszcze do nich nie doszło, że wypadałoby się zasklepić.
Uchylił jedno oko, by zobaczyć eliksir podstawiony tuż pod nos. Zmarszczył brwi jak małe dziecko, które pierwszy raz zobaczyło brokuła. "Ble".
Dam sobie radę, nie trzeba – mruknął i zaraz znowu stęknął przy próbie podniesienia się do pozycji siedzącej. Udało mu się, ale z nieprzerwanym bólem i dziwnym posmakiem w ustach. Trochę jak zgniłe maliny. A przecież jeszcze niczego nie wypił.
Zakręciło mu się w głowie, gdy tylko podciągnął się do pionu. Na szczęście z każdą chwilą było coraz lepiej, choć zdecydowanie będzie musiał wziąć mały urlop.
Dopiero teraz, po wyjęciu kołka, mózg Eliasa powoli się uruchamiał, a on sam zorientował się, że może rzeczywiście jest Ianthe winien jakieś... wytłumaczenie? Przeprosiny? Gdyby nie było, wpadł do niej z prawie-trupem, będąc prawie-trupem i to jeszcze mówiąc o kolejnych trupach. Na kolację z nim już na pewno nie pójdzie, ale liczą się chęci, prawda?
Zerknął na opatrunek i skrzywił się.
Kilka dni temu zmarła Annabeth – zaczął, nawet nie tłumacząc, że Ann to była jego najlepsza panienka w Omedze. Elias jakoś domyślnie sądził, że każdy ją kojarzy. – Najpierw zasłabła, potem straciła przytomność i się w końcu... nie obudziła. Nawet nie zdążyłem nic zrobić – mówił cicho, za cicho. Po dzisiejszych wrażeniach raczej nie był w stanie na pogaduszki przy herbacie. – Dzisiaj w Omedze pojawia się ten kurwiflak i wszystko było dobrze, przynajmniej dopóki nie chciał pobić Iz na śmierć. Więc, jako człowiek kultury i dobrego wychowania, przyłożyłem mu nóż do gardła i kazałem spierdalać. Wtedy powiedział, że... że pozbył się Ann, więc pozbędzie się też mnie, a potem "spali cały ten grzeszny budynek". Mnie trochę poniosło, on wyciągnął kołek, mnie znowu poniosło - złamałem mu dwie nogi, żeby nie mógł uciec, więc dlatego musiałem go dźwigać na plecach, sprytne nieprawdaż - i takim oto magicznym cudem znalazłem się tutaj.
Kiedy tylko skończył, odetchnął głęboko, bezwstydnie zmęczony tak dużą ilością słów. Oczywiście Elias pominął resztę słów, które mężczyzna wykrzyczał. Nie wspomniał również o naszyjniku, spoczywającym teraz w kieszeni jego spodni. Potrafił kłamać, lubił kłamać, ale jeszcze bardziej kochał omijać całą prawdę.
– [b]W takim razie skoro wymieniliśmy ploteczki to ja będę u...[b] – przerwał nagle, łapiąc się za usta. Wszystkie wnętrzności podeszły mu do gardła. Przy odrobinie szczęścia, zaraz zwróci wczorajszą kaczkę z kolacji.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t102-elias https://absitomen.forumpolish.com/t94-your-local-king#108
Ianthe

Potajemny Lekarz

Ianthe

LICZBA POSTÓW : 37
DATA DOŁĄCZENIA : 12/09/2018

Wizyta {Elias & Ianthe} Empty
PisanieTemat: Re: Wizyta {Elias & Ianthe}   Wizyta {Elias & Ianthe} EmptyPią Wrz 21, 2018 11:46 pm

Nie znała innego pojęcia rodziny niż po prostu osoby połączone ze sobą krwią bądź – jak w przypadku nimf – tej samej rasy. Dla niej pozostałe siostry, od których odeszła, to była jedyna rodzina, jaką miała i najprawdopodobniej kiedykolwiek będzie mieć – i wcale ją to nie pocieszało. Nie potrafiła spojrzeć na kogoś innej rasy jak na bliskiego, kogo mogłaby nazwać matką, ojcem, bratem czy kimś tam, kogo jeszcze dało się w rodzinie mieć, dlatego słowa Eliasa wydały jej się dziwne i raczej nie wzięła ich na poważnie – zwłaszcza że nie posądzała Króla o jakiekolwiek bliskie stosunki emocjonalne z innymi. To był wyrachowany, szczwany wilk, z pewnością niebezpieczny, o czym zaświadczyć mógł człowiek leżący na progu jej domu. Wolała jednak nie wdawać się w dyskusję – w końcu była tylko lekarzem na usługach Króla, a Króla trzeba słuchać.
Gdy zobaczyła, jak podskoczyło mu ciśnienie, zdecydowanym ruchem przycisnęła go do łóżka. Złapała też delikatnie za ogon i odgarnęła go w bok – puchata kitka mogła tylko rozsmarować wokół krew, a to by oznaczało więcej sprzątania.
Zignorowała jego zabójczy śmiech tuż po tym, gdy zapytała o wygląd, bo była już przyzwyczajona, że potrafiła rozbawić go czymś, co uważała za śmiertelnie poważną sprawę. Zapisywała sobie wtedy tylko w głowie, jak na jakie słowa zareagował, aby w przyszłości nie powtórzyć błędu – Elias miał w końcu od niej lepszy zmysł społeczny, mieszkał wśród ludzi i innych istot o wiele dłużej od niej, no i – nawet jeśli w głębi duszy był sadystą – potrafił wyrażać się z wdziękiem i znał się na relacjach z innymi jak mało kto.
Jeśli jest brzydki – zaczęła znowu – chciałbym go mieć. Dawno nikogo nie miałam. Ostatnio widywałam tu samych ładnych… – pożaliła się, jedną ręką zajmując się jeszcze opatrunkiem, który miał być tylko chwilowy, aby zatamować krwotok, a w drugiej formując dużą banię wody. To prawda, ostatnio, gdy robiła sobie samotne wycieczki po slumsach, mijała tylko przystojnych mężczyzn, a jeśli już trafił się ktoś szpetny, to sprawiał wrażenie tak żałosnego i umęczonego, że nawet jej nimfie serduszko czuło smutek i postanowiło nie pozbawiać go życia. Zaczęła się nawet zastanawiać, od jak dawna Elias prowadzi burdel, bo może slumsy zaczęły właśnie opanowywać pierwsze piękne i dorosłe dzieci ich niemniej pięknych i rozwiązłych matek.
Musisz to wypić – powiedziała tonem bez dyskusji, chociaż tak naprawdę byłaby wdzięczna, gdyby zostawił trochę eliksiru – w końcu był cholernie drogi. – Cokolwiek. To cię oczyści. I siedź w miejscu – dodała, kładąc go zdecydowanie znowu na łóżku. Gdyby nie znajdowali się teraz w oficjalnej (przynajmniej jak dla Ianthe) relacji lekarz–pacjent, w życiu nie pozwoliłaby sobie na takie rozkazy. Elias – a raczej nie Elias, tylko Król – był dla niej, cóż, po prostu dziwnie obcy, jakoś nie umiała sprecyzować dlaczego, ale ją przerażał. Oczywiście, gdy wpierw mignął jej przed oczami, uznała go za pięknego wilka, którego w życiu by nie chciała skrzywdzić, ale podczas ich drugiej rozmowy (pierwsza była tylko grzeczną wymianą uprzejmości), gdy zdemaskował ją z uśmiechem na ustach i jeszcze łaskawie zaproponował, że nikomu nic nie powie w zamian za przysługi, całe to piękno, które wtedy dostrzegła, skryło się gdzieś za nieobliczalnym charakterem. Po raz pierwszy, odkąd opuściła Baso Aintzira, poczuła się tak zahukana i bezbronna.
Słuchała jego opowieści cierpliwie, nawet jeśli wcale nie kojarzyła wszystkich faktów. Ważne było, że Elias siedział spokojnie i się nie rzucał. Annabeth? Kim mogła być Annabeth? Ianthe wiedziała, że Król miał jakieś ulubienice wśród tych panienek, ale nigdy nie trudziła się, by zapamiętać ich imiona. Kojarzyła tylko nielicznych mężczyzn, którzy (chyba w tajemnicy, choć o to nigdy Eliasa nie pytała) również pracowali w burdelu.
Iz też nie znała, ale nie pisnęła słówka, tak samo nie ruszyło jej sadystyczne zachowanie Króla, bo już słyszała takie historie (tylko że wtedy Elias nie był tak poobijany) – zresztą to właśnie w takich momentach najbardziej bała mu się narażać nieodpowiednią reakcją. Jeszcze sobie coś ubzdura, że zaprezentuje jakiś chwyt na niej, aby ją przekonać do prawdziwości historii, a tego by nie chciała. Kiwała więc tylko głową, nadal formując niemo bańkę z wodą i nadal oceniając w myślach jego rany. Chociaż właściwie była pod cichym wrażeniem, że tak bardzo poświęcał się dla swoich, cóż, panienek.
Gdy zakończył opowieść i postanowił się już uroczo, bo prawie wymiotując, pożegnać, przestraszyła się, że mógłby sam chcieć dobić już-prawie-że-trupa, zamiast oddać go niej, więc szybko naparła dłonią z wodnistą bańką na jego klatkę piersiową i zaczęła ostrożnie nią manewrować, aby pozbyć się w tej sposób z jego ciała tojadu. To był jej własny sposób, nawet jeśli nie do końca przyjemny, wymyślony jeszcze w Baso Aintzira, gdy jedna z jej głupich sióstr-driad pokłóciła się śmiertelnie z wężem, który w ramach zemsty postanowił ją ugryźć. Ianthe nie miała wtedy na podorędziu niczego oprócz wody, więc postanowiła improwizować – okazało się, że całkiem skutecznie. Drugą ręką odwróciła jego głowę, tak aby ewentualnie wymiotował na podłogę.
Królu – powiedziała twardo – muszę cię uwolnić od trucizny, a następnie zszyć ranę. Zaufaj mi jeszcze. – Nie martwiła się tym, czy przy okazji znowu wywoła u niego torsje, czy nie. Właściwie wyrzyganie zawartości żołądka mogłoby mu przynieść większą ulgę niż wyrzyganie tej historii o biednych Annabeth i Iz, w której Ianthe nadal się gubiła.
Dokończyła pozbywania się trucizny w ciszy, nie przejmując się jękami, stękami i tym czymś, czym były pozostałe odgłosy wydobywające się z gardła Eliasa. Przez moment tak samo miała gdzieś drgający na wszystkie strony ogon, ale gdy po raz czwarty dostała kitką w twarz, z niecierpliwością schwyciła ją w drugą dłoń i bezpardonowo wsadziła do kieszeni w spodniach Króla. Napotkała mały opór, bo coś tam akurat trzymał, ale przynajmniej jakiś fragment futra się zmieścił
No już – wymruczała uspokajająco, gdy zauważyła, że woda pochłonęła odpowiednio dużo trucizny – już tylko szycie, Królu. A potem mniejsze rany.
I od razu sięgnęła po igłę, zerkając przy tym na umęczoną twarz tego biedaka. Zrobiło jej się go żal, więc zamyśliła się na moment, a potem spróbowała się miło uśmiechnąć i zapytała ze współczuciem:
Może chciałbyś coś miękkiego pod głowę? Będzie wygodniej.

Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t110-ianthe https://absitomen.forumpolish.com/t108-ianthe
Elias

Burdelmama

Elias

LICZBA POSTÓW : 13
DATA DOŁĄCZENIA : 10/09/2018
CREDITS : podpis @sial

Wizyta {Elias & Ianthe} Empty
PisanieTemat: Re: Wizyta {Elias & Ianthe}   Wizyta {Elias & Ianthe} EmptySro Wrz 26, 2018 4:08 pm

Odpowiedź nimfy była nieco... intrygująca. Dawno nie miała nikogo brzydkiego. Elias musiał się trzy razy dobrze zastanowić czy aby na pewno nadal jest w Slumsach. To pseudo miasto nigdy nie szczyciło się najwyższej klasy pięknościami, zwłaszcza w kierunku mężczyzn. On sam już dawno przestał szukać jakichkolwiek ciekawszych okazów. Może to był jego błąd? Może pod nieobecność czujnego oka Szefa jakaś względnie atrakcyjna niewiasta zaczęła rodzić urodziwych osobników na prawo i lewo? Może... może wilk tak bardzo skupiał się na innych sprawach, że przestał tak dużą uwagę zwracać po prostu Slumsom. Hm. Będzie musiał się temu bardziej przyjrzeć.
Elias niechętnie wziął eliksir do ręki. Ianthe oczywiście miała rację - musiał wypić coś, co chociaż trochę dałoby jego organizmowi kopa do działania. Przy tak silnej truciźnie same wilcze umiejętności nie zawsze wystarczają. Mężczyzna tak naprawdę po prostu nie przepadał za piciem... cóż... czegokolwiek, co nie było zwykłą wodą czy herbatą. Eliksiry napawały go jakimś nieuzasadnionym, wewnętrznym lękiem. Zwłaszcza te na Slumsach.
Wziął do ust najmniejszy łyczek na świecie, jakby bojąc się, że wypali mu usta. Nic takiego oczywiście się nie stało, żaden ogień nie pochłonął wilczego gardła, a żołądek nikomu nie wybuchł. Mimo to smak nie należał do najprzyjemniejszych i Elias musiał znowu pochwalić się swoją mentalnością pięciolatka - skrzywił się i wystawił jęzor. Czego się spodziewałeś? Ten eliksir ma postawić trupa na nogi, a nie smakować jako dodatek do kaczki. Westchnięcie, jakie z siebie wydał, przypominało ostatni wydech umierającego na gruźlicę.
W końcu wziął jeszcze kilka głębszych łyków, nadal niesmacznych, nadal nietrujących. Dopiero gdy odsunął butelkę od ust, przez jego ciało przebiegł przyjemny prąd. Niemal czuł każdą swoją ranę, każde najmniejsze zadrapanie, które zaczyna zasklepiać się jeszcze szybciej. Jedyne, co nadal pozostawało nietknięte, to dziura w klatce. Ianthe próbowała załagodzić ją banią wody, ale pomimo przyjemnego uczucia chłodu za wiele to nie dało.
Zaczynał żałować, że opowiedział nimfie, co się stało. Nie powinien nikomu mówić takich rzeczy, zwłaszcza osobie, którą chcąc nie chcąc szantażuje. Mógłby to zwalić na truciznę, na słaby stan fizyczny i psychiczny. Mógłby. Ale lepiej czasami po prostu się zamknąć.
Nie mów do mnie królu – mruknął w końcu, kładąc się z powrotem na łóżku. Nikt do niego tak nie mówił, nawet ten dziwny status Samozwańczy Król nie został przez niego wymyślony. Nigdy nie nazwał się żadnym królem. Prędzej... wojewodą. Slumsowym prezydentem? Głową biedackiej rodziny? Po prostu tu rządził, robił coś pożytecznego. Czyli z pewnością nie król. – Chyba pamiętasz, jak się nazywam. Czy po prostu mówisz mi królu, bo zapomniałaś? To akurat całkiem cwane.
Nie dziwiłby się jakoś specjalnie, gdyby Ianthe naprawdę nie pamiętała, jak się nazywał. Mimo, że królem nikt do niego nie rzuca, to najczęściej inni zwracają się do niego Red albo Szefie, zdarza się też ogoniasty ze względu na jego niesamowicie puchaty ogon. Raz jedna z jego pań w Omedze zachorowała i chyba przez przypadek w półśnie nazwała go tatą. Rozpamiętywał to przez tydzień.
Pozwolił nimfie dokończyć robotę już w ciszy. Nawet nie zareagował na swój ogon bezwstydnie wciśnięty w kieszeń spodni. Jakoś przetał się rzucać, ale chyba tylko dlatego, że się zmęczył. W końcu wymachiwanie na prawo i lewo też bywało wyczerpujące.
Widząc igłę na horyzoncie, Elias pobladł. Fleszbeki z Wietnamu.
Coś miękkiego – powtórzył, nie odrywając wzroku od igły. Był zszywany już tysiące razy, a mimo to nadal coś mu się w środku wywracało na ten widok. Red chyba po prostu nie przepadał za wszystkim związanym z lekarskim obowiązkiem. Eliksiry, igły, szwy... fartuszki. Fartuszki są okej. Ale nie na lekarzach. No, może poza pracą. W sypialni, nie w lecznicy.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t102-elias https://absitomen.forumpolish.com/t94-your-local-king#108
Ianthe

Potajemny Lekarz

Ianthe

LICZBA POSTÓW : 37
DATA DOŁĄCZENIA : 12/09/2018

Wizyta {Elias & Ianthe} Empty
PisanieTemat: Re: Wizyta {Elias & Ianthe}   Wizyta {Elias & Ianthe} EmptySro Wrz 26, 2018 11:15 pm

Znała upodobania Eliasa, wyjawił je mimochodem już dawno, jednak nigdy nie rozmawiała z nim na temat piękności w slumsach, bo wiedziała, że sama za atrakcyjnych uważa o wiele więcej mężczyzn. Z prostego powodu – przez ponad czterdzieści lat jedyny kontakt, jaki miała z przeciwną płcią, kończył się śmiercią niedoszłego kochanka. Gdy w końcu wybyła w świat i mogła przez przeszkód podziwiać urodę mijających ją ludzi, niemal w każdym odnajdywała jakiś pociągający element, czy to kolor oczu, czy to uśmiech, czy sylwetkę – dla Ianthe naprawdę niewiele osób było brzydkich (no, chociaż niektóre rasy odrzucała z góry, ale taka już jej nimfia natura), więc miała dużą nadzieję, że ofiara Eiasa urodą nie grzeszyła. I że sam Elias pozwoli jej się nią zająć. W ramach wdzięczności, chociażby.
Cierpliwie czekała, aż przełknie cały eliksir, a gdy tylko skończył, przetarła jego ranę naparem z nagietka. I od razu zaczęła ją szyć, bez żadnego uprzedzenia – im szybciej, tym lepiej.
Udawała, że nie poruszył ją mały przytyk o jej pamięci co do imienia, bo akurat męskie imiona pamiętała doskonale, jakie by nie były, tylko z damskimi miewała problem (kogo by obchodziły?), a sam Elias chyba dobrze o tym wiedział. Niechcący wbiła mu za mocno igłę w skórę.
Eliasie… – poprawiła się po paru sekundach ciszy. – Mam dobrą pamięć. Pamiętam wszystko, o czym rozmawialiśmy, gdy się pierwszy raz spotkaliśmy. I drugi też. Nie martw się, nie zapomnę. – Pierwszy raz właściwie nie był rozmową, a tylko zwykłym przedstawieniem się. Dopiero podczas drugiego oboje doszli do swojego małego, echem, porozumienia. – A może wolisz jeszcze inną nazwę? – spytała bez uszczypliwości, bo naprawdę zależało jej, żeby z Kró… Eliasem mieć dobre stosunki. Zresztą komu w slumsach nie zależało?
Skończyła zszywać szybko, wdzięczna Eliasowi, że jego przerażenie igłą polegało jedynie na niemal całkowitym paraliżu, i nałożyła na ranę jeszcze opatrunek, a potem zaczęła rozglądać się wokół. Coś miękkiego, powiedziała? Miała w ogóle cokolwiek? Na górze, w sypialni, pewnie tak, ale tam są tylko jej rzeczy, nikogo więcej, nie ma mowy, żeby coś stamtąd przynosiła.
Z braku laku wzięła więc niewykorzystany bandaż i czystą szmatkę leżącą obok, zwinęła je w mały tobołek i po prostu wcisnęła Eliasowi pod kark. Miękkie? Miękkie. Czyste? Chyba tak. No to idealnie.
Jeszcze pozostałe rany. – Przyjrzała mu się uważnie i w końcu, po tych kilkunastu minutach, odkąd do niej przyszedł, przemyła jego twarz z krwi. Zachowała przy tym jeszcze większą ostrożność niż podczas zszywania – normalnie nie ośmieliłaby się dotknąć jego policzków. Na deser jeszcze złapała jego nos i sprawnie go nastawiła. Elias aż zaskomlał.
Przepraszam. – Spojrzała na to biedne oklapnięte ucho, ale nie wiedziała, czy je też pozwoli jej opatrzyć. Nieśmiało, jak dziecko próbujące, czy woda w jeziorze jest zimna, dotknęła go opuszkiem palca. Nawet mimo krwi było miękkie i puszyste. Pamiętała, że przy pierwszym spotkaniu wilkowatość Eliasa dość mocno ją rozczuliła, przy drugim przeraziła – teraz znowu zmiękczyła jej serce.
No to – zaczęła, bo o dziwo nagle naszła ją ochota na rozmowę z Eliasem, mimo że zazwyczaj wolała trzymać się od niego z dala – jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś? – Pożałowała, że o to zapytała, bo przecież jeszcze musiałaby robić coś dodatkowego, gdyby faktycznie potrzebował. – Może coś do picia? – dodała więc i odetchnęła w duchu. O Judaszu, dlaczego nimfy nie miały we krwi interakcji z innymi?

Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t110-ianthe https://absitomen.forumpolish.com/t108-ianthe
Sponsored content





Wizyta {Elias & Ianthe} Empty
PisanieTemat: Re: Wizyta {Elias & Ianthe}   Wizyta {Elias & Ianthe} Empty

Powrót do góry Go down
 
Wizyta {Elias & Ianthe}
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Elias
» Ianthe
» Ianthe
» Tajemna lecznica Ianthe

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Kompendium Wiedzy :: Informacje :: Dzienniki-
Skocz do: