Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Lokum Niyati (& Verni)

Go down 
AutorWiadomość
Niyati

Lekarz Miejski

Niyati

LICZBA POSTÓW : 4
DATA DOŁĄCZENIA : 10/09/2018

Lokum Niyati (& Verni) Empty
PisanieTemat: Lokum Niyati (& Verni)   Lokum Niyati (& Verni) EmptyPon Wrz 10, 2018 8:53 pm

Tymczasowy opis.
Od wejścia widać salon, pełno w nim poustawianych pod ścianami książek, umieszczonych gdzieniegdzie szkiców oraz leżących notatek. Nieopodal jest kanapa, zaś przy niej stolik. Głębiej znajduje się sypialnia, kuchnia i łazienka.

(Narysuje to w paincie x'D)
Powrót do góry Go down
Straz

Samotnik

Straz

LICZBA POSTÓW : 7
DATA DOŁĄCZENIA : 10/09/2018

Lokum Niyati (& Verni) Empty
PisanieTemat: Re: Lokum Niyati (& Verni)   Lokum Niyati (& Verni) EmptyPon Wrz 10, 2018 8:54 pm

W najbliższej okolicy krążyła plotka -niemalże skandal- iż w tejże wiosce, od wieków zamieszkałej wyłącznie przez ludzi, osiedlił się Lis. I to nie byle jaki, bo o życie utrzymujący, iż jest lekarzem. W końcu owym lekarzem go mianowano, co zdecydowanie nie podobało się niektórym miejscowym. Przecież Lis to istota obłudna, czyhająca na jeden, nieostrożny ruch swojej ofiary, grabiąca do ostatniego grosza. Przynajmniej tak się Strazowi wydawało. Sam był idealnym przykładem takiego obrazu; złodzieja i kłamcy niegodnego zaufania. Ale również i Ludzie nie uchodzili za wzór cnót w jego oczach, chociażby ze względu na nastawienie do wspomnianego wcześniej medyka.
Historię o lisim lekarzu zasłyszał w podróży, od zmierzającego ku Ríocht kupca, który zaoferował podwózkę w tamtą stronę. Nie miał Straza za istotę złą wyłącznie ze względu na to, że posiada parę uszu i kitę. Towarzyszyły mu już Ogry i Nimfy, które wcale nie były tak nikczemne, jak je malowano. Dlatego też chętnie wyciągnął pomocną dłoń w stronę chłopaka, nie wiedząc, że ten złodziejaszek w zwyczaju ma brać całe ramię. Wysadził go w Áit Bheag, nieświadom tego, że jego wóz stał się właśnie lżejszy o kilogram gruszek, które Lis sprytnie przemycił do własnej torby.
Przemykając między domostwami, Straz układał w swojej głowie plan. Zafascynowała go historia o owym medyku i musiał wypróbować to na własną rękę, a wyrządzenie sobie krzywdy specjalnie na tą okazję nie brzmiało jak dobry pomysł. Chciał on bowiem oszczędzić jak najwięcej siebie i swojego ciała, ale chętnie wyniósłby coś przydatnego z przytułku. Zależało mu na tym, gdyż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Lisy powszechnie uznawane są za szkodniki i gdyby tylko wyłoniła się skądś jego kita, szybko zostałby przechrzczony widłami.
Znalezienie owej chaty nie zajęło mu zbyt dużo czasu. Nie dość, że w okolicy wcale nie ma tak wielu domów, to ta ewidentnie wręcz krzyczała "Tutaj, szybko, medyk w środku!". Straz przylgnął plecami do ściany budynku, zerkając kątem oka za okno. Zobaczył dokładnie to, czego się spodziewał. Masa lekarskiego badziewia i gorzko smakujących roślin. Szybko skulił się i w kuckach przemknął pod parapetem, docierając do drzwi. Swój worek rzucił w bok, oswobadzając ręce i wziął głęboki wdech. Nie wiedział jeszcze, co ukradnie, ale zdecydowanie będzie to coś niesamowitego. Odwrócił się twarzą do wejścia, wetknął rękę za pas i zgarbił się w pół, a jego twarz przybrała zbolały wyraz. W głowie policzył do trzech, po czym zdecydowanym ruchem pchnął drzwi, otwierające się z okropnym skrzypnięciem.
-Przepraszam...- wychrypiał z wzrokiem wbitym w ziemię, podpierając się wolną dłonią o framugę. -Czy... Ktoś tu jest?


Ostatnio zmieniony przez Straz dnia Nie Wrz 23, 2018 3:16 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t101-straz https://absitomen.forumpolish.com/t86-straz
Niyati

Lekarz Miejski

Niyati

LICZBA POSTÓW : 4
DATA DOŁĄCZENIA : 10/09/2018

Lokum Niyati (& Verni) Empty
PisanieTemat: Re: Lokum Niyati (& Verni)   Lokum Niyati (& Verni) EmptyPon Wrz 10, 2018 8:54 pm

Kolejny dzień, kolejne zadania do wykonania, kolejni pacjenci... Śmiało można było nazwać to monotonią, choć według niej owa codzienność należała do najlepszych rzeczy pod słońcem. Mając wybór i mogąc robić coś o wiele bardziej ekscytującego, ostatecznie skończyłaby w tym miejscu. Áit Bheag miało w sobie pewną magię, która najmocniej ze wszystkich zakątków na Wyspie przyciągała białowłosą. Spokojnie wlokące się dni, piękne widoki, mili ludzie... A tak, społeczność należałoby opisać staranniej.
Otoczenie nie zawsze akceptowało obecność Lisicy, choć i teraz zdarzają się nieliczne przypadki krzywych spojrzeń rzucanych w stronę Niyati. Wątpliwą kwestią jest to, czy kiedykolwiek tutejsi ludzie zaufają w pełni takiej istocie jak ona. Sądząc po minach zagorzałych przeciwników, tak nigdy się nie stanie. Przybycie i pierwsze chwile w wiosce były niezmiernie głupim, jak i pełnym odwagi wyczynem. Miała na uwadze fakt, że wszystko mogło się skończyć w najgorszym wypadku śmiercią, ale zaryzykowała. O dziwo, nie wszyscy byli przeciwko. Szczęście dopisywało za dwóch, bowiem złapała wspólny język z wyjątkowymi jednostkami, chociaż nadal nie było łatwo.
Początki jej kariery prezentowały się tragicznie, ponieważ nikomu nie przeszło przez myśl, by szukać pomocy u kogoś pochodzącego z rasy oszustów i złodziei. Nie traciła jednak nadziei, wszak los może odmienić się w każdej chwili. Swój kredyt małego zaufania, zyskała niosąc pomoc pewnej osobie. Wracanie pamięcią do tamtych chwil, nie jest najlepszą opcją przy szkicowaniu nowych roślin.
Siedziała prosto na kanapie, przyglądając się popsutemu dziełu na kartce i przeklinając pod nosem swe rozproszenie. Jakim cudem poleciała myślami tak daleko? Zaczęło się niewinnie, ot zwykłe przemyślenia o jednej gospodyni z domu obok. Wzdychając krótko, odłożyła papier na stolik wraz z kawałkiem grafitu, po czym wstała na równe nogi i zaczęła się przeciągać. Przyjemne ziewanie zostało przerwane ostrym skrzypnięciem drzwi, toteż jedno z lisich uszu skierowało się w tamtą stronę. Zerkając kątem oka na przybysza i dokładnie widząc w jakim stanie się znajduje, nie czekała ani chwili dłużej i podeszła do niego pośpiesznym krokiem. Pochylając się w stronę mężczyzny oraz obserwując z bliska jego twarz, zaczęła mówić.
- Co się dzieje? Niech pan szybko wejdzie do środka. Postaram się jakoś pomóc, jeśli pan pozwoli... - odparła przejętym tonem, aby zaraz w bezpiecznej odległości asekurować nieznajomego w stronę kanapy. Nie każdy chciał być dotykany, lecz gdyby sytuacja była kryzysowa, Niya nie zawahałaby się przed użyciem fizycznej siły. - Gdzie dokładnie odczuwa pan ból i od jakiego czasu? Proszę o szczegółowe informacje, pomoże to w badaniu. - dodała na koniec.
Na pierwszy rzut oka nic nie mogła stwierdzić. Przypuszczenie zatrucia pojawiło się w głowie jasnookiej jako pierwsze, aczkolwiek mogło to być coś poważniejszego. Całą swą uwagę skupiła w tym momencie na nim, choć wystarczy zdobycie wiedzy o aktualnej dolegliwości i biegiem ruszy po potrzebne zioła. Z powodu tego nagłego wydarzenia, mimowolnie ruszała końcówką białej kity wystającej spod sukienki .
Do domu Niyati przychodziło naprawdę dużo osób, więc nie widziała w tej niespodziewanej wizycie nic podejrzanego. Jeśli ktoś potrzebował pomocy, drzwi były dla niego ciągle otwarte.
Powrót do góry Go down
Straz

Samotnik

Straz

LICZBA POSTÓW : 7
DATA DOŁĄCZENIA : 10/09/2018

Lokum Niyati (& Verni) Empty
PisanieTemat: Re: Lokum Niyati (& Verni)   Lokum Niyati (& Verni) EmptyPon Wrz 10, 2018 8:54 pm

Gdy tylko dziewczyna ujęła jego twarz w dłonie, gwałtownie zastrzygł uszami, zmuszając się do utrzymania pokerowej twarzy. Doskonale spodziewał się Lisa, lecz nie sądził, że ów lekarz zignoruje zupełnie fakt, iż on również jest przedstawicielem tej rasy. Dla Straza był to jednak bardzo sprzyjający znak, gdyż wiedział, że w każdej innej osobie wzbudziłby dość negatywne odczucia, a szczególnie u kogoś swojej własnej narodowości, która zna swoją obłudną naturę najlepiej i byłaby najbardziej podejrzliwa. Na jego ustach niemalże pojawił się chytry uśmieszek triumfu, lecz szybko powstrzymał się od okazywania czegokolwiek poza udawanym bólem, aby nie zniszczyć swojego "show".
Choć nie miał wiele czasu, spróbował choć trochę przyjrzeć się kobiecie, która nieświadomie do swojego domu wprowadzała wyrachowanego złodzieja. Widząc biały kolor jej włosów i futra, momentalnie coś skręciło go w jelitach. Te zawsze były najgorsze. Sztucznie wynoszone ponad inne osobniki, budujące sobie niezdrowe ego i poczucie wyższości. A to wszystko tylko dlatego, że ich kłaki pozbawione są jakiegokolwiek pigmentu, jakby to było jakieś osiągnięcie. Okradnięcie jej będzie teraz dla niego nie tylko przyjemnością, ale i obowiązkiem! Żaden wyrzut sumienia go po tym nie napadnie. Zupełnie nie przypominał sobie owej twarzy, nigdy nie mignęła mu w Wiosce ani poza nią. Nie zaskakiwało go to jednak ani trochę, gdyż często miał wrażenie, że wszystkie Lisy są tam dokładnie takie same.
Kiedy tylko dziewczyna przerzuciła go sobie przez ramię, głośno przełknął ślinę i cały swój ciężar przeniósł na nogi, którymi powłóczył najbardziej niezgrabnie, jak tylko był w stanie. Udawał kulejącego, przy okazji obijając się ciałem o dość nieliche piersi lisicy, które stanowiły dla niego bardzo dobry punkt zaczepienia (oczu). To jedynie pomagało mu w potykaniu się o własne stopy. W okolicach kanapy padł na nią z ciężkim westchnieniem, odbijając się nieco. Zdecydowanie było to westchnienie ulgi, lecz bał się, iż nie brzmiało to wystarczająco cierpiąco, co mogłoby go zdemaskować. Po krótkim namyśle doszedł jednak do wniosku, iż oba byłyby w tej sytuacji wystarczająco odpowiednie, więc wrócił do swojego przedstawienia.
-Pani kochana... - jęknął boleśnie, krzywiąc się na twarzy i delikatnie podkulając pod siebie nogi. -Od kilku dni boli mnie brzuch. Ale to tak boli, że już z ledwością się tu do pani przyczołgałem!
W swojej wypowiedzi desperacko próbował zawrzeć jak najwięcej frasunku, w końcu był niesamowicie chory! Widział, że lekarka przyjęła go z niemałym przejęciem, więc postanowił, że wykorzystanie jej miękkiego serca będzie najlepszym sposobem, by dobrać się do jej drogocennych, medycznych instrumentów. Już sama ta kanapa wydawała mu się droga po tym, jak jego toporne cielsko się od niej odbiło. Musiał jedynie przybrać odpowiednią maskę.
-Nie wiem czemu mnie boli.- kontynuował, lecz zrobił szybką przerwę na syknięcie z bólu. -Może zjadłem coś zepsutego, albo potłukłem coś w środku... Nie mam pojęcia, naprawdę. Niechże mi pani pomoże.- kończąc zdanie, spojrzał na nią z dołu znękanym wzrokiem.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t101-straz https://absitomen.forumpolish.com/t86-straz
Niyati

Lekarz Miejski

Niyati

LICZBA POSTÓW : 4
DATA DOŁĄCZENIA : 10/09/2018

Lokum Niyati (& Verni) Empty
PisanieTemat: Re: Lokum Niyati (& Verni)   Lokum Niyati (& Verni) EmptyPon Wrz 10, 2018 8:55 pm

Nie było sztuką domyślić się, iż ten osobnik zawitał do wioski tylko na jakiś czas, o ile nie wybędzie stąd jeszcze szybciej! Lisy jak to lisy, prawie nigdzie nie są mile widziane przez swoje zapędy do okradania i innych oszustw, ale wyjątki będą istnieć zawsze. Nie należy wrzucać wszystkich do jednego worka, przynajmniej tak twierdzi Niya i na całe szczęście, znajdzie się kilka zwolenników takiego podejścia. Samo to, że dostała szansę na osiedlenie się tutaj oraz przyzwolenie ludzi na prowadzenie owej działalności jest malutkim krokiem w stronę lepszych kontaktów międzyrasowych. Głupie myślenie, czy raczej trafne? Zależy od punktu widzenia.
Stała przed siedzącym gościem z założonymi pod biustem rękami, czasem delikatnie zniżając się i bacznie obserwując twarz, a także i resztę jego postawy. Im dłużej przyglądała się pobratymcowi, tym bardziej coś jej nie pasowało.
- Krwawnik... - mruknęła cicho, po czym już miała iść przygotować napar, lecz kolejne słowa odrobinę zaskoczyły dziewczynę, jak i skutecznie zatrzymały. Zignorowanie wypowiedzi mężczyzny byłoby nie na miejscu, co więcej, cała ta sytuacja stawała się coraz mniej spójna dla zmęczonego umysłu pani medyk. - Chwila... Mam rozumieć, iż zwlekał pan kilka dni z tak ogromnym bólem i dopiero dziś postanowił zgłosić do najbliższego lekarza? Proszę wybaczyć mą śmiałość, jednakże... Będę zmuszona przeprowadzić dokładniejsze rozpoznanie w tym przypadku. - odpowiedziała zgodnie z prawdą, kiwając głową w geście zrozumienia na mowę o przypuszczeniach.
Postanowienie o dalszych badaniach wynikało po części z niepewności, ale również ciekawości. Wielkie bóle mogły wskazywać na coś poważnego, zaś znalezienie groźnego punktu na brzuchu byłoby szansą na odniesienie sukcesu. Z drugiej strony, zachowanie lisa wyglądało na potwornie przekoloryzowane z każdą następną chwilą. Wkrótce przekona się, czy to tylko wybujała wyobraźnia robi sobie figle i reakcje jegomościa są najprawdziwsze na świecie.
- Pozbycie się górnej części garderoby i położenie na plecach, te czynności znacznie ułatwią mi pracę, panie...? - postanowiła spytać o imię, albowiem zapowiada się na dłuższe spotkanie. - Dokąd pan zmierza? Zgaduję, iż taki lisi dżentelmen nie przybył tu w celu zamieszkania, choć byłaby to interesująca wieść. - stwierdziła wesoło, posyłając mu przy okazji przyjazny uśmiech.
Niewielu odważyłoby się zamieszkać wśród negatywnie nastawionej ludzkiej rasy, aczkolwiek ktoś taki miałby pełne poparcie ze strony białowłosej i jej wzrok na sobie przez pierwsze kilka lat. Czułaby się w obowiązku, by pilnować uszatego wybrańca oraz karcić za każde podstępne zachowanie. Ciężko pracowała na swoją reputację, udowadniając równocześnie, iż posiadając kitę jest godna zaufania.
Nie odrywała ani na sekundę spojrzenia z wielce poszkodowanego, bo musiała czuwać nad ewentualną utratą przytomności i podobnymi objawami, które mogły wystąpić znienacka.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Lokum Niyati (& Verni) Empty
PisanieTemat: Re: Lokum Niyati (& Verni)   Lokum Niyati (& Verni) Empty

Powrót do góry Go down
 
Lokum Niyati (& Verni)
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Niyati

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Północ :: Áit Bheag :: Domy-
Skocz do: