Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Skalisty Brzeg

Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Blue Bird

Samotnik

Blue Bird

LICZBA POSTÓW : 35
DATA DOŁĄCZENIA : 11/09/2018

Skalisty Brzeg - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg - Page 2 EmptyPią Wrz 21, 2018 6:16 pm

Bo przecież gdyby powiedziałby jej od razu, czego chce to byłoby to dla niej zbyt proste. A ona jemu nic nie ułatwiała, w końcu o wielu rzeczach nie chciała mówić. Poza tym, wolał zostać zaskoczony jakąś ofertą; pozytywnie bądź negatywnie, nieważne. Ważne, żeby cokolwiek od siebie zasugerowała. Całkowicie niespodziewanego.
Słysząc jej słowa, uniósł lekko brew.
- Traktujesz to zbyt osobiście. - Odpowiedział jej, przesuwając powoli spojrzeniem po jej twarzy. Nawet się nie krył, że lustrował ją wzrokiem. Poza tym, był ciekaw czy znowu sobie przekoloruje tęczówki. Z powodu, że nie chciała mu powiedzieć, czemu się tak działo, najwyraźniej postawił sobie za cel to odkryć. A jakby się dowiedział, że mu grzebie w głowie to pewnie nie byłby zbyt zadowolony. - To, że ci go oddałem wcale nie sprawia, że go z powrotem nie zabiorę. I nawet gdybyś go teraz odzyskała to nie masz gwarancji, że znów ci nie zniknie. - Obwieścił, przestępując z nogi na nogę. Zaraz potem jednak wyprostował się, i wbił wzrok w jej lico.
- Czyli przyznajesz, że jest on cenny. - Podłapał, a jego usta rozciągnął lisi uśmiech. Od początku to wiedział, jednak nie obstawiał, że chodziło o wartość materialną tego nożyka a może bardziej sentymentalną. Na kradzionych przedmiotach się znał, zwykle po obejrzeniu obiektu potrafił oszacować w jakiej klasie chodził. Podobnie było w temacie nożyka, nie dawał zbyt wiele za niego, ale mógł się mylić. Rzadko chybiał, ale zawsze sprawdzał. Nigdy nie wymieniał czy sprzedawał czegoś bez wcześniejszego zorientowania się na rynku. Zwinął już tyle przedmiotów i tyle ich sprzedał, że jako-tako orientował się co do wstępnej wyceny. No a poza tym, nawet kiedy coś miało być niewartościowe a i tak zostałoby skradzione przez niego, to się tego nie pozbywał. Skąd. Traktował jak trofeum, czasem dawał Kawce. Nigdy nie rozstał się z jakimś przedmiotem tak po prostu. Zawsze miał ku temu argument, najczęściej w formie pieniędzy.
W wypadku nożyka chodziło chyba bardziej o to, że poczochrana jest do niego w jakiś sposób przywiązana. Pft, zabawne. Jak można było się przywiązać do przedmiotu? Tak, zabawne. Bo myślał o tym w ten sposób, a nie zauważał, że jego płaszcz też był dla niego ważny i raczej niechętnie by się z nim rozstał. Zresztą widać było po wystrzępionej dolnej części płaszcza, że raczej nie zamierzał go wymieniać na nowy. I pewnie nie z powodu, że szkoda mu było na to pieniędzy. Ów płaszcz stał się raczej jego częścią. Czymś, przez co łatwo go było zidentyfikować i wbrew temu, że był złodziejem i powinno mu zależeć na anonimowości, był zadowolony z tego faktu.
- Poradzę sobie. - Odpowiedział na jej propozycję. Może nie wiedział jeszcze do końca jak, ale plan na pewno ułoży. Miał już trochę informacji, o ile nie robiła go w konia. A jeśli robiła, to żadna strata dla niego. W końcu to nie siebie by zamordował w ramach odwetu. A że parę osób zginęłoby tylko przez to, że poczochraniec postanowił go wrobić. Ba, nawet sumienie by miał czyste, gdyby się okazało, że to nie te osoby. W końcu to nie byłaby jego wina, że ktoś go okłamał.
Blue Bird zdawał sobie sprawę, w jak bliskim sąsiedztwie z krawędzią klifu się znajdował. Dlatego teraz poziom jego czujności wzrósł, choć nie zakładał, żeby poczochraniec zamierzał po prostu go popchnąć. To i tak byłoby głupie. Był od niej większy, jeszcze sama by wystrzeliła w powietrze poza krawędzią klifu. Tym bardziej, że woda nie dała o sobie zapomnieć, bo zaczęła rozbijać się o skały. Ostatnie czego by chciał to bliskie spotkanie z tym akwenem. Przy odrobinie pecha skończyłoby się to dla niego tragicznie. Niemniej nie był zdjęty strachem. Raz - nie planował się znaleźć tam na dole, Dwa - rzadko kiedy się bał, nawet gdy sytuacja była podbramkowa. Czego jak czego, ale odwagi nie można było mu odmówić. Odwagi, a może głupoty?
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t107-blue-bird#137
Ianthe

Potajemny Lekarz

Ianthe

LICZBA POSTÓW : 37
DATA DOŁĄCZENIA : 12/09/2018

Skalisty Brzeg - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg - Page 2 EmptySob Wrz 22, 2018 1:04 am

Zbyt osobiście? A jak miała traktować, jeśli nie zbyt osobiście? Zmrużyła oczy ze złością. Czy w takim razie zasugerował jej, że znęca się tak nad każdym, kogo tylko spotka, byleby mieć zajęcie? Ianthe sama nie wiedziała, czy to byłaby dobra, czy zła wiadomość – dotychczas sądziła, że to zbyt osobiście wystąpiło przez wzgląd na sytuację z siostrą, bo w końcu nie na co dzień traci się kogoś bliskiego, więc po prostu próbował wyładować na niej swoje uczucia. Jeśli jednak to dokuczanie jej było tylko jednym z wielu, to dlaczego jeszcze mu się nie znudziło?
Jesteś sadystą – stwierdziła więc. – Co to za pokrętna logika z tym odbieraniem? Może od razu przywłaszczysz sobie wszystko, co moje, ponieważ tak chcesz?
Ta cicha i niewyraźna groźba, że mógłby ją ponownie okraść, nawet gdyby dzisiaj wyszła zwycięsko, wcale jej się nie spodobała – Blue w końcu wiedział, gdzie mieszkała, wiedział, jak wyglądała i wiedział, że siłą od kradzieży go nie powstrzyma, bo nawet by nie umiała. Zaczęła się na nowo martwić, że może czeka ją niechciana przeprowadzka.
Sama już nie wiedziała, jak działał na nią ten jego cyniczny uśmiech – czy wprawiał w jeszcze większą złość, czy w zakłopotanie, czy rozczulał, czy może w końcu powodował, że także i ona nieco podnosiła kąciki ust, nawet jeśli nieświadomie. Rozegrała z nim już tej nocy tyle walk na spojrzenia i uśmiechy, że całkiem się pogubiła, kto wygrywał. Aby więc zresetować chociaż na moment umysł, opuściła głowę, westchnęła przeciągle i znowu ją podniosła, ale tym razem wlepiła spojrzenie w Księżyc. Zaczęła mówić tak, jakby zwracała się właśnie do niego, chyba jedynego świadka ich uroczego spotkania.
Jest cenny, ale ty pewnie tego nie zrozumiesz. Właściwie nie wiem, czy rozumiesz cokolwiek oprócz kradzieży. Może twoja siostra rozumiała za ciebie. Nie mam pojęcia, kto teraz to będzie robił. – Znowu, wbrew temu, co wcześniej myślała i jak ganiła samą siebie, wróciła do tematu tej małej, w dodatku znowu postanowiła wystąpić w roli kogoś, kto poucza Blue w kontaktach międzyludzkich, nawet jeśli sama była w nich po prostu ułomna.
Patrzenie na Księżyc trochę ją uspokoiło, więc postanowiła zamknąć już usta i pozwolić mężczyźnie przetrawić te słowa. Właściwie nie miała już ochoty już dłużej z nim walczyć, bo zaczęła zastanawiać się nad tym, co wcześniej jej powiedział: po co zadaje sobie aż tyle trudu? Czy faktycznie chodziło tylko o ten przeklęty nożyk, który owszem, miał dla niej niemałą wartość sentymentalną, ale którego z drugiej strony wcale nie trzymała w zamkniętej gablotce w ukrytym miejscu, ale nadal kroiła nim jakieś brudne zioła i owoce? Czy może po prostu chciała mu coś udowodnić, sama nie wiedziała co – że nie jest gorsza? Że fakt, że jest nimfą, nie oznacza, że wszystkie swoje problemy musi rozwiązywać za pomocą nimfich mocy? Że wcale nie jest czymś, tylko kimś?
Spojrzała powoli znowu na Blue. A może chodziło jeszcze o coś innego?
Zeszły z niej wszystkie złe emocje i stwierdziła, że pal licho, skoro nie chce jej pomocy przy odnalezieniu mordercy, to ona już nie wie, czego on chce, i nie będzie się mu dłużej naprzykrzać. Tak się ucieszyła własnym postanowieniem, że aż naszła ją ochota na zabawę – tylko że Ianthe była najadą, a w przypadku najady dobra zabawa oznaczała wodę. Stwierdziła więc, że na pożegnanie zabierze Blue na dół, do wody, aby się popluskał, może nawet zrobi to wraz z nim, a potem po prostu sobie pójdzie.
Nie wiedziała, czy ta nagła decyzja była do końca świadoma, bo zamiast głosu rozsądku zaczęła już tylko słyszeć odgłos fal, które wcześniej sama wywołała, zapraszających ją zalotnie do siebie. Nie była w żadnym jeziorze od dawna, a każda najada powinna przecież raz na czas, im częściej, tym lepiej, się w takim popluskać – inaczej z jej zmysłami i opanowaniem, gdy ponownie znajdzie się tak blisko ogromnej wody, może być krucho.
Nie chciała wpychać go tam siłą, zwłaszcza że wiedziała, że ludzie niekoniecznie lubią skoki z takiej wysokości, więc ruchem dłoni podprowadziła aż tutaj falę, która po prostu delikatnie go ze sobą zabrała na dół.
Nie czekając ani chwili, sama skoczyła od razu z klifu i z gracją zanurkowała w jeziorze. Zaczęła od razu opadać na dno, jednak nie przejmowała się tym, a jedynie rozluźniła wszystkie mięśnie i cieszyła się zbawiennym wpływem wody na jej ciało. Jednocześnie powoli znowu zaczynała myśleć trzeźwo.
I po paru sekundach zdała sobie sprawę, że coś było nie tak. Coś jej nie pasowało.
Nie czuła, aby Blue wypłynął na wierzch. Ta myśl ostatecznie przywróciła jej zdrowy rozsądek – natychmiast się rozejrzała i powędrowała za nim wzrokiem. Zobaczyła go, gdy opadał na dno – nie minęło dużo czasu, zaledwie kilkanaście, może kilkadziesiąt sekund, ale przecież nie był najadą, nie miał czym oddychać w wodzie.
Od razu pokierowała wodą tak, aby ta wypchnęła go na powierzchnię, a sama w mgnieniu oka znalazła się obok niego.
Blue? – zapytała przerażona. Odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła, że miał otwarte oczy i oddychał, tylko chyba po prostu był zaskoczony. Złapała go kurczowo za ramiona, jakby bojąc się, że znowu pójdzie na dno, mimo że już całkiem świadomie kontrolowała wodę i nie dopuściłaby, żeby tak się stało. Zaczęła z nim płynąć w stronę brzegu. – Blue, czy ty nie umiesz pływać? – zapytała, jeszcze niepewna, czy on naprawdę się topił, czy może tylko udawał, aby się podroczyć. – Ale jak to nie umiesz pływać? Czy nie wszyscy umieją? – przeraziła się, mówiąc sama do siebie. – Naprawdę nie chciałam cię krzywdzić. Nie. Nie skrzywdziłabym cię. To miała być zabawa. Przecież woda jest wspaniała. – Chciała się jakoś usprawiedliwić, chociaż wiedziała, że pewnie to nic nie da. Zapomniała całkowicie o tym, że przecież on mógł nawet nie połączyć jej z tym wypadkiem, bo ostatecznie go nie pchnęła.
Przy brzegu od razu oparła go plecami o ziemię, aby mieć pewność, że już nic się nie stanie. Chciała nawet pomóc mu wyjść, ale przeraziła się, że pewnie nie będzie chciał, aby go dalej dotykała, więc jak oparzona odpłynęła do tyłu i teraz tylko niepewnie na niego patrzyła.
Jako najada właściwie dopiero teraz znajdowała się przed nim w swojej najprawdziwszej formie – co prawda nieróżniącej się zbyt wiele od tej na co dzień, ale jednak. Ubranie jako jedyne zachowało się jak ludzkie – miała je całkiem przemoknięte i ściśle przylegające do skóry, aż czuła się naga – jak zresztą każda najada zanurzona w wodzie. Jej włosy jednak nie oklapły i nie nabrały wody jak jego, a jedynie zaczęły bujniejszymi i bardziej lśniącymi falami opadać na ciało, a niebieskie… nie, Ianthe dopiero w tym momencie zorientowała się, że jej oczy nie były dłużej niebieskie, ale od chwili znowu złote, bo nieświadomie od razu chciała sprawdzić, czy Blue na pewno żyje. Jego aura biła jednak od niego wyraźnie i zdecydowanie, czuła, jak bombardowała ją nabuzowanymi emocjami, więc szybko ponownie wróciła do niebieskich tęczówek, współgrających z kolorem jeziora. Od razu doznała zawrotów głowy przez ponowne użycie mocy w tak krótkim odstępie czasu i aż na moment bezwiednie się cała zanurzyła. Szybko jednak wyłoniła się ponownie, powoli, nieśmiało, i teraz patrzyła na niego zza włosów zakrywających jej twarz, gotowa przyjąć najgorszą reprymendę. Nie przejmowała się tym, że z pewnością nie wyglądała jak zwykły człowiek po kąpieli, a jedynie jak jakiś dziwny cud wynurzający się z głębi. Z tego całego zamieszania zapomniała nawet zupełnie o swoim nożyku.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t110-ianthe https://absitomen.forumpolish.com/t108-ianthe
Blue Bird

Samotnik

Blue Bird

LICZBA POSTÓW : 35
DATA DOŁĄCZENIA : 11/09/2018

Skalisty Brzeg - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg - Page 2 EmptySob Wrz 22, 2018 1:23 pm

Spojrzał na nią z rezerwą, kiedy postawiła tę swoją tezę. Nie była wcale błędna, Blue Bird w końcu wolał się znęcać nad innymi, niż żeby inni się nad nim znęcali. Taki mechanizm obronny. Za dużo krzywdy odebrał za dzieciaka, dlatego teraz to on wolał być tym, który dręczy. Wrócić do statusu dręczonego nie pozwoli sobie za nic. Taki stan rzeczy podobał mu się, nie zamierzał nic zmieniać. Choć zwykle nie wdawał się w bezpośrednią interakcję, zazwyczaj uderzał w ludzi (i nieludzi) po prostu odbierając im ich cenne rzeczy lub cały dobytek. Bardzo rzadko, żeby nie powiedzieć, że nigdy, zdarzało mu się w ogóle przeciągnąć tak długą konwersację, w której po prostu dalej znęcałby się nad kimś, ale już bezpośrednio. Nie to, żeby to było dla niego czymś dziwnym, niekomfortowym. Całkiem dobrze mu szło. Dlatego, gdy usłyszał to stwierdzenie, to w żaden sposób go to nie dotknęło. Po prostu był to fakt, a z faktami nie ma co dyskutować. Nie było też możliwości by wyprowadzić ją z błędu, skoro trafiła w punkt. Trzeba było jej pogratulować błyskotliwości, że po tak krótkim czasie trwania ich wątpliwej jakości znajomości, potrafiła go zdefiniować. Owszem, był sadystą. Niczego nowego mu tym nie oznajmiła. On się z nią zgadzał. Nie rozumiał tylko tego oburzenia, a może zaskoczenia. Że niby jak on mógł taki być? Mógł.
Chciał zadać jej pytanie, czy urodziła się wczoraj albo czy jest nowa w tym miejscu, bo tutaj tak rzeczy funkcjonują. Jeśli coś masz i nie chcesz tego stracić to tego pilnujesz. Ale czasem zdarzy się tak, że tę rzecz przejmie ktoś sprytniejszy, ktoś kto potrafi to zrobić. Wtedy z reguły należało szybko zapomnieć o przedmiocie, bo zasada była taka, że nie oddawano skradzionych przedmiotów. Chyba, że było się amatorem. Albo dostawało się za przedmiot konkretną propozycję. Ani jedna, ani druga rzecz nie została spełniona. Dlatego nożyk, choć chwilowo wylądował w kieszeni potargańca tylko po to, by dać jej fałszywą nadzieję, znajdował się teraz w jego dłoni. A może nie chodziło o fałszywą nadzieję, a po prostu był to swojego rodzaju prztyczek, który miał przypomnieć jej kto tu był sprytniejszy i jak tu sprawy działają? To było dziwne, że uwierzyła w to, że odda jej ten nożyk za tak mierną, nieprecyzyjną informację. Zresztą z informacjami było tak, że łatwo było je sprzedawać, a nigdy nie było pewności czy są prawdziwe czy też fałszywe. Dlatego podchodził do tego wszystkiego z rezerwą. No i na wszelki wypadek zatrzymał jednak ostrze. Choć pozwolił chyba jej uwierzyć, że przystał na układ i jak honorowy człowiek dotrzyma swojej części. Nie, świat tak nie funkcjonował, przynajmniej nie w slumsach. Powinna już to wiedzieć, jeśli spędziła tu dostatecznie dużo czasu. Jeśli do tej pory nie posiadła takiej podstawowej wiedzy to czym prędzej powinna sobie znaleźć inne lokum niż w slumsach, może jakaś wieś. Bo tamta dzielnica ją pożre za samą jej niewinność przechodzącą po prostu w naiwność. Powinna być mu teraz wdzięczna za przyspieszony kurs funkcjonowania w slumsach. Być może po tym wszystkim zacznie trzeźwo patrzeć na wszystko. I może przestanie mieć pretensje o to, jak tutaj jest. Jacy są tutaj ludzie.
Kolejne jej słowa w żaden sposób nie dotarły do niego. Po prostu odbiły się od ściany. Tak jak to napisano - ciężko było go zranić, jeszcze trudniej było go obrazić. Do tego drugiego był przyzwyczajony, to działo się na porządku dziennym. Twierdzenie, że ma ciężko z myśleniem a bez siostry będzie miał jeszcze większy problem nie dotknęło go. Obrzucił ją swoim standardowym, beznamiętnym spojrzeniem i trwał w milczeniu. Nożyk był dla niej cenny, nawet jeśli uznała, że on tego nie zrozumie (a zrozumiał, a osobiste przyznanie, że ostrze ma wartość podbija niemiłosiernie cenę) to nie próbowała go odzyskać. Albo inaczej - miernie jej to szło. Zupełnie nie ten kierunek powinna obrać. Miała i tak szczęście, że tych subtelnych obelg nie brał do siebie i nie podbijał przez to stawki za nożyk. Ta, ogromne szczęście. Można skakać z radości.
Wszystko co się wydarzyło potem dla niego działo się w zwolnionym tempie. I on był w zwolnionym tempie, zamknięty poza czasoprzestrzenią, bo nijak mógł zareagować na kolejne zdarzenia. W jednej chwili był na klifie, w drugiej stał się cały mokry i co gorsza, stracił grunt pod stopami. Jak kamień w wodę nabierało nowego znaczenia. Blue Bird, którego fala dosłownie zmyła z klifu i wciągnęła do jeziora, poszedł na dno. Powoli i spokojnie, jak jakiś nieistotny farfocel, który ktoś upuścił nad taflą. Mając ślepia szeroko otwarte, nie wiadomo czy ze strachu czy może z zaskoczenia, a może przez to, że docierała do niego świadomość, gdzie się znalazł. A może to wywołała jedna wielka mieszanka uczuć. Bezwiednie zacisnął swoje palce na ostrzu, na tyle mocno, że przeszyło ono materiał jego czarnej rękawiczki jak i jego skórę. Nawet nie poczuł bólu. Jedynie dostrzegł, że kiedy on szedł na dno, jak jednoosobowa wersja Titanica, obok niego w wodzie pojawiła się szkarłatna smuga, która rozmywała się bliżej góry, mająca bardzo intensywny kolor u dołu, tuż przy jego dłoni. Niemniej jednak nie wypuścił ostrza z dłoni. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że weszło w niego tak głęboko. Dobrze, że palców sobie nie upieprzył, chociaż czy to teraz miało jakieś znaczenie? I tak za chwilę będzie martwy. Żałosne. Umrzeć w wodzie.
On nawet nie walczył. Jego ciało nie poruszało się w sposób, który wskazywałby na to, że próbuje wydostać się na powierzchnię. Tak, to była jego pierwsza styczność z głęboką wodą. I tak, zamurowało go. Sama świadomość, że znalazł się tutaj a on nie potrafił pływać.
Obserwował jak szkarłatna smuga umyka ku powierzchni, a on nie potrafił. Ech, żeby zazdrościć własnej krwi? Kątem okna zarejestrował, jak poczochraniec wskakuje do wody, prawdopodobnie by popatrzeć sobie jak on traci resztki oddechu. I to niby on był sadystą? W takim wypadku ją należało oskarżyć o hipokryzję. Przez cały ten czas jego myśli były odcięte, jakby one zostały na powierzchni a tylko jego durne cielsko poszło na dno. Nawet myśli potrafiły się utrzymać na powierzchni? A on nie potrafił? To naprawdę było żałosne? Ale najbardziej irytujące z tego wszystkiego było to, że nie potrafił zmusić swojego cielska do walki z żywiołem. Po prostu z miejsca się poddał.
Kończyło się powietrze, czuł to w płucach. Jeszcze trochę i się zapadną i to tyle. Potarganiec zabierze sobie nożyk a jego cielsko oskubią ryby. Wspaniale. Śmierci chyba się nie bał. Po prostu nie godził się na to, żeby była aż tak żałosna.
A potem coś szarpnęło go ku górze.
Kiedy jego baniak znalazł się ponad wodą, jego umysł wysłał natychmiast sygnał do jego płuc. Oddychać. Wziął wdech, to będzie chyba jego ulubiony wdech spośród wszystkich. Zapamięta go do końca! Ale nie był na tyle głupi by stwierdzić, że nagle sam z siebie wypłynął. Że niby woda postanowiła go wypluć?
Nie odezwał się, kiedy poczochraniec do niego dopadł i go złapał. I jeszcze zaczęła go ciągnąć w stronę brzegu. A on obserwował cały czas miejsce, w którym przed chwilą się pojawił ponad taflą. Obserwował karmazynowy ślad, który ciągnął się za nimi. I o ile to nie ona miała te swoje krwiste, kobiece sprawy, to z dłoni można było naprawdę porządnie krwawić. Przez całą podróż w stronę brzegu nie był responsywny. Jego umysł zaczynał na nowo mielić wydarzenia, zdrajca jeden, który został na powierzchni. Nie, to nie było realne, żeby jakaś fala go zwinęła z klifu. W ogóle skąd taka fala pośrodku jeziora, w zwykłą, bezwietrzną noc? Gdy poczuł pod sobą płyciznę, wyrwał się od poczochrańca, dziękuję bardzo za holowanie, i wyczłapał na brzeg kilka metrów od nimfy. Znaczy, nawet nie wiedział, że to nimfa. Jeszcze? W każdym razie po jego postawie, nawet w tym człapaniu w wodzie zdało się dostrzec, że jest wściekły. No i był. Na siebie. Że nie potrafił pływać, że poszedł na dno jak wór kamieni, że nawet nie walczył. Że jakaś potargana lekarka musiała go ściągnąć na brzeg. Czy był wdzięczny? Nie był. Nie znał takiego hasła. Nikt jej o pomoc nie prosił, po co to zrobiła? Żeby się teraz nad nim pastwić. Nawet nie wiedział, że została gdzieś z tyłu.
Spojrzał na swoją dłoń i zaklął, kiedy spróbował nią poruszyć. Brawo dnia niego, za wbijanie w swoją własną dłoń ostrza. A może powinien sobie pogratulować jak mocnego uścisku. Klapnął na ziemi i wolną dłonią zaczął szukać po swoich kieszeniach. Potrzebował czegoś, czym będzie mógł ucisnąć rany, żeby nie krwawić jak dziewica po defloracji.
Podniósł wzrok na jezioro i zobaczył potargańca w wodzie. Potargańca, który wyglądał inaczej jak wcześniej. Blue Bird, wiadomo, z wieloma istotami się spotkał, ale z nimfą jako taką nie miał przyjemności. W przeciwnym wypadku by go tutaj nie było, a jakaś najda hasałaby zadowolona z tego, że przywłaszczyła sobie trochę młodości.
I choć z początku łypnął na nią nieprzychylnie, bo jednak była zła i okropna, bo go dowlokła na brzeg tylko po to by się potem znęcać nad nim, to jego spojrzenie złagodniało. Może nie jakoś tak diametralnie, ale jak na niego to i tak był sukces. Zwłaszcza, że był wściekły. Na cały świat, ale głównie na siebie. Na to, że jest takim wspaniałym pływakiem. Gdyby była konkurencja w topieniu się to pewnie by wygrał.
Nawet przestał siebie obszukiwać tylko gapił się w tamtą stronę, po prostu drugą ręką przyciskając pierwszą. I przez pewien czas siedział tak i się gapił. Nimfy może nie spotkał (do tej pory!) ale słyszał o nich. I cóż, zaraz przypomniało mu się stwierdzenie, czym one się karmiły.
Wypuścił głośno powietrze z siebie, opuszczając głowę. Cholera, dał się zrobić na szaro. Dał się podejść nimfie? Cały czas jak myślał, że to on rozdaje karty, to był w błędzie? Taki był jej plan? A co jeżeli to wszystko to był jej plan? Zaczynając od zasztyletowania siostry (bo dużo niby wiedziała o napastniku, a dalej nie wiedział skąd).
Czuł się słaby i nie było związane to tylko z raną, ale prawdopodobnie z obecnością poczochrańca. Nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby po prostu wstać i spieprzać. A w spieprzaniu był dobry, codziennie trenował.
- Wyłaź. - Mruknął, dopiero po tym podnosząc na nią wzrok.
Niech wyłazi, niech całuje, niech zabija. Amen.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t107-blue-bird#137
Ianthe

Potajemny Lekarz

Ianthe

LICZBA POSTÓW : 37
DATA DOŁĄCZENIA : 12/09/2018

Skalisty Brzeg - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg - Page 2 EmptySob Wrz 22, 2018 2:50 pm

Dopiero gdy go uratowała i zauważyła, za czym wodził wzrokiem, dojrzała smugę rozrzedzającej się powoli krwi. Przeraziła się, że nie kontrolowała wody nawet na tyle, aby uchronić go przed zahaczeniem o jakiś kamień, ale kiedy wypuścił z ręki na trawę zakrwawiony nożyk, sprawcę całego dzisiejszego spotkania i wszystkich nieszczęść, odetchnęła z ulgą.
Jak mogła być tak głupia, by założyć z całą pewnością, że Blue umiał pływać? Przecież pamięta, jak jej siostry śmiały się z jakichś nieszczęśników, których dla zabawy wpierw wrzucały do jeziora Baso Aintzira, aby ich podtopić, a dopiero potem śmiertelnie pocałować. No i ci biedni mężczyźni faktycznie prawie się topili, żałośnie próbowali łapać oddech, wypłynąć na powierzchnię, walczyć ze sztucznymi falami. No właśnie – próbowali, czyli w mniemaniu Ianthe jakieś umiejętności, nawet jeśli mierne, posiadali, tylko po prostu najady nie chciały wtedy dać im satysfakcji i same sterowały wodą. Ale czy kiedykolwiek widziała w wodzie kogoś, kto po prostu leciał w dół jak kamień, nawet nie wiedząc, jak machać kończynami, i godził się ze śmiercią? Dlaczego Blue nie walczył, dlaczego nie próbował robić czegokolwiek, żeby się z wody wydostać, tylko zamiast tego skupiał się na trzymaniu nożyka i po prostu szedł na dno? Tego nie rozumiała.
Wahała się jeszcze, czy jej wyjście na powierzchnię to na pewno dobry pomysł, czy nie lepiej byłoby, gdyby teraz uciekła, zanurzyła się w wodzie i popłynęła gdzieś głęboko, aby posiedzieć tam parę godzin i przeczekać, aż Blue na pewno stąd pójdzie i będzie bezpiecznie, ewentualnie po prostu przepłynęła na drugą stronę i pobiegła okrężną drogą w stronę slumsów. Ale stwierdziła, że skoro już jest tak beznadziejna, że przestała panować nad swoimi nimfimi zdolnościami, to musi wziąć za to odpowiedzialność i ponownie stanąć, a raczej usiąść, oko w oko z Blue.
Nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, że tak długie oderwanie od otwartej wody może skutkować jej słabszą koncentracją i opanowaniem, gdy znowu znajdzie się w pobliżu jakiegoś morza czy jeziora – ba, możliwe, że nawet jej niekontrolowanie widzenie aury było tym spowodowane. Wiedziała, że najady powinny raz na czas wracać na łono natury, aby się zregenerować, jednak sądziła, że kontakt na co dzień z wodą w slumsach i z pyraustami czy różnymi ptaszkami w zupełności wystarczał.
Wygrzebała się w końcu na powierzchnię bardzo wolno i ostrożnie, kilka metrów od Blue, nie spuszczając z niego oka. Usiadła tam na piętach i pokojowo położyła ręce na własnych kolanach. Nie wiedziała, czy będzie chciał się na nią rzucić ze złością, czy właśnie wręcz przeciwnie, przestraszy się jej, jeśli ta znajdzie się zbyt blisko, dlatego stwierdziła, że dla obojga to będzie bezpieczny dystans. Osobiście czuła się na nieco uprzywilejowanej pozycji z racji znajdującej się tuż obok wody, w końcu w każdym momencie mogła do niej znów wskoczyć, jednak pamiętała, jak błyskawicznie powalił ją na ziemię jeszcze przed jakąś godziną czy nawet kilkoma, na klifie, gdy wyjawiła mu, że coś wie o zabójcy jego siostry.
Po jego nieufnym spojrzeniu domyśliła się już, jak wyglądała, do tego czuła, że jej ubranie przerodziło się właściwie w drugą skórę, więc zaczęła nerwowo zasłaniać je włosami, chociaż szybko dała sobie z tym spokój, bo w końcu i tak do całkowitego porządku się nie doprowadzi. Odgarnęła więc jednak kosmyki tak, aby jej nie przeszkadzały, i niemo, samym tylko wzrokiem, próbowała jakoś powiedzieć Blue: przepraszam.
Czy domyślił się już, kim była? Słyszał wcześniej o nimfach wodnych? Wiedziała, że z samymi magicznymi stworzeniami się spotkał, ale wątpiła, aby miał do czynienia z najadą albo driadą – dobrze znała charakter pozostałych sióstr i raczej żadna z nich nie puściłaby go żywego, były dla nich zbyt piękną i przyjemną zdobyczą. To tylko Ianthe polowała na brzydkich i niechcianych. Musiał się domyślić, stwierdziła, bo najady były jedynymi stworzeniami na Wyspie naturalnie zdolnymi do kontroli wody, zresztą wcześniej, gdy tylko ujawniła swoją przeklętą moc w oczach, zapytał wprost, kim – nie, nie kim, ale czym – była. A teraz kazał jej tylko wyjść. Po prostu kazał jej wyjść, nie uciekał, nie krzyczał, żeby trzymała się z dala, aby poszła do stu diabłów – nie, ona miała wyjść, tak jakby nic się właśnie nie wydarzyło.
Nie bał się? Przecież jeśli cokolwiek wiedział o nimfach, musiał też wiedzieć o ich specjalnych pocałunkach, nie ma opcji, żeby mu to umknęło. Co tam jeszcze ludzie czasami gadali o nimfach? Że są bezuczuciowe (zazwyczaj prawda, chociaż Ianthe ze wszystkich sił starała się taka nie być) czy że zabijają tylko mężczyzn (to również powinno zmusić Blue do ucieczki, a nie do mówienia jej, aby wyłaziła).Kiedyś jeszcze usłyszała najgłupszy przesąd w życiu, że aby uniknąć spotkania z nimfą, trzeba iść po lewej stronie drogi i liczyć od tysiąca w dół – no i cóż, widocznie Blue nigdy tego nie robił i teraz, masz babo placek, spotkał jedną, w dodatku dość szybko się przekonał, jak może być niebezpieczna. Cholerne przesądy, które czasem okazują się prawdą.
Złapała się za koniec swojej sukienki i szybko zaczęła pozbywać się z fragmentu ubrania wody, dłonią kierując ją na ziemię. Spróbowała gołymi rękami oderwać kawałek materiału, ale była zbyt zdenerwowana, więc po prostu sięgnęła po ten swój przeklęty nożyk, teraz cały brudny od krwi Blue, po czym z trudem zrobiła w ubraniu byle jaką dziurę. Zaczęła się z sukienką szarpać, w końcu udało jej się oderwać jakiś fragment, nawet większy, niż planowała, wycisnęła z niego wodę ponownie, tak aby był już prawie suchy, i wyprostowała się w stronę Blue. A nożyk odrzuciła gdzieś na bok, pal go licho, nawet nie patrzyła gdzie.
Mogę zatamować – zaproponowała, wyciągając ręce w jego stronę, ale szybko je unieruchomiła, bo przecież mogłaby go jeszcze tym przestraszyć. – Jeśli pozwolisz.
Nie spodziewała się, że ten głupi nożyk może zrobić aż taką ranę, w końcu sama wcześniej zacisnęła na nim z całej siły dłoń, a ten jej nie naciął skóry, a jedynie wbił się boleśnie, jednak widocznie nie doceniła jego możliwości (albo możliwości uścisku mężczyzny). Jeszcze bardziej nie spodziewała się jednak, że Blue go w ogóle będzie trzymał, bo niby po co, w jakim celu? Przecież nic dla niego nie znaczył, był raczej głupią zabawką służącą do wkurzania irytującej go nimfy, niczym wartościowym.
Widziała po nim, co myślał: pewnie specjalnie zrzuciła go do wody, aby go wreszcie zabić. Za nic w świecie nie chciała, by trwał w takim przekonaniu, więc powiedziała na swoje usprawiedliwienie:
To był wypadek. – Nie ma to jak „przypadkowo” zrzucić kogoś z klifu. – Wiem, że mi nie wierzysz, ale nie chcę cię skrzywdzić. Mówiłam już wcześniej. Ja tylko chciałam nożyk… – dokończyła cicho, mimo że w końcu ten głupi kawałek ostrza leżał gdzieś w trawie i czekał spokojnie, aż pewna dwójka ponownie zacznie się o niego kłócić, turlać po ziemi i wzajemnie podtapiać. Ale Ianthe już nie miała zamiaru tego robić, o nie, nawet jeśli Blue znowu by go zabrał, to niech już bierze, niech bierze i gdzieś sprzeda, zakopie, zabije nim kogoś (pewnie jakąś muchę, bo człowieka to by tym głęboko nie zranił), cokolwiek. Ona już miała dość.
Właściwie fakt, że uratowała go przed wodą zamiast pozwolić mu się utopić albo zamiast wyssać z niego młodość, przemawiał na jej korzyść i powinien nieco przemówić do rozumu Blue, gdyby ten upierał się, że nimfa jednak chciała go sprzątnąć, ale Ianthe i tak wolała na wszelki wypadek zapewnić go o tym własnymi słowami – nawet jeśli weźmie je za kłamstwo, bo pewnie weźmie, to przynajmniej ona będzie mieć czyste sumienie.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t110-ianthe https://absitomen.forumpolish.com/t108-ianthe
Blue Bird

Samotnik

Blue Bird

LICZBA POSTÓW : 35
DATA DOŁĄCZENIA : 11/09/2018

Skalisty Brzeg - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg - Page 2 EmptySob Wrz 22, 2018 7:14 pm

Blue Bird w chwili, w którym wpadł na głęboką wodę, musiał chyba od razu pogodzić się ze swoim losem. On nie pływał. A ludzie nie rodzili się z taką umiejętnością. Dlatego nawet nie próbował podjąć tej bezsensownej, z góry skazanej na porażkę walki. Tak prosto pogodził się ze swoim losem. Przecież nie raz stawał twarzą w twarz ze śmiercią i nie raz udało mu się ją wymanewrować. A tym razem wiedział, że tak łatwo nie będzie. Coś, co go przerosło. Znikąd pomocy. Teoretycznie. Wolał chyba tak po prostu pójść na dno, niż dawać poczochrańcowi satysfakcję z tego, jak desperacko próbowałby się utrzymać na powierzchni. On doskonale wiedział, że by się tam nie utrzymał. Chciał oszczędzić sobie wstydu.
Samo zaciśnięcie dłoni na ostrzu było od niego niezależne, jakby w ten sposób cała wściekłośc wymieszana z bezradnością miały go opuścić. Bo po co by mu to było? Nic więcej nie mógł zrobić. Wzmocnienie uścisku, przekroczenie w tym własnych limitów. Tylko tyle mógł. I teraz tego żałował, choć wtedy pewnie nawet nie zakładał, że w ogóle się stamtąd wydostanie. Tak samo jak wyrwanie tego ostrza, które weszło w jego dłoń - okropnie nieprzyjemne a przy tym głupie. Wolno tak wyrywać z siebie wbite przedmioty? Czy wtedy krwawienie nie stawało się jeszcze bardziej intensywne? Nie pomyślał o tym, bo ze wściekłością wręcz wyrwał przedmiot z siebie.
Od momentu, w którym powiedział jej, żeby wyłaziła, miał wzrok zatopiony w niej. I bynajmniej, nie spadał mu on na jej sylwetkę. Blue Bird nie był szczeniakiem, który pierwszy raz widział nagą (prawie) kobietę. Poza tym - była ona teraz zagrożeniem, więc głupotą byłoby rozpraszać się i zjeżdżać wzrokiem gdzieś niżej. Choć oczywiście korciło, to jakiś zdrowy rozsądek miał. I chyba na pierwszym miejscu stawiał teraz czujność. Bo najwyraźniej wcześniej nie miał jej wystarczająco skoro dał się podejść. Na tyle, że uwierzył w swoje prowadzenie, by potem wylądować w wodzie.
Ona mogła zatamować krwawienie? Tak jak zrobiła to z Kawką? Oczywiście to była tylko ironiczna myśl, doskonale zdawał sobie sprawę, że nie stoi za śmiercią Kawki, że nie dała rady jej uratować specjalnie. Chociaż teraz po tym wszystkim zaczynał wątpić w jej szczere, dobre intencje. Zaczynał mieć mętlik w głowie i nie podobało mu się to. Nie odpowiedział. Nie tak od razu.
Blue Bird uniósł lekko brew, nie prychnął prześmiewczo, kiedy powiedziała mu, że to wypadek. JAK mógł to być wypadek? JAK nagle taka fala pojawiła się znikąd akurat po to, żeby wciągnąć go za sobą do wody. Absolutnie nie wierzył w wersję, że był to tylko wypadek.
Przeniósł wzrok na swoją ranę i zaklął siarczyście pod nosem. Wyglądała paskudnie, ale wciąż nie mogła stawać do walki o tytuł tej najpaskudniejszej, jaką kiedykolwiek miał. Zdarzały się jeszcze gorsze, zdarzało się, że potrafił dostrzec swoją kość. To były te gorsze rany. Zdjął jakoś sprawnie rozciętą rękawiczkę, która nie nadawała się już do niczego. Obejrzał ranę jeszcze dokładniej i póki co była czysta, żadnego piachu w środku; teraz tego pilnował.
Wrócił spojrzeniem na nimfę. Przesunął po jej sylwetce krótko wzrokiem, coś szarpnęło go za żołądek, ale to nie było uczucie, jak gdyby zaraz miał się pohaftować. To było dalej to nieprzyjemne uczucie, które pojawiło się gdy zobaczył ją po raz pierwszy. Skoro już zaczęła rwać z siebie suknię, nie tak dosłownie, to co jej będzie przeszkadzał. Skoro jest lekarzem i chciała go opatrzyć to czemu nie? Hm, może dlatego, że nie potrafił jej teraz zaufać. Nie chodziło o sam fakt bycia nimfą, choć i to nie wpływało zbyt korzystnie na tę sytuację. Chodziło o to, że w ogóle przyszło jej na myśl by coś takiego zrobić a potem opowiadać, że nie chciała. Jasne, był dupkiem wobec niej, ale nigdy nie przegiął. Nie aż tak. Nie wiedział co czuje. Ale najprawdopodobniej było to rozczarowanie. Czemu ono było najsilniejsze z nich wszystkich? Nie potrafił podać powodu.
- Chodź. - Powiedział beznamiętnie, wracając chyba do punktu, w którym zwracał się do innych pojedynczymi hasłami. Dodatkowo pewnie zmarznie, bo mimo że lato to noce chłodne, nabawi się zapalenia płuc i skiśnie gdzieś na ulicy. Tyle.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t107-blue-bird#137
Ianthe

Potajemny Lekarz

Ianthe

LICZBA POSTÓW : 37
DATA DOŁĄCZENIA : 12/09/2018

Skalisty Brzeg - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg - Page 2 EmptySob Wrz 22, 2018 7:52 pm

Nawet gdyby Blue zaczął się natarczywie wpatrywać w jej ciało, miałaby to w głębokim poważaniu. Jako nimfa zawsze zauważała podobne spojrzenia, ale nie zwracała na nie uwagi – ani jej nie schlebiały, ani nie wywoływały złości, były po prostu neutralne. To było dla niej jak coś przypisanego do jej rasy, nierozłączne, nad czym nie było sensu rozmyślać – zazwyczaj ważniejsze dla niej było, aby nikt nie zwracał uwagi na twarz, po której o wiele łatwiej można potem kogoś odnaleźć.
Wiedziała, że słowo „wypadek” nie było najlepszym określeniem tego, co się stało, ale cóż – jak inaczej właściwie miała to nazwać? Sama teraz, po paru minutach, gdy ochłonęła i porządnie wypluskała się w wodzie, nie bardzo kojarzyła, co stało się w ostatnich sekundach przed... jednym niechcianym skokiem i drugim chcianym. To woda ją właściwie zawołała, zawołała po prostu jej wewnętrzną najadę i rozkazała jej przyjść. A że razem z wewnętrzną najadą istniała jeszcze zewnętrzna Ianthe, która akurat w tamtym momencie była na etapie uspokajania się i niedenerwowania na Blue, to... no wyszło, jak wyszło, Ianthe chciała, nie chciała, czasu nie cofnie. Jej zdaniem to był wypadek, choćby nieważne jak wzrok Blue temu nie dowierzał, ale nie będzie się teraz tłumaczyć z całej swojej złożonej natury, bo to nie miało sensu. Ważne, że ostatecznie chłopakowi nic się nie stało, że tak jak planowała od poszatku, nie skrzywdziła go (chociaż zrobił to nożyk) i że oboje są bezpieczni (chyba) na brzegu.
Patrzyła z wyczekiwaniem na Blue, aż da jej jakikolwiek sygnał, co w ogóle ma robić, czy stąd zmiatać, czy mu pomóc, i zastanawiała się, jak do diaska, to się w ogóle stało, że jeszcze wczoraj wiodła swoje nudne i samotne życie w slumsach, stroniąc od jakichkolwiek niebezpieczeństw mogących ujawnić jej prawdziwe „ja”, a teraz właściwie niemal zdawała się na łaskę zwykłego człowieka, który dowiedział się o jej prawdziwej rasie, któremu uratowała życie (mimo że nie była pewna, czy na to zasłużył) i którego – o zgrozo – teraz za żadne skarby nie miała zamiaru szantażować czy uciszać, aby przypadkiem nikomu nic nie wygadał.
Gdy tylko rzucił jedno słowo, od razu poderwała się z klęczek, usiadła obok niego i w ciszy zajęła się opatrywaniem jego rany – może i wyglądającej na głęboką, bo krwawiącej bardziej, niż pewnie Blue się spodziewał, ale przynajmniej niegroźnej i przy odrobinie szczęście – niezostawiającej żadnej blizny.
To nie trwało długo, bo i tak nie miała przy sobie niczego, czym mogłaby przycisnąć ranę, oprócz własnych ubrań, więc po prostu mocno obwiązała mu dłoń, wcześniej jeszcze upewniając się, czy rana nie jest skażona.
Nic strasznego – powiedziała, chociaż chyba i tak to wiedział. – Tylko po prostu nie używaj przez jakiś czas tej dłoni.
Spojrzała teraz na jego całą sylwetkę, zlustrowała go spojrzeniem od góry do dołu, potem od dołu do góry, i uświadomiła sobie, że przecież – skoro jest zwykłym człowiekiem, to nie pozbędzie się z siebie tak szybko wody, co więcej – jest późna noc (wczesny ranek?), więc w taką zimnotę pewnie się jeszcze czegoś nabawi.
Może zrobię coś jeszcze z tymi ubraniami. Wysuszę – mruknęła niepewnie, chociaż nie wiedziała, w jaki sposób mogłaby się z nich pozbyć wody. Blue musiałby się albo rozebrać, albo musiałaby go nieźle zmacać, aby upewnić się, że wygoniła całą ciecz. Raczej żadna z tych opcji by mu się aktualnie nie spodobała, więc nie ciągnęła wątku. – Albo wracajmy już do slumsów. Musisz iść do ciepła. Łatwo się przeziębiasz?
Dlaczego właściwie się o niego tak martwiła? Owszem, była sprawcą „wypadku”, ale niemo go już przeprosiła, zaoferowała swoją pomoc, on ponownie zachował się bezuczuciowo i bezczelnie – właściwie mogła już spokojnie zabrać ten głupi nożyk i stąd iść, aby radził sobie sam i sam sobie do domu wrócił. Tylko właśnie – przypomniała sobie – czy on w ogóle miał teraz gdzie wrócić?
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t110-ianthe https://absitomen.forumpolish.com/t108-ianthe
Blue Bird

Samotnik

Blue Bird

LICZBA POSTÓW : 35
DATA DOŁĄCZENIA : 11/09/2018

Skalisty Brzeg - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg - Page 2 EmptyNie Wrz 23, 2018 10:53 am

Ciekawe. Najpierw próbuje go utopić, udaje że to nie jej wina, a potem leci na jedno słowo do niego. Ciekawe czy to też podstęp? Bo w jakąś nagłą zmianę frontu nie wierzył. Nie po tym "wypadku". Niemniej skoro już porwała sobie ubrania, szkoda że tylko tyle, to on nie będzie musiał, więc łaskawie zgodził się na tę jej pomoc. Nie trzeba chyba mówić w tym miejscu, jak czujnie obserwował ją podczas jej działań. Poza tym - pozwolił jej tak po prostu do siebie podejść, w zasięg cmoknięcia. To w ogóle było ryzykowne, nie zamierzał zostać karmą dla nimfy wodnej. Dlatego każdy jej najmniejszy ruch śledził spojrzeniem. Poza tym ostatnio tamowała krwawienie u jego siostry i miernie to wyszło. Trzeba było sprawdzić, czy w ogóle zna się na tamowaniu czegokolwiek!
Kiedy skończyła, zabrał swoją rękę i obejrzał sobie z każdej strony, no powiedzmy, że jakieś podstawy opatrywania znała, specjalista jeden się znalazł. Czego w tym wszystkim brakował? Jakiegokolwiek wyrazu wdzięczności. Jakiegoś słowa, kiwnięcia głową, spojrzenia. Cokolwiek co wskazywałoby na to, że jest jej wdzięczny za pomoc. Ale nie, niczego takiego nie było. Nawet gdyby chciał podziękować to by nie potrafił, bo chyba nigdy, w całej swojej karierze, tego nie robił. Nie potrafił i tyle. Zerknął tylko krótko na nimfę, a potem znów na swoją rękę. Nie używać przez jakiś czas swojej dłoni? I jak on ma normalnie funkcjonować? Co? Może ona mu zastąpi tę dłoń, w końcu to poniekąd przez nią. I tutaj nie było ani jednego podtekstu. Ani jednego. Tak czy inaczej - nie wyobrażał sobie funkcjonować przez parę dni bez obu sprawnych rąk. Obie były mu potrzebne i to najlepiej od razu, ponieważ czekało go trochę złodziejskiej roboty. Problem tylko w tym, że w slumsach na razie nie było co kraść, ponieważ co cenniejsze to już zwinął i opchnął, trzeba było zrobić jakies okienko. Prawdopodobnie będzie musiał zmienić lokalizację i odkuć się ze straconego złota. Całego straconego złota. Miał ze sobą dwadzieścia sztuk w jednym mieszku i osiemdziesiąt, odebrane po zakopaniu siostry. Razem sto. To za mało. Będzie musiał zastanowić się, któremu miastu lub wiosce ponaprzykrzać się przez następne kilka dni.
Raczej idea tego, że miałby się tutaj przed nią rozebrać nie spodobałaby mu się. I nie chodzi o to, że był jakiś wstydliwy, bo nie był (co nie oznaczało, że na co dzień biegał na golasa). Był cały uzbrojony w sztylety skrzętnie poukrywane pod jego ubraniami i teraz miałby się wszystkiego pozbyć? Jednocześnie rozbroić. Nie, nigdy. Nie przy tym potargańcu, któremu kompletnie nie ufał i który otrzymywał pełen pakiet traktowania z rezerwą. Czyli w sumie nic się nie zmieniło.
Wracajmy do slumsów? A on po co miałby tam wracać. Po to, żeby dalej siedzieć na dworze? Ze swojej wcześniejszej miejscówki musiał się wynieść bo była całkowicie spalona (może nie tak dosłownie). Najprawdopodobniej będzie musiał zatrzymać się w jakiejś gospodzie, żeby się wygrzać, fakt. Choróbsko by mu już całkowicie utrudniło funkcjonowanie.
- Do slumsów - powtórzył ironicznie, ściągając z siebie przemoczony płaszcz. Samo zdjęcie płaszcza odkryło oba sztylety ukryte na jego przedramionach, przytroczone doń rzemiennymi paskami, skierowanie ostrzem do niego a rękojeścią w stronę dłoni, co wyraźnie ułatwiało sięganie po nie, kiedy tego potrzebował. Miał tego jeszcze więcej, ale musiałaby obszukać go od pasa w dół. - Widzę, że dalej nie najlepiej mi życzysz, skoro chcesz, żebym wrócił do slumsów. - Mruknął. starając się wycisnąć jak najwięcej tej przeklętej wody z płaszcza. O nie, używał do tego ręki, której miał nie używać. Ściągnął do kompletu drugą czarną rękawiczkę, po czym potarł z wierzchu opatrzoną dłoń.
- Dalej będziesz udawać, że nie wiesz o co mi wtedy chodziło? - Przecież on przeczuwał, że jest czymś, a ona nie raczyła tego potwierdzić, tylko odpowiadała wymijająco. Może myślała, że to nie wyjdzie. Przeniósł wzrok ze swojej dłoni na nią i przeskanował ją spojrzeniem. I już chyba wiedział, czemu ludzie bezmyślnie godzili się na harcowanie z nimfami. Wrócił wzrok z jej ciała na jej twarz i spojrzał na nią wymownie z ironicznym uśmiechem. - To jak to było? Podobno nie chciałaś mnie zabić. - Przypomniał jej kąśliwie, bo jeszcze nie tak dawno zarzekała się, że go nie chce zabić, po czym pizgnęła go do wody, to już jedna próba, a teraz jeszcze okazało się, ze jest nimfą, czymś co zabija pocałunkiem.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t107-blue-bird#137
Ianthe

Potajemny Lekarz

Ianthe

LICZBA POSTÓW : 37
DATA DOŁĄCZENIA : 12/09/2018

Skalisty Brzeg - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg - Page 2 EmptyNie Wrz 23, 2018 3:06 pm

Zakaz używania dłoni faktycznie nie mógł mu być na rękę, w końcu złodziej bez dłoni to jak ktokolwiek inny bez mózgu – za długo nie pociągnie – ale co innego miała doradzić? Najwyżej mogłaby zrobić mu lepszy opatrunek w swoim domu, ale nie miała zamiaru go tam zapraszać, nie po tym, co znowu jej zaczął mówić, zresztą na to prowizoryczne obwinięcie rany i tak zgodził się z wielką łaską. Teraz, kiedy już wiedział, że jest nimfą, pewnie wolałby ją omijać szerokim łukiem.
Patrzyła, jak niemal od razu przestał stosować się do jej rady i właśnie dłonią wyciskał wodę z płaszcza. Jako lekarza nieco ją irytowało, że nawet te słowa miał gdzieś, najpewniej tylko dlatego, że powiedziała je właśnie ona, a nie jakikolwiek inny medyk.
Gdy zobaczyła kolejne dwa sztylety i jeszcze miała wrażenie, że coś tam jej mignęło w środku płaszcza, zastanowiła się, czy on na pewno był tylko złodziejem, czy może jednak – jak sądziła wcześniej – również mordercą. Normalny złodziejaszek nie nosi przy sobie tyle żelastwa, no chyba że przy okazji ukatrupia swoje ofiary, zanim je okradnie.
Pomimo że znowu zaczął być cyniczny, położyła szybko dłoń na tym przeklętym płaszczu. bo nie mogła patrzeć, jak się męczył i żałośnie próbował pozbyć tej przeklętej wody, mimo że wystarczyłoby tylko proszę, a zrobiłaby to za niego. Nieco poirytowana, zaczęła wytrącać ciecz – pomoże mu jeszcze w tym i tyle, niech się cmoka, resztę ubrań będzie miał mokrą, trudno, przeziębi się czy nie, już nie jej sprawa.
Właściwie kąpiel Blue w jeziorze miała jeden plus – zmyła z niego wreszcie tę krew jego siostry.
A widzisz, żebym cię zabiła? – również odpowiedziała kąśliwie i zabrała rękę, gdy płaszcz był już suchy. Powoli wracał do niej bojowy nastrój, zresztą skoro Blue tak bardzo chciał, żeby przestała być miła, to mogła to zrobić. Owszem, rozumiała, że był zły o to zrzucenie do wody, w końcu kto by nie był, ale on znowu zaczął osobiste wycieczki i pił do jej bycia czymś, a nie kimś, a tego już miała dość. Czy on kiedykolwiek szanował w ogóle kogokolwiek – oprócz siostry?
Podniosła się i spojrzała na niego z góry, postała tak moment, tylko patrząc, po czym w końcu pokręciła ze zrezygnowaniem głową. Przypomniała sobie, po jakie licho ona w ogóle przyszła nad to jezioro, więc podniosła nożyk, nie spuszczając wzroku z Blue, po czym zaczęła się wycofywać. Przodem do niego. Już się nauczyła.
Ja w każdym razie wracam. Niedługo zrobi się jasno, nie mam zamiaru chodzić po slumsach nad ranem – wzruszyła ramionami. Zerknęła na prowizoryczny opatrunek na jego dłoni. – Lepiej go zmień na coś porządniejszego. Bandaż czy coś. Sukienka nie jest do tego stworzona. – Zaczęła poprawiać swoje ubranie, próbując zasłonić dziurę po fragmencie, który oderwała i który teraz odsłaniał jej skórę. W końcu jakoś to zrobiła peleryną.
Nie wiedziała, co Blue ze sobą zrobi, czy wróci do tych przeklętych slumsów, czy zostanie tu i rozpali jakieś ognisko, czy w ogóle zwieje gdzieś indziej na wyspę. Ianthe i tak czuła, że zrobiła więcej dla niego, niż powinna była – nie będzie przecież go błagać, aby pozwolił jej mu pomóc, skoro ewidentnie żadnej pomocy nie chciał. Miał już pewnie dość nimfiego towarzystwa – i to akurat nic dziwnego – więc pójdzie mu na rękę i po prostu się ulotni. Tym samym może wreszcie go przekona, że nie, wcale nie chciała go zabić ani zrobić mu krzywdy, i nie, nie będzie go całować tylko dlatego, że skoro jest nimfą, czymś, jak to wolał ją określać, to od razu ma zachowywać się jak zwierzę i traktować każdego mężczyznę jak ofiarę.
Gdy wycofała się już na tyle, że stwierdziła, że Blue już jej raczej nie okradnie, odwróciła się na pięcie i zarzuciła kaptur peleryny na głowę. Otrząsła się jeszcze z wody jak kot, pozbywając się już całkiem wilgoci, i odeszła w stronę slumsów.


[z.t.]
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t110-ianthe https://absitomen.forumpolish.com/t108-ianthe
Blue Bird

Samotnik

Blue Bird

LICZBA POSTÓW : 35
DATA DOŁĄCZENIA : 11/09/2018

Skalisty Brzeg - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg - Page 2 EmptySob Paź 06, 2018 10:33 pm

Blue Bird chodził własnymi ścieżkami, zakazów i nakazów słuchał wtedy, kiedy mu były na rękę i nie utrudniały funkcjonowania, a to z tego, że nie lubił być przez kogoś ograniczany bądź nakłaniany do czegoś. W przypadku jego płaszcza - wyciśnięcie wody, od której ta część jego garderoby zrobiła się jakoś cholernie ciężka, było potrzebne, ażeby mógł z powrotem wrzucić ów płaszcz na siebie. Dawałoby to minimalną, technicznie to zerową ochronę przed zimnem, ale wolał wierzyć, że coś się uda.
Nie poprosiłby za żadne skarby o pomoc, na pewno nie po tym jak próbowała go zabić. Bo próbowała! Potem ugryzło ją pewnie sumienie i wyciągnęła go z wody. Nie chciał jej pomocy, a to że wcisnęla mu ją na siłę nie spotkało się z żadną wdzięcznością. Kiedy płaszcz był suchy, wrzucił go na siebie i zamierzał stamtąd ewakuować, nie chcąc się wdawać w kolejne pogaduszki ze swoim prawie zabójcą. Pozwolił jej odejść, nie oskubał jej. A mógł! Jedna bomba dymna i nie wiedziałaby gdzie on jest, ani gdzie sama jest. Efekt utrzymałby się krótko, ale dla niego wystarczająco długo. Tak czy inaczej poszedł w zupełnie innym kierunku niż ona. Musiał się zadekować w jakiejś gospodzie i wygrzać.
[zt]
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t107-blue-bird#137
Sponsored content





Skalisty Brzeg - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Skalisty Brzeg
Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2
 Similar topics
-
» Brzeg Jeziora

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Północ :: Jezioro Farraige-
Skocz do: