Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Skalisty Brzeg

Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Judasz

Pisces

Judasz

LICZBA POSTÓW : 108
DATA DOŁĄCZENIA : 14/04/2017

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptyPon Wrz 10, 2018 4:33 pm

Pomimo powszechnego towarzystwa łąk, jest to jedyny skrawek jeziora, którego brzegi porastają drzewa. Na palcach jednej ręki da się policzyć ów niewielkie sosenki, przystosowane do dość sypkiego gruntu Farraige. Między nimi znajdują się pojedyncze, lecz wyjątkowo duże, ostre głazy, które najprawdopodobniej zostały wyrzucone z wody, lub ostały się na lądzie, gdy ów wyłaniał się z wody. Ziemię porastają tu zwyczajne, polne rośliny i drobne krzaki, a jedynymi zwierzętami zaglądającymi w te okolice są wędrowne ptaki.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t100-judaszu-zdradziecki-biedaku-vol-2 https://absitomen.forumpolish.com/t84-judaszu-zdradziecki-biedaku
Blue Bird

Samotnik

Blue Bird

LICZBA POSTÓW : 35
DATA DOŁĄCZENIA : 11/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptyPon Wrz 17, 2018 6:45 pm

Od momentu, w którym wrzucił ciało siostry do własnoręcznie wykopanego dołu pośrodku lasu, oraz w którym to ciało zakopał, minęło kilka, może kilkanaście godzin. Było już grubo po północy, jego ulubiona pora. Ludzi było mniej, osłona nocy zawsze sprzyjała, było jakoś tak ciszej. Idealna pora dla samotnika. Tym bardziej, że jeszcze oddalił się od slumsów i zaszył się gdzieś na jakiejś parodii klifu nad jeziorem Farraige; Nie było to wysokie wzniesienie na brzegu, ale i tak aby się zamoczyć to należałoby jednak hycnąć. Nie było mowy o moczeniu stóp. To i lepiej, stopy były jakie były; nie każdy za nimi przepadał.
Blue Bird leżał na trawie, a w zasadzie w połowie leżał, bo górną część grzbietu wspierał na pobliskim głazie. Całkiem przydatnym głazie. Lewą ręką podpierał się na ziemi, w prawej zaś od jakiegoś czasu obracał jakiś przedmiot. Zdobiony nożyk, jego nowy nabytek. W zasadzie to powinien sobie pogratulować tej kradzieży, bo nie była wcale taka łatwa, gdy tamta rozczochrana pannica cały czas, prawie cały czas, na niego ślepiła. Ale on by tego nie zrobił? W zasadzie to zwinął to tylko po to, by udowodnić sobie, że potrafi wykonać nawet takie rzeczy. Zresztą wtedy też uświadomił sobie, że była to bułka z masłem dla niego. A poczochrana pewnie będzie się głowiła, gdzie zgubiła taki ciekawy nożyk.
Zatrzymał ostrze między palcami i przebiegł po nim powoli wzrokiem, swoim znużonym spojrzeniem. Ciekawe czym on był tak umęczony, chyba samym życiem. Jego spojrzenie to była definicja wieloletniego niewzruszenia. Przeanalizował wzrokiem ostrze, zastanawiając się teraz nad jego wartością. Nie postanowił jeszcze, co z nim zrobi, a zwykle po takim czasie wiedział już, ile i od kogo dostanie za taki przedmiot. Tym razem wstrzymał się na nieco dłużej ze swoimi procedurami. I nawet nie wiedział czemu. Choć w zasadzie znalazł sobie wytłumaczenie - nie było na to jeszcze czasu. Zanim oporządził się z truchłem to większość kupców pozwijała się do domów. Dlatego nie było sensu wracać do slumsów tylko w jakieś spokojniejsze miejsce. W końcu tego dnia postanowił sobie dać wolne. Jeszcze rano miał wszystko, mógł spokojnie sobie pozalegać, tak jak teraz. Ale teraz wiedział, że nie miał domu, ale co gorsza - prawdopodobnie całego swojego dobytku. Powinien na złoto znaleźć jakąś lepszą kryjówkę niźli własną izbę. Bo i tak prędzej czy później jego kryjówka zostanie spalona i będzie musiał wynosić się czym prędzej. Powinien się nad tym zastanowić w wolnej chwili, na przykład takiej jak ta. Kiedy miał absolutny spokój.
Raz jeszcze przesunął swoim wzrokiem po ostrzu, a potem znów ruszyło ono w ruch, obracając się zgrabnie między jego palcami. Manewrowanie ostrzem, nawet takim niezabezpieczonym, przychodziło mu płynnie, bo przecież miało się te zwinne palce. Śledził teraz schematyczny, obrotowy ruch ostrza w jego dłoni, jak przeskakiwało między palcami. Zaraz potem przypomniał sobie o rozczochranej właścicielce nożyka. W zasadzie nie miał jej za złe tego, co się stało z Kawką; bardziej w tym wszystkim winił siebie, że nie wrócił do domu szybciej tego dnia, chociaż mógł, oraz przez to, że nie dotarł szybciej z małą Kawką na rękach do tej lekarki. Ona w ogóle była lekarką? Ta rozwichrzona czupryna, którą sobie teraz przypominał. I czemu jej tak zależało na tym, żeby dowiedzieć się skąd wiedzieli o niej. Elias mu nie powiedział. Elias mógł go co najwyżej pocałować w dupę, tak bardzo szanował tego samozwańczego króla. A to przecież był ogromny zaszczyt.
Potargana nie była zwyczajną kobietą, a uświadomił sobie to dopiero teraz. Na pewno rzuciła na siebie jakiś urok, żeby ilekroć spoglądał w jej oczy, tracił poczucie rzeczywistości. To było to. Żeby coś ścisnęło go za żołądek, żeby nie mógł za szybko odwrócić wzroku. W swoim życiu miał styczność z kobietami różnie wyglądającymi. Z kompletnymi ogrami (dosłownie i w przenośni) oraz z tymi... przyjemnymi do oka. Bo naturalnie Blue Bird nie posługiwał się hasłami, jak piękna w różnym stopniowaniu. Były takie, które chciał mieć i ostatecznie miał, nie na długo oczywiście bo nie było to dla niego naturalne. Po prostu od czasu do czasu odzywały się w nim prymitywne, samcze potrzeby, a kiedy już się odezwały, to był bardzo wybredny.
Zsunął się całkowicie na ziemię, podkładając pod głowę wolną rękę i świdrując ostrzem między swoimi palcami nad swoimi ślepiami.
Co z tym potargańcem, któremu bóstwa poskąpiły wzrostu było nie tak? Co to był za cholerny rodzaj magii, że sprawił, że on wolał unikać spoglądania na nią. On, mistrz twardego spojrzenia, ktoś kto mógł każdego doprowadzić do czucia się nieswojo samym uporczywym patrzeniem.
A w ogóle to skąd Kawka o niej wiedziała? I czemu poprowadziła go właśnie tam, skoro do kota było znacznie bliżej? No wiadomo, z kotem miał trochę na pieńku, ale Kawka chyba nie? A może wzięła pod uwagę to, że kot może nie mieć dla niej czasu? Dlatego skierowała go do panny rozwichrzona czupryna?
Skrzydlatego już dawno nie było, odleciał wraz ze zmrokiem, prawdopodobnie by zaszyć się gdzieś na noc.
A Blue Bird odciął się ostatecznie od swoich myśli i delektował się ciszą, skryty za jakimś głazem, ułożony wygodnie prawie przy krawędzi klifu. Prawdopodobnie tutaj spędzi noc, nie było wcale tak źle. Był środek lata, na mrozy nie dało się liczyć. A nuż ktoś pójdzie się wykąpać; najlepiej jakieś wioskowe dziewki. Miejsce całkiem przyjemne.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t107-blue-bird#137
Ianthe

Potajemny Lekarz

Ianthe

LICZBA POSTÓW : 37
DATA DOŁĄCZENIA : 12/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptyPon Wrz 17, 2018 7:45 pm

Obudziła się już całkiem pod wieczór, gdy słońce zachodziło i powoli zbliżała się noc. Spała źle, co godzinę czy półtorej wyrywając się ze snu i rozglądając, mimo że niczego wokół nie było słychać. Nie pamiętała, czy o czymkolwiek śniła, ale jeśli tak, to nie było to nic przyjemnego – z tyłu głowy miała jakieś mgliste obrazy Baso Aintzira i groty Królowej, ale równie dobrze to mogły być tylko uporczywe wspomnienia.
Zanim wybrała się na slumsy, minęła pewnie z godzina – Ianthe przekonała się, że gdzieniegdzie na podłodze w gabinecie widniały jeszcze plamy krwi, już zaschniętej, przez co ponownie musiała zabrać się za szorowanie. Robiła to tak energicznie, że aż zahaczyła szczotką o swoją nieuczesaną, zwisającą na dół czuprynę. Rozeźlona, rzuciła szczotkę w kąt i złapała się za głowę. Nie pamiętała, kiedy ostatnio zdarzył jej się tak dziwny dzień.
Postanowiła coś wreszcie zrobić z tą burzą loków, bo już od kilku dni miała gdzieś, jak wyglądają. Sięgnęła więc po wodę i kilkoma sprawnymi ruchami dłoni nałożyła ją na kosmyki. Włosy wreszcie zrobiły się błyszczące, mniej napuszone, ale dłuższe i co najważniejsze – w takim stanie łatwiej było je schować pod kapturem. Przed wyjściem musiała jeszcze zaróżowić policzki, bo podczas spania ponownie zrobiły się blade jak jej cała skóra. Noc czy nie noc, nie mogła ryzykować. Założyła jeszcze na siebie cienką pelerynę, zarzuciła kaptur na głowę i tak gotowa wyszła na zewnątrz.
Nie wiedziała, od czego zacząć poszukiwania na slumsach, bo Blue nie dał żadnych wskazówek, w którym miejscu mieszkał z siostrą. Nie pasowała jej zarówno najbliższa okolica (wtedy musiałaby go kojarzyć), jak i daleko leżące domy (niósłby umierającą siostrę przez całe slumsy?). Postanowiła szukać po małych, nierzucających się w oczy uliczkach, na które tak często się nie zapuszczała. Wszelkie karczmy, burdele czy podejrzane sklepy odrzuciła.
Nie przeszkadzało jej, że Blue nie wykazał nawet krzty wdzięczności za to, że próbowała ratować życie jego siostrze, bo nigdy nie oczekiwała podziękowań, ale nie mogła mu darować kradzieży. W duchu, oczywiście, ganiła też siebie, bo gdyby była nimfą z prawdziwego zdarzenia, która ma w głębokim poważaniu wszystkich ludzi, bez względu na to, jak wyglądają i jak się zachowują, to z pewnością nie dałaby się zaskoczyć, a samego przybysza pewnie by zabiła tuż po śmierci jego siostry. Sęk w tym, że typowe nimfie „zabawy”, czyli wysysanie młodości i jednoczesne zabijanie, nie były dla niej żadnymi przyjemnościami – nie potrafiła zrozumieć, dlaczego innym nimfom (które przecież jednocześnie były normalnymi kobietami) mogło się to podobać. Zazdrościła za to ludzkim kobietom, że ich pragnienia były na równi z męskimi i wcale nie musiały się z tym kryć.
Przemierzając kolejne ciasne uliczki i nie zwracając uwagi na zaczepki podejrzanych typów, którzy zaczynali nocne życie, Ianthe coraz bardziej się niepokoiła. Noc nadeszła już dawno, pewnie wybiła już północ, a jej przed oczami nigdzie nie mignął niebieski płaszcz Blue. Stanęła gdzieś w rogu, próbując sobie przypomnieć, czy w ćwierkaniu modrosójki nie było przypadkiem jakiejś wskazówki odnośnie do tego, gdzie Kawkę zasztyletowało, ale nic nie przychodziło jej do głowy.
Gdzie on mógł pójść? W zasadzie pewnie nie wrócił do swojego domu, nie mógł się tam czuć bezpiecznie, co więcej – Ianthe wiedziała, że takie miejsca sprawiają ludziom przykrość, bo przypominają o zmarłych osobach. Oczywiście, w przypadku tych szarych oczu słowo „przykrość” mogło nie istnieć.
Poszedł ją gdzieś pochować – albo przynajmniej poszedł pozbyć się ciała – tylko gdzie? Zaczęła żałować, że nie wezwała żadnego z pyraustów, by śledził chłopaka.
W slumsach nie miał gdzie samodzielnie wykopać grobu, do miasta nie wszedłby już na pewno. Nie mógł się też oddalić, pozostał na Północy. Wioskę Áit Bheag odrzuciła od razu, na Spalonej Ziemi nie miałby gdzie kopać, bo tam wszystko było wyjałowione i suche, z kolei góry Sléibhte były bez sensu. Ale tuż pod górami znajdowało się przecież jeszcze jezioro Farraige – a obok były łąki, rzadko uczęszczane, a już na pewno nie o tej porze. Zmrużyła oczy w zamyśleniu i odbiła się od ściany jakiegoś budynku. Jezioro bardzo by jej pasowało, byłoby wręcz idealne, w końcu w sytuacji zagrożenia miałaby wody pod dostatkiem, ale czy na pewno był tam?
Przyspieszyła kroku i prawie zaczęła biec. Nawet przy założeniu, że pochował tam małą, już dawno mógł wrócić na slumsy. Zauważyła jakiegoś jeszcze nieśpiącego wróbla na dachu obok i krótko poprosiła go, aby poleciał nad jezioro sprawdzić, czy jej przypuszczenia się potwierdzą. Jednocześnie nie zwalniała kroku. Musiała go dzisiaj znaleźć i odzyskać swoją własność.
Wróbelek minął ją z powrotem, gdy była już za slumsami i podążała w stronę jeziora. Ku jej szczęściu – chociaż i niedowierzaniu, że udało się tak łatwo – potwierdził jej przypuszczenia, po czym poleciał gdzieś hen daleko, pewnie aby w końcu usnąć.
Gdy tam dotarła, był już środek nocy, ale na szczęście niebo było bezchmurne, a księżyc jasno świecił. Postanowiła więc przez chwilę chować się jeszcze za drzewami niedaleko polany, aby uspokoić oddech i emocje.
Miała go.
Już z daleka zauważyła ten płaszcz, chociaż nadal pobrudzony krwią, a gdy zaczęła cicho podchodzić, ukazała jej się cała sylwetka mężczyzny – siedział tuż obok głazu i bawił się jej nożem.
Zacisnęła dłonie na pelerynie i znowu przyjrzała się jego twarzy. Nie chciała go zabijać. Nadal tego nie chciała.
Będzie musiała odzyskać nożyk po dobroci. Nie w jej stylu była zresztą agresja czy podchody – zacznie miło, może akurat się uda. A jeśli nie, to przecież zawsze miała asa w rękawie.
Specjalnie zaczęła iść głośniej po trawie, aby ją zauważył i nie próbował atakować. Jednocześnie nie ściągała jednak peleryny ani kaptura – jej twarzy czy włosów nie musiał dobrze widzieć, i bez tego zauważy, z kim ma do czynienia.
Ty – powiedziała spokojnie, gdy była już na tyle blisko, by ją usłyszał. Stanęła w miejscu – zabrałeś mi coś – dodała, wyciągając dłoń, jak wtedy, gdy chciała od niego złoto.
Wpatrzyła się w niego natarczywie i nie spuszczała z nań wzroku. Jego twarz, oświetlona przez księżyc, wyglądała pięknie, nawet jeśli znowu nie wyrażała żadnych uczuć. Nie, nie może go zabić, choćby nie wiadomo, co się działo.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t110-ianthe https://absitomen.forumpolish.com/t108-ianthe
Blue Bird

Samotnik

Blue Bird

LICZBA POSTÓW : 35
DATA DOŁĄCZENIA : 11/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptyPon Wrz 17, 2018 9:13 pm

Niewiele rzeczy istniało, które trułyby mu umysł. Nawet śmierć jego własnej siostry spłynęła po nim jak woda po kaczce. Fakt, że stracił swój dobytek nie wpłynął też na niego aż tak bardzo, bo wiedział, że to sobie odkuje, a teraz kiedy nie było Kawki, mógł nieco łatwiej utrzymać samego siebie. Trzeba było widzieć jasne strony w przykrych zdarzeniach. Poza tym śmierć była czymś naturalnym, każdy w końcu umrze (no chyba, że taka młodościossąca nimfa) ale czy zasztyletowany czy ze starości to już chyba nie ich decyzja.
Cenił sobie samotność i teraz się nią delektował. Dodatkowo pogoda tej nocy sprzyjała, a on miał niczego sobie widok; chodziło oczywiście o krajobraz przed nim. Zazwyczaj nie zwracał uwagi na takie pierdoły, ale tym razem wyjątkowo celebrował chwilę na złapanie własnego oddechu.
I kiedy tak leżał sobie, całkowicie rozwalony na trawie, usłyszał, że coś się zbliża. I to zanim to coś, zaczęło stąpać ostentacyjnie głośno. Nawet nie spojrzał w tamtym kierunku, bo już po samym sposobie przemieszczania się był w stanie stwierdzić, że to kobieta, dość lekka przy tym, czyli nie stanowiąca dla niego zagrożenia. A jeśli ta kobieta była w natarciu i zbliżała się w jego kierunku, to miał tylko jeden typ, kto to mógł być. Swoje dawne koleżanki z miejsca wyeliminował, to wszystko było już na tyle stare, że z pewnością nie chciałoby im się go tropić i to po nocach, poza granicami domostw. To mogła być tylko świeża sprawa, a ostatnia kobieta, której mógłby czymś podpaść to była ta poczochrana lekarka.
Spojrzał tutaj na trzymane między palcami ostrze, które przestało na chwilę przeskakiwać z miejsca na miejsce.
Kiedy usłyszał jej pierwsze słowa, był już pewien, że to ona. Nie to, żeby jakoś bardzo przywiązywał uwagę do cudzego głosu, ale jej wyjątkowo wwiercił mu się w pamięć, choć nie bardziej niż jej patrzałki. Może chodziło o to, że to wszystko było dla niego świeże, postać nowa a on niepotrzebnie się tym wszystkim katował. I nie wiedzieć przy tym - czemu? Tak czy inaczej - wywołał wilka z lasu, bo poczochraniec do niego sam przyczłapał.
Spojrzał na nią kątem oka, kiedy zatrzymała się, na powrót zaczynając przemieszczać ostrze między palcami prawej ręki, w iście prowokacyjnym geście. Coś jej zabrał, doskonale wiedział co, ona też, a przedmiot znajdował się na widoku. Nawet nie próbował tego przed nią ukrywać. Przez chwilę obserwował przemieszczający się w jego dłoni nożyk, a potem zerknął raz jeszcze w stronę kobiety z wyciągniętą w jego kierunku ręką. Nie czekając długo wolną dłonią za tę rękę złapał ją, zacisnął na niej palce, ukryte w czarnej, zlepionej zaschniętą już krwią, rękawiczce i pociągnął w swoim kierunku, czyli w dół, dodając do tego dość duże pokłady własnej siły, chcąc ją wytrącić z równowagi. Po co miał pozostawić jej tę przewagę w postaci pozycji?
Nie odezwał się przez ten czas ani słowem, bo jedyne co mu się cisnęło na usta, to "Witaj, potargańcu". Bo co innego? Nie powie jej przecież, że nie wie o co jej chodzi, bo wiedział. I w tym była cała zabawa, on to miał, ona to chciała, a on nie zamierzał jej tego po dobroci oddać. A jeśli ta lekarka walczyła tak dobrze, jak ratowała życie umierającym siostrom, to nie miał się czego obawiać.
Nie puszczając dalej jej dłoni, a raczej nie rozluźniając swojego uścisku na jej nadgarstkach, zerknął na nią, uśmiechając się pod nosem. A już myślał, że będzie się nudził. A tu proszę, będzie miał kogo podenerwować. Bo zdarzyło się tak, że Modry miał humor do drażnienia, a biedna lekarka sama się napatoczyła.
- Oh - Mruknął, niby ogromnie zaskoczony - Jeśli masz na myśli to - wzniósł nieznacznie rękę, w której trzymał nożyk. - To niestety, będziesz musiała obejść się smakiem. Znalezione nie kradzione. - Stwierdził, zerkając na nią wymownie.
A to, że znalazł to w jej domu to już inna sprawa. Było lepiej pilnować cennych rzeczy, a nie teraz targować się z ich nowym właścicielem. I tak miała szczęście, że tylko ostrze zdecydował się zabrać. Mógłby się jej bardziej popisać swoimi zdolnościami, a nawet usypiając jej czujność mogłoby mu się udać zwinąć coś z niej samej. Chodziło oczywiście o jakiś mniejszy lub większy przedmiot, który mogłaby mieć przy sobie. O nic innego! W końcu to był złodziej, który miał chociaż trochę ogłady. Och, nie. Jednak nie miał.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t107-blue-bird#137
Ianthe

Potajemny Lekarz

Ianthe

LICZBA POSTÓW : 37
DATA DOŁĄCZENIA : 12/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptyPon Wrz 17, 2018 10:02 pm

Spostrzegła, że nie miał już ze sobą ciała siostry, ale jednocześnie nigdzie wokół nie widziała przekopanej ziemi. Zerknęła w stronę jeziora, chociaż powątpiewała, aby posunął się do czegoś takiego – już nawet pomijając pobudki moralne, wrzucanie ciała do wody było ryzykowne nawet w tej okolicy, nie tak daleko od slumsów, bo istniała zbyt duża obawa, że wypłynie na wierzch.
Patrzyła, jak naigrywa się z niej, obracając nożyk w palcach, ale znosiła to spokojnie, bo wiedziała, że jeśli okaże zdenerwowanie, to tylko sprawi mu tym przyjemność. Nie, na to nie mogła pozwolić. Miała zamiar rozegrać to szybko, bez emocji, tak jak wcześniej planowała – zresztą po wydarzeniach z poprzedniego dnia z tej dwójki to ona powinna wykazywać się o wiele większym opanowaniem.
Nie bała się, że zrobi jej cokolwiek tym śmiesznym sztylecikiem, w życiu nie zadałby jej poważnej rany, a w razie czego byli w końcu na otwartej przestrzeni, więc mogła z łatwością uciec. Nadal jednak nie mogąc odgadnąć, co mu siedziało w głowie i jak poskręcana była jego psychika, miała się na baczności, czy przypadkiem nagle nie wybuchnie i nie postanowi znowu dać upust emocjom, które wyłączył po śmierci małej. Mimo wszystko wolała nie mieć żadnych, nawet płytkich, ran.
Przez moment, gdy również wyciągnął do niej rękę, myślała, że zrobił to po to, by ją uderzyć, przez co odrobinę cofnęła głowę, ale on zamiast tego zacisnął palce na jej nadgarstkach i pociągnął ją w swoją stronę.
Co?, spytała samej siebie, zdezorientowana.
Był silniejszy, więc poleciała trochę do przodu, ale w ostatniej chwili podparła się o trawę ręką, więc nie wylądowała na nim, a tylko kolanami na ziemi. Nie zwlekając, podniosła się gwałtownie, od razu tego żałując, bo Blue nie zwolnił uścisku, przez co skrzywiła się z bólu, i ostatecznie tylko zawisła nad mężczyzną w powietrzu, nie mogąc przez niego całkiem się wyprostować. Spod kaptura wydostały się włosy, które przesłoniły jej cały widok – i pewnie nie tylko jej, bo zaczęły zwisać tuż nad twarzą Blue. Szybko zgarnęła je z twarzy i próbowała wcisnąć z powrotem pod kaptur, ale te nieznośnie znowu się wysunęły. Zdecydowanie zrzuciła więc cały kaput i wolną ręką zaczęła je po prostu trzymać, tym samym ukazując swoją całą twarz. Aby nie dać mu satysfakcji, od razu przybrała nieruchomą twarz i ostro wlepiła w niego wzrok. Na nieszczęście jeden niesforny kosmyk opadł jej akurat na nos i usta, ale postanowiła już to zignorować, chociaż od razu wyczuła, jak się zaśmiał w duchu.
Posłuchaj mnie – powiedziała, na razie spokojnie – Blue Bird – dodała oficjalnie, dopiero w tym momencie uświadamiając sobie związek pomiędzy przezwiskiem a wcześniejszą modrosójką. Nie zaprzątała sobie jednak długo tym głowy. – Nie wiem, czemu zabrałeś akurat ten bezwartościowy nóż, ale oddaj mi go, póki grzecznie proszę – starała się mieć monotonny, spokojny ton. Dobrze wiedziała, że swoją posturą nie wzbudzi w nim strachu, a fizycznie nie zmusi do oddania własności, więc postanowiła być aż niepokojąco spokojna, aby nie czuł się zbyt pewnie.
Spróbowała wyrwać dłoń, ale nic to nie dało, więc po prostu nadal pół stała, pół kucała w tej niewygodnej pozycji i lustrowała jego twarz. Jego zawadiacki, cyniczny uśmieszek pewnie będzie jej się śnił po nocach.
Kradzione, nie znalezione – poprawiła go. – Przyszłam tylko po niego. Oddaj mi nóż, a już więcej mnie nie zobaczysz i nie będziesz mieć ze mną do czynienia. Chyba by ci to pasowało?
Mówiła prawdę – gdyby udało jej się teraz odzyskać własność, nie miała zamiaru ponownie pokazywać mu się na oczy. Co innego, oczywiście, odnaleźć go raz na czas wieczorem na slumsach i powodzić wzrokiem za jego wysoką postacią, to Ianthe zrobiłaby w końcu na pewno. Miała zbyt dużą słabość do ludzi i dobrze wiedziała, że jej nie przezwycięży. Na razie jednak musiała odebrać nożyk bez używania jakiejkolwiek z nimfich umiejętności. Potem, gdy już się oddali, może w końcu przyjrzy się jego aurze, bo korciło ją już od kilkunastu godzin, żeby to zrobić, ale jeszcze nie teraz. Skrzyżowała twardo z nim spojrzenia i starała się za nic w świecie nie mrugnąć. Rzęsy też ma ładne, przyznała w duchu.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t110-ianthe https://absitomen.forumpolish.com/t108-ianthe
Blue Bird

Samotnik

Blue Bird

LICZBA POSTÓW : 35
DATA DOŁĄCZENIA : 11/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptyPon Wrz 17, 2018 11:12 pm

Nie rozluźnił uścisku, sama mu się tak pięknie wystawiła. Kto to tak wyciąga dłoń w kierunku nieznajomego jegomościa, który jeszcze przed chwilą tego kogoś oskubał. Nie chciało mu się wstawać, podnosić swojego szanownego dupska do poziomu poczochrańca, ale za to sprowadzić ją nieco niżej to mógł. I choć udało jej się wyratować przed całkowitym upadkiem, to on raczej nie zamierzał tego tak zostawić. Zwłaszcza, że po tym jednym szarpnięciu niemalże otarł się o triumf. I nie chodziło o to, żeby legła na nim, choć gdyby chciała to pewnie by nie odmówił, postawiłby tylko za warunek, że musiałaby się całkowicie roznegliżowana. Ale  nie chodziło o pokładanie jej na sobie. Zwyczajne ściągnięcie jej do parteru, nieco prześmiewcze, z deka upokarzające.
Spojrzał na nóż, znów zaczynając go przekładać między palcami.
- Zadałaś sobie wiele trudu, żeby mnie znaleźć dla jakiegoś bezwartościowego noża. - Mruknął, dość mocno akcentując epitet "bezwartościowy". Bo nie oszukujmy się, skoro był aż tak nieistotny to po co go ścigała o to, a nie machnęła na to ręką. W takim razie nie był aż taki bezwartościowy, jak mówiła, może chodziło o sentyment, może jednak o pieniężną wartość, a może po prostu to był pretekst, żeby mogła go sobie pośledzić. Naturalnie tej ostatniej wersji nie brał pod uwagę, chociaż nie wykluczał też jej całkowicie. Różne zboczenia tyczyły się różnych ludzi i najlepiej było wszystko mieć na uwadze, każdą ewentualność. - Poza tym, ja mam coś, czego ty chcesz, a ty nie oferujesz mi nic w zamian. To nie jest uczciwy układ. Zamieniam się zatem w słuch. - Odpowiedział jej, przesuwając po niej przelotnie spojrzeniem. Zacisnął palce drugiej dłoni na ostrzu, zamykając je w swoim uścisku, nie tak mocnym, a jednak stanowczym. Nie zamierzał tak po prostu oddać swojej zdobyczy. On był w jej posiadaniu, a grzeczne prośby nijak pomagały wejść z nim w jakikolwiek układ. Rzadko kiedy się wymieniał, rzadko kiedy oddawał to, co zabrał, osobie od której to wziął. Nawet jeśli dana osoba proponowała całkiem ciekawe przedmioty lub sumkę za taką wymianę.
- Oh, no tak. Jestem złodziejem. Niespodzianka. - Mruknął, wzruszając przy tym barkami, jak gdyby nie zasugerowała mu nic nowego. Chociaż gdyby na to spojrzeć nieco łagodniej to on ów nóż znalazł, w jej domu, bez opieki. No to zabrał, bo się martwił o to ostrze. A tak naprawdę z jakich pobudek to wziął ze sobą? Chodziło tutaj raczej o stary, trudny do wyplenienia nowych. A może o chęć zagrania na nerwach lekarce, za to że była jakaś taka... zaklęta. Dalej nie mógł na nią normalnie spoglądać, prosto w twarz. Cały czas mijał się z jej spojrzeniem, całkowicie umyślnie. Krzyżowanie spojrzeń było dla niego jakieś takie nieprzyjemne. I nie czuł się komfortowo przy tym, wobec czego starał się sprawiać wrażenie, że na nią patrzy, podczas gdy jego wzrok skupiał się na jakimś innym punkcie. Zresztą wyraz jego twarzy wciąż nie ulegał zmianie. Pomimo tego, że ironiczny uśmiech spełzł z jego ust, to w oczach wciąż skrzyło się rozbawienie; może też lekki protekcjonalizm. Tak jakby traktował ją z góry, jak gdyby z góry wiedział o jej porażce przy tej próbie odzyskania nożyka. Nie to, żeby gołym okiem ocenił jego wartość na jakąś chorobliwie wysoką, ale teraz zaczynał chyba jeszcze bardziej przywiązywać się do przedmiotu. Widząc jak kobieta jest skłonna o niego się wykłócać.
Wciąż mając palce nieprzyjemnie zaciśnięte na jej nadgarstku, przebiegł wzrokiem po pochwyconej przez siebie dłoni, jak gdyby oglądając swój kolejny łup, bo jednak złapał jej rękę to jeszcze uciąć powinien w łokciu i traktować jak swoją. Złapane nie kradzione.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t107-blue-bird#137
Ianthe

Potajemny Lekarz

Ianthe

LICZBA POSTÓW : 37
DATA DOŁĄCZENIA : 12/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptyPon Wrz 17, 2018 11:57 pm

Zaczynało jej być coraz bardziej niewygodnie w tej żałosnej pozie, ale zacisnęła tylko zęby i nadal tak nieruchomo trwała. Blue musiał się dobrze bawić, myśląc, że ma nad nią teraz całkowitą władzę, pomimo że leżał jak cielę i tylko bawił się jej ukochanym nożykiem. Gdyby jednak miał do czynienia z normalną nimfą, ta już dawno złożyłaby na nim swój śmiertelny pocałunek. Nimfy nie znosiły być upokarzane przez zwykłych ludzi.
Zdenerwował ją jego ton, gdy mówił o bezwartościowym nożu, bo to właśnie oznaczało, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co mały przedmiot dla niej znaczył.
Ty z kolei, jak widzę, zadajesz sobie wiele trudu, aby podczas zabawy nie wypuścić go z dłoni – odgryzła się, nawet nad tym długo nie myśląc i wymownie spoglądając na jego rękę, gdy jeszcze przetaczał nóż między palcami. Wydęła nieco usta w uśmiechu, ale szybko przywołała się do porządku i przybrała kamienną twarz. Nie, nie mogła się dać sprowokować. Nie jemu.
Nie dowierzała, że śmiał jej proponować wymianę za coś, co było prawnie jej – to było nie do pomyślenia. Pomieszało mu się w głowie? Dobrze wiedział, że to ukradł, a mimo tego jawnie, w żywe oczy, każe jej coś za to dać? Prędzej się spodziewała, że po prostu powie, że nie odda i już, ot, bo nie chce, albo że będzie się zapierał, że niczego nie ukradł – ale nie że będzie chciał dobić targu.
Blue – zaczęła znowu od jego imienia, próbując nabrać łagodności w głosie – Miałeś ciężki dzień. To przykre, co się stało. Ale przestań sobie żartować. Nie możesz ode mnie żądać zapłaty za coś, co należy do mnie.
Nie wytrzymała i w końcu ukucnęła, tak że teraz górowała nad nim tylko trochę. Poczuła ulgę, bo powoli zaczynały boleć ją kolana i bo wreszcie zdjęła drugą rękę z włosów. Z racji jednak że mężczyzna nadal trzymał jej nadgarstek tak samo, nie mogła się odsunąć, tylko nadal znajdowała się niebezpiecznie blisko.
Teraz wreszcie mogła poczuć jego zapach, który starała się wyczuć jeszcze w swoim domu, ale jej się to nie udało. Pachniał ładnie, inne kobiety pewnie użyłyby określenia „uwodząco”, ale dla Ianthe oznaczało ono po prostu – ludzko. To nie była kwestia żadnych perfum czy czegoś, co niektórzy wylewali na siebie litrami, a czego nimfa nigdy nie mogła zrozumieć – nie, to był po prostu jego naturalny zapach, przyjemny, uspokajający, niewspółgrający z tym nieczułym spojrzeniem.
Puściła mimo uszu jego burknięcie o byciu złodziejem, bo nie miała zamiaru tylko potwierdzać faktu. Zresztą był ze slumsów, większość ludzi tam urodzona to złodzieje, gwałciciele lub mordercy. I tak miło, że Blue postanowił parać się najlżejszym z tych przestępstw.
Spokojnie i powoli sięgnęła drugą dłonią do jego ręki i spróbowała odczepić jego palec wskazujący od swojego nadgarstka. Nie wkładała w to za wiele siły, nie to było jej zamiarem. Była ciekawa, jaką ma skórę na dłoniach.
Wiesz – mruknęła, przenosząc się na kolejne palce, gdy z poprzednim nic nie udało jej się zrobić – mam coś, za co oddałbyś mi setki takich noży, a nawet i całe złoto, jakie masz – umilkła, zastanawiając się, czy w sumie ktoś tak wyrachowany jak on jednak cenił informację o zabójcy siostry bardziej od złota. Stwierdziła jednak, że skoro już to powiedziała, to nie ma wyboru, musi kontynuować. – Gdybyś tylko wiedział, co to jest, już dawno przestałbyś się ze mną bawić. To coś pewnie zapewniłoby ci spokój na jakiś czas. I znowu miałbyś gdzie spać – dodała, już nieco bardziej sarkastycznie, bo chciała mu uświadomić, że domyślała się, że był w kropce i nie miał gdzie się podziać. Gdyby mu powiedziała, kogo opisała jej modrosójka, pewnie by go wytropił i mógł wrócić do swojego starego domu, gdziekolwiek on był. Przynajmniej tak uważała Ianthe.
Czy zechciałbyś już puścić moją rękę? – dopytała jeszcze, tym razem przenosząc się z kucania już na klęczki, bo ponownie poczuła mrowienie w nogach. Drugą ręką nadal próbowała oderwać jego palce, chociaż w sumie bardziej się nimi bawiła niż faktycznie z nimi siłowała.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t110-ianthe https://absitomen.forumpolish.com/t108-ianthe
Blue Bird

Samotnik

Blue Bird

LICZBA POSTÓW : 35
DATA DOŁĄCZENIA : 11/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptyWto Wrz 18, 2018 9:12 am

Zerknął na nią, potem na ostrze, które wędrowało między jego palcami. Zaraz potem podrzucił je w górę, niezbyt wysoko, co by kobieta nie zdołała popisać się refleksem i przechwycić nożyk, ale na tyle by przedmiot mógł wykonać obrót wokół własnej osi i zostać pochwyconym ostrą stroną między wskazujący i serdeczny palec Modrego. Cały ten manewr, zresztą jak i przekładanie ostrza między palcami, przyszedł mu z niewymowną łatwością. To też była forma niemej odpowiedzi na jej słowa. A jednocześnie przy tym dalszym ciągiem drażnienia jej świadomością, że on miał jej nóż i najwyraźniej ten przykleił mu się do ręki. No i nie sprawiał wrażenia, jakby chciał się dobrowolnie z nim rozstać. Jaka szkoda.
Gdy po raz kolejny w krótkiej historii ich relacji zwróciła się do niego znów tym skrótem, Blue Bird zatrzymał w dłoni nożyk, zaciskając palce na jego ostrzu. To było dziwnie nieprzyjemne słysząc, że ktoś inny niż Kawka zwraca się do niego tą skróconą formą. Chociaż Kawka potrafiła jeszcze bardziej zagrać na jego prymitywnych uczuciach, kiedy zwracała się do niego jego prawdziwym imieniem. Zasadniczo już tylko ona je znała, Blue Bird nikomu się nie zwierzał z tego, jak się prawdziwie nazywał. Zresztą teoretycznie w żaden sposób nie był z tym imieniem związany. Raz, tylko raz uległ siostrze na tyle, by zdradzić swoje prawdziwe imię. A ona już wiedziała jak wykorzystać tę informację i uderzała w najmniej oczekiwanym przez niego momencie.
Nie mógł? Oczywiście, że mógł. Rzecz teoretycznie należała do niej, ale to on był w jej posiadaniu. Nie miała też jak udowodnić, że ostrze faktycznie było jej, wiedzieli to w zasadzie oni i może ktoś, kto ją odwiedzał i przykładał uwagę do detali. Tymczasem sytuacja była następująca - on coś miał, technicznie kradzione, ona to chciała, ale na chwilę obecną nie potrafiła w inny sposób mu tego odebrać. Był na tyle dobry, że zaproponował uczciwą wymianę, a ona jeszcze miała do niego pretensje. I za co? Przecież był dla niej taki dobry, że już na wejściu nie odesłał jej z kwitkiem. Zresztą on był teraz uzbrojony, co prawda w jej nożyk (i kilka innych sztyletów poukrywanych skrzętnie pod jego ubraniem, jeśli będzie miała ochotę to może spróbować je wszystkie znaleźć) a ona go próbowała umoralniać i wskazywać co on mógł a czego nie mógł. Plus był taki, że Blue Bird raczej stronił od rozlewu krwi, no chyba że miał naprawdę podły humor a ktoś mu zaszedł za skórę. To wtedy faktycznie mógł być nieprzyjemny. Bo teraz był w najprzyjemniejszym wydaniu, jakie mogłaby od niego wyciągnąć. Tak, to był on będący bardzo miłym osobnikiem.
Zerknął kątem oka na jej próby uwolnienia się, czy raczej odczepienia jego palców od jej nadgarstka. Ale jak jego łapa mocno chwyci to już biada, nie rozstanie się z pochwyconym obiektem, dopóki sam nie będzie chciał. Lub dopóki ktoś mu nie oderżnie ręki lub będzie na tyle silny by te paluchy mu całkowicie wyłamać. Proszę, proszę. Miał jej nożyk i ją do kompletu. Niekoniecznie wiedział, co miałby począć z samą babą, bo dla nożyka znalazłoby się parę użytecznych  zastosowań. A dla baby? Po co mu w domu takie coś? Marudzić będzie, wyrzuty robić.
Niemniej było to żałosne, a może zabawne, a może jedno i drugie, kiedy obserwował jej usilne próby wyzwolenia swojego nadgarstka z jego chwytu. Tym bardziej, że nie przyłożył do niego całej swojej siły, a o tym od razu by wiedziała, bo jego palce, choć ukryte pod materiałem czarnej rękawiczki, wbijałyby się nieprzyjemnie w jej ciało.
- Tak? - Mruknął na jej słowa w parodii zainteresowania - Niech pomyślę, co to może być. Jeśli chcesz zaprosić mnie do siebie na noc, to dziwnie to ujmujesz; bo ciężko byłoby mówić wtedy o zaprzestaniu zabawy czy spokoju. - Łypnął na nią kątem oka, po czym wrócił spojrzenie na swoją drugą rękę, w której dalej dzierżył jej nożyk. - Poza tym setki noży i całe złoto to dość wygórowana cena.
Zdecydowanie nic się nie zmieniło, nie chciał przestać jej prowokować; może tylko zrobił się nieco bardziej bezpardonowy. Choć zdawał sobie sprawę, że to nie o to chodziło, mógł przecież wykorzystać to na jej niekorzyść. Samym faktem, gdzie przyznała się do posiadania czegoś, co okazałby się dla niego nadzwyczaj cenne, nawet bardziej niż złoto, nie bardzo się przejął. W jego mniemaniu to był stary już manewr, gdy ktoś nie mając w zanadrzu nic interesującego do handlu, zaczyna opowiadać o tym, ze ma gruszki na wierzbie i tym podobne, tylko po to by nie stracić zainteresowania kontrahenta.
- Nie, powinnaś się nauczyć, że łap do obcych tak po prostu się nie wyciąga, zwłaszcza jeśli masz tak słaby refleks - Odpowiedział informacyjnie, poprawiając chwyt na rękojeści nożyka. - Jeszcze zdarzy się ktoś, kto tę rękę ci utnie i co wtedy zrobisz? - Zapytał, przesuwając ostrzem nożyka powyżej własnego chwytu, jak gdyby wizualizując, co strasznego mogłoby się stać. Nie miałaby ręki, gdyby trafiła na jakiegoś gburka bez humoru. Teraz na szczęście trafiła na gburka z nastrojem. Nastroju do drażnienia jej, co było swojego rodzaju formą rozrywki.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t107-blue-bird#137
Ianthe

Potajemny Lekarz

Ianthe

LICZBA POSTÓW : 37
DATA DOŁĄCZENIA : 12/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptyWto Wrz 18, 2018 11:36 am

Nawet nie miała zamiaru próbować przechwycić nożyka. Wcale nie powiedziała tego dlatego, bo faktycznie uważała, że Blue nie ma zwinnych palców, ale by go trochę sprowokować. Dobrze widziała, że nie udałoby się jej tego złapać na czas, tak samo jak wiedziała, że próba okradnięcia złodzieja pewnie również skończyłaby się fiaskiem.
Po co się w ogóle aż tak starała? Mężczyzna miał rację, że włożyła wiele trudu w to, by odzyskać ten nożyk. Nie miała wiele rzeczy, do których była przywiązana, bo gdy uciekała z Baso Aintzira, nie udało jej się ze sobą zabrać niczego – przez jakiś czas krążyła po lasach Wyspy, nie mając nawet porządnego okrycia na siebie, więc gdy w końcu udało jej się zwinąć ten nożyk, uznała go za symbol swojej wolności i samodzielności. Na początku bała się okradać ludzi z cennych przedmiotów, bo nie miała pojęcia, jak to robić. Mimo że jako nimfa była zwinna, nie znała żadnych złodziejskich sztuczek, zresztą nie była przyzwyczajona do czegoś takiego jak kradzież – to było dla niej obce pojęcie. Na samym początku, zanim jeszcze zdała sobie sprawę, że dzięki leczeniu ludzi może spróbować się utrzymać, żyła z tej tak zwanej kradzieży – czasami nieudolnej, bo zdarzyło się, że jakiś wściekły właściciel ją gonił – ale nigdy tak tego nie określała. Właściwie zawsze w myślach mówiła ja tylko to pożyczę, i tyle, żadne zabieranie na zawsze, żadne przywłaszczanie, pożyczanie i tyle. Pożyczała wtedy rzeczy, tylko po prostu nie myślała o tym, kiedy je zwróci.
No i gdyby znalazła się w takiej sytuacji, w jakiej teraz był Blue, czyli gdyby jej złodziejstwo okazało się jawne i ktoś by ją grzecznie prosił o oddanie – z pewnością by to zrobiła, nie miałaby żadnego powodu, by się ociągać. Po co sobie robić wrogów?
Nie mogła zrozumieć pokrętnej logiki Blue, a raczej logiki kleptomanów. Dlaczego ludzie muszą być tak skomplikowani?
Przestała w końcu bawić się jego dłonią, bo jej się to znudziło, i wlepiła wzrok w jego rękawiczkę. Naprawdę leżało mu się wygodnie z tak wyciągniętą ręką? Swoją, tę, którą on pochwycił, całkiem już rozluźniła, aby nie napinać mięśni, przez to tylko uścisk Blue trzymał ją w powietrzu.
Gdy powiedział o noclegu u niej, aż się zachłysnęła.
Co? – powiedziała zdezorientowana. – O czym ty mówisz? Nie. Nie to miałam na myśli. Chcesz u mnie spać? – spytała jeszcze w roztargnieniu. Naprawdę zabrzmiała dla niego w ten sposób?
Nieraz słyszała już jakieś aluzje seksualne od mężczyzn, ale zazwyczaj w takiej sytuacji, gdy się tego spodziewała, a nie gdy ten mężczyzna był do niej wrogo nastawiony. Zresztą zawsze takie słowa ignorowała, a teraz jakoś nie wiedziała jak. Gdyby stała dalej i nie miałaby uwięzionej ręki, może zareagowałaby spokojniej.
Nikt jeszcze nigdy nie spał u niej w domu, nikt nigdy nie był nawet w jej sypialni – oprócz niej samej, oczywiście. Nawet nie wyobrażała sobie, że mogłaby tam kogoś zaprosić, nie miała odwagi. Owszem, bywało, że jej się to marzyło, w końcu swojego charakteru nie oszuka, ale nie ośmieliłaby się tego zrobić, jeszcze nie teraz, nadal bała się, że niedoszły kochanek znowu ucieknie, tak jak zrobił to jakiś człowiek przed paru laty. Zresztą nie potrafiłaby tak po prostu wysunąć tak śmiałej propozycji. Dotychczas zadowalała się tylko obserwowaniem pięknych osób – była cierpliwa, chociaż nie wiedziała, jak długo jeszcze.
Omiotła spojrzeniem sylwetkę Blue, z góry na dół i z dołu do góry, i przyszły jej do głowy takie obrazy, że aż musiała zamknąć oczy i odchrząknąć z zawstydzeniem.
Otworzyła je, gdy poczuła, jak jeździł nożem po jej ręce. Czyli jednak lubił krwawe rozwiązania?
Nie udałoby ci się tym przeciąć kości – powiedziała, niezbyt bojąc się jego słów, ale na wszelki wypadek ponownie napięła mięśnie w ręce. Spróbowała szybko drugą dłonią złapać jego rękę, ale oczywiście jej się to nie udało. Chciała się tylko przekonać, jak bardzo jest zwinny. – Ale jeślibyś mi uciął rękę, to naprawdę byś gorzko pożałował – dodała twardo, ciągle jednak mając nadzieję, że nie będzie musiała go krzywdzić. – Chociażby dlatego, że wtedy nie powiedziałabym ci, kto zabił twoją siostrę... – mruknęła jeszcze mimochodem, już na niego nie patrząc. Zaczęła się od niechcenia znowu bawić jego palcami na swoim nadgarstku.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t110-ianthe https://absitomen.forumpolish.com/t108-ianthe
Blue Bird

Samotnik

Blue Bird

LICZBA POSTÓW : 35
DATA DOŁĄCZENIA : 11/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptyWto Wrz 18, 2018 3:19 pm

Widząc jej reakcję, nie mógł być bardziej ukontentowany. A jego zadowolenie wywołane było jej zaskoczeniem. Prawdopodobnie nie spodziewała się tego, że Blue Bird może być aż tak prostolinijny. A tu taki psikus. Słysząc jej ostateczne pytanie, uniósł lekko brew, przyglądając się wyrazowi jej twarzy.
- Czyli jednak to była propozycja. - Stwierdził, pozostawiając ją jednak bez odpowiedzi. Chciał czy nie chciał - inne miał teraz zajęcie. A poza tym były ciekawsze tematy, w których mógłby jej podokuczać. Jak na przykład kolejne pytanie. - Często zapraszasz obcych na noc? - Dopytał jeszcze, unosząc nieznacznie kącik ust w minimalnej, kpiącej parodii uśmiechu. Naigrywał się z niej, za cel postawił sobie wyprowadzenie jej z równowagi i musiał przyznać, że zaczynał widzieć efekty. Zmieszanie czy zaskoczenie idealnie mąciły opanowany wyraz twarzy, który próbowała przybrać. On natomiast cały czas miną zdradzał, że dobrze się bawił w tych małych złośliwościach.
Doskonale zdawał sobie sprawę, że kości jako tako tym nożem za mocno nie naruszy, ale wystarczyło przeciąć parę żyłek w nadgarstku, parę tętniczek i ręka stawała się już mało użyteczna. A to prawie to samo. Jak się nie miało konkretnej możliwości to się szukało zamienników. Nie to, żeby miał ochotę pozbawiać ją łapy. W jego oczach była dla niego niegroźna, może lekko irytująca, jak to baba, ale dało się ją znieść. Poza tym Blue Bird kiedy miał dość czyjegoś towarzystwa zwyczajnie odchodził. Problem jednak w tym, że ta miejscówka mu się podobała i nie chciał się za bardzo stąd ruszać. Może dlatego jeszcze tolerował obecność rozgadanego, pyskatego potargańca.
Odjął drugą rękę wyposażoną w nożyk od jej nadgarstka i wrócił do obracania go w palcach, ze wzrokiem utkwionym w nocnym niebie. Obserwował w milczeniu nieboskłon, w pełni ignorując obecność kobiety, przynajmniej do momentu, w którym ona znowu nie zaczęła mówić.
Nie przejął się jej drobną groźbą. Z dwóch powodów. Po pierwsze - co mu mogła zrobić? Wyprzytulać na śmierć czy wplątać w swoją czuprynę. W jego mniemaniu była niegroźna. A po drugie - nie planował jej ucinać ręki, a zwyczajnie ostrzegł ją, żeby w przyszłości uważała, bo może trafić na kogoś, kto nie będzie miał dobrego humoru i nie będzie się patyczkował. Po prostu ciach i będzie bez ręki. Niewymowne miała szczęście, że trafiła akurat na niego. I to w wyjątkowo dobrym humorze. Jak na kogoś, kto niedawno stracił swoją siostrę, kogo siostra została zasztyletowana i umarła na jego oczach. Naprawdę musiało to po nim spłynąć jak woda po kaczce. Najwyraźniej uznał to za przeszłość, a on w przeszłości się nie grzebał.
I pomimo tego, że niby śmierć siostry mało go obchodziła, to ostatnia wypowiedź kobiety sprawiła, że ten lisi uśmiech spłynął mu z ust. Stało się to momentalnie, tak nagle. I równie nagle, zaledwie w sekundę, może dwie, ona wylądowała na trawie na plecach, a on znalazł się ponad nią, kucając nad jej sylwetką. Zmrużył swoje ślepia, zacisnął usta w wąską kreskę i zgarbił się nieco, jak kocur szykujący się do ataku. Nożyk wbił w ziemię gdzieś koło jej ucha, a spod jego rękawa wysunął się prawdziwy sztylet, którego rękojeść objął dłonią i którego ostrze musnęło skórę kobiety. Najwyraźniej jednak nie był w nastroju do żartów. Ale chyba nie potraktował tego jako żart.
Prawa ręka znajdowała się na klindze lśniącego w księżycowym świetle ostrza, a lewa chwyciła kobietę za szmatki na wysokości mostka i dźwignął w ku górze. Chyba sam nie wiedział, dlaczego zareagował tak nagle. Zakotłowało mu się we łbie, pojawiło kilka myśli. A przede wszystkim ta wiodąca. On musiał wiedzieć, kto stał za śmiercią Kawki. Bo już przyjmijmy, że to nie Ida ją zabiła, w porządku. Ale chciał wiedzieć, który lichwiarz był na tyle bezczelny by zaatakować jego bezbronną siostrę. A może po prostu wkurzyło go to, że z taką lekkością mówiła o tym, że miała taką informację. Albo to, że żartowała sobie z niego? Bo niby skąd mogłaby to wiedzieć. Chyba, że była wtajemniczona w całą tę akcję i wiedziała już wcześniej o tym, co się stanie.
Przebiegł wzrokiem po jej twarzy, mając teraz plus sto pięćdziesiąt do czujności, bo jednak zwykła rozmowa zeszła na nieco mniej przyjemny tor. O ile wcześniej można było w ogóle ją nazwać przyjemną. Po prostu dobrze mu się ją drażniło. I nawet nie spodziewał się, że ona będzie potrafiła tak szybko go rozjuszyć. Chyba nowa jego pożywka, żądza zemsty, domagała się czegoś.
- Mów. - Rzucił cierpko, jak raz wbijając w nią swoje chłodne spojrzenie. Tym razem nie przeszkadzało mu to dziwne uczucie (niestrawność pewnie), które pojawiało się zawsze, gdy krzyżował z nią wzrok. Teraz w jego oczach płonęło coś niebezpiecznego. Jeśli to był żart to niedobrze dla niej, a jeśli miała informacje to niech lepiej sprzeda, bo najwyraźniej nie był w nastroju do tego, by wodziła go za nos.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t107-blue-bird#137
Ianthe

Potajemny Lekarz

Ianthe

LICZBA POSTÓW : 37
DATA DOŁĄCZENIA : 12/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptyWto Wrz 18, 2018 5:10 pm

Zdenerwowała się na siebie, że tak zareagowała – przecież była już przyzwyczajona do podobnych zaczepek, nieraz jej się zdarzały. Ludzie chyba nie byliby sobą, gdyby nie musieli okazywać swojej wyższości w ten sposób. Parsknęła tylko cicho, mając nadzieję, że zabrzmiało to dla niego kpiąco, i zgromiła go wzrokiem. Zauważyła, że nie miał już aż tak chłodnego spojrzenia jak wcześniej (chociaż, oczywiście, nadal się tam ta nieczułość ukrywała), bo w oczach aż mu iskrzyło od dobrej zabawy.
W życiu by go nie zaprosiła teraz do domu, bez względu na to, jak wyglądał. Nie pozwoliłaby mu nawet spać na dachu. Miała ochotę wrzucić go do jeziora obok i odrobinę podtopić, tylko na moment, nie po to, aby coś mu zrobić, ale aby pokazać, że powinien przestać z niej kpić. Mógł być nawet i świetnym pływakiem, ale w wodzie na pewno nie miałby z nią szans.
Na noc czy nie, na pewno nie zapraszam złodziei – odpowiedziała krótko, nie chcąc też dać mu do zrozumienia, że właściwie była cichym samotnikiem, który nie wiedział, jak to jest kogoś zaprosić. – Bo nie muszę. Jak dotąd sami się do mnie pchali – dodała głosem pełnym triumfu, aż uniósł jej się kącik ust.
Widziała, że kompletnie nie przejmował się jej słowami. Miała nawet ochotę, że powiedzieć, że nie, nie jest taka, jak myśli, że wcale nie jest tak bezbronna (pewnie miał ją za głupią dziewuchę, która nie potrafi nawet upilnować własnego mienia), ale parę lat temu obiecała sobie, że żadnemu człowiekowi nie wyjawi swojej tożsamości, póki nie zaufa mu bardziej niż sobie. A Blue, jeśli chodziło o zaufanie, znajdował się w jej rankingu gdzieś pomiędzy Królową nimf a Samozwańczym Królem, czyli, cóż – prawie na samym dnie najgłębszego jeziora, jakie tylko znała. Prawie, bo niżej znajdowała się tylko Królowa.
Nie była przygotowana, że taką nią rzuci i przeturla po trawie, w zasadzie nie spodziewała się po nim aż tak nagłego wybuchu złości. Stawiała, że albo będzie tylko bardziej nieczuły i zimno każe jej wszystko opowiadać, albo że ewentualnie wykręci jej rękę, skoro już ją trzymał. Nie że wyciągnie skądś nagle dodatkowy, tym razem o wiele ostrzejszy, większy i niebezpieczny, sztylet i że prawie przetnie nim jej skórę.
Usłyszała, że jej własność wylądowała gdzieś obok jej głowy, ale nie miała jak tam spojrzeć, bo zaraz też szarpnął jej ubraniem i ona sama znowu zawisła w powietrzu. Jego twarz znajdowała się na tyle blisko, że aż słyszała jego szybki i zdenerwowany oddech. Na swój sposób był teraz zabójczo przystojny.
Uspokój się – powiedziała twardo, łapiąc powietrze. Znowu było jej cholernie niewygodnie. Ostrożnie podparła się jedną ręką o trawę, ale widziała, że czujne oczy mężczyzny bacznie obserwują jej wszystkie ruchy. Mimo tego zaczęła powoli przesuwać dłonią w miejsce, gdzie – jak sądziła – wbił się jej nożyk. Nie miała zamiaru się nim bronić, po prostu gdyby go w końcu ujęła, to wreszcie miałaby to, po co przyszła.
Póki go nie odzyska i nie upewni się, że Blue nic jej nie zrobi, nie miała zamiaru zdradzać, czego dowiedziała się od modrosójki.
Nie zabijesz mnie – mruknęła ostrożnie – bo na nic by ci się to nie przydało, pomyśl tylko. Puść mnie i się odsuń, a powiem ci wszystko – obiecała, drugą ręką chwytając go za dłoń, która ją trzymała. Tym razem jego uścisk był o wiele silniejszy, aż ubranie nieprzyjemnie drażniło ją na plecach.
Jego usta były na tyle blisko, że spokojnie mogłaby na nich teraz złożyć nimfi pocałunek. Ale ciągle jeszcze nie chciała, tak bardzo nie znosiła zabijać pięknych ludzi, to był dla niej po prostu grzech. Zresztą o wiele bardziej od nimfich pocałunków wolała te normalne.
Mogę ci powiedzieć, jak dostać się do miejsca, do którego się udał ten ktoś po zabiciu twojej siostry – mówiła dalej – nie znam tego człowieka, ale potrafię wskazać, gdzie mieszka i jak wygląda. – Modrosójka wyświergotała, w którą stronę zabójca się udał oraz co było charakterystycznego w jego wyglądzie. A gdyby Ianthe udało się z ptaszkiem ponownie porozmawiać, pewnie dowiedziałaby się więcej szczegółów.
Blue nadal jednak trzymał ostrze na jej skórze, aż poczuła bolesny ucisk.
Ale najpierw mnie puść. Inaczej nici z mojej informacji. Jestem słabsza, wiesz o tym. I tak nic bym ci nie zrobiła – postawiła warunek, już czując opuszkami palców, że dotknęła swojego nożyka. Musiała w końcu przenieść z niego spojrzenie na trawę, bo inaczej nie udałoby jej się ująć rękojeści.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t110-ianthe https://absitomen.forumpolish.com/t108-ianthe
Blue Bird

Samotnik

Blue Bird

LICZBA POSTÓW : 35
DATA DOŁĄCZENIA : 11/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptyWto Wrz 18, 2018 8:02 pm

Nie potrafił poprawnie ocenić, skąd ten nagły wybuch agresji w nim. Nie to, żeby nigdy wcześniej mu się nic takiego nie zdarzyło. Jasne, potrafił zrobić się wyraźnie groźniejszy, gdy ktoś mu zalazł za skórę, ale zwykle wolał nie sprawiać wrażenia niebezpiecznego typka; nie dlatego, że utrudniało mu to nawiązywanie przyjaźni. Chrzanić relacje międzyludzkie. Nie chodziło o to, a o fakt, że wolał to zachować jako element zagrożenia. Sprawianie wrażenia niegroźnego złodziejaszka było o tyle dobre, że ktoś kto go nie znał, nie pozostawał zbyt czujny. I mógł to wykorzystać. Tutaj było już pozamiatane, Blue Bird pokazał, że jednak agresywny też może być. A przecież tylko przygwoździł ją do ziemi i celował w nią swoim sztyletem. Zawsze mogło być gorzej, mógł ją sprać. Lub chociaż spróbować sprać, nigdy nie wiadomo jak długo zamierzałaby się w takiej sytuacji ukrywać ze swoją mocą. Było za dużo możliwości a za mało wskazówek, dlatego sam nie wiedział co ma o tym myśleć. Agresja była chyba reakcją na jego niewiedzę. Poza tym agresywna reakcja pasowała do większości scenariuszy, jakie zarysowały się w jego głowie. Dlatego poszedł za większością, przegłosowane. Zresztą to najbardziej do niego pasowało i do całej tej sytuacji. A poza tym - najwyraźniej jego nowy pokarm zwany żądzą zemsty drażniąco mu się przypomniał. I chciał go więcej. Chciał w ogóle móc go poczuć.
W pierwszej chwili nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że ten mały poczochraniec znajdował się tak blisko niego. I to nie z jej własnej woli, tylko on sam zatrzymał ją w tak niebezpiecznej dla niego odległości.
Zamrugał kilkakrotnie i przebiegł wzrokiem po jej twarzy, zatrzymując spojrzenie na jej ustach. Dopiero wtedy zaalarmował siebie, że znajdował się stanowczo za blisko i było to dla niego niekomfortowe. W ogóle cała ta postać sprawiała, że czuł się jakoś dziwnie, ale to wciąż musiało być jakieś zaklęcie. Pełno było głupiej, mieszającej w głowach magii, więc czemu nie to? Nie to, że się bał bliskości. Fizycznej. Tej psychicznej to na pewno się bał, ale gdzie tam - nie przyzna się. Zresztą nigdy nie miał jak się z tym oswoić, bo bliskość z Kawką to jedno, była jego siostrą, ale z kimkolwiek innym? Nie miało racji bytu. Nie istniało u niego. Nie znał tego. I nie, fizycznej bliskości się nie bał, chociaż fakt był taki, że jak miał to potargane coś przed sobą to nawet nie wiedział jak się czuje. Dlatego też powoli, bo on to taki delikatny był, opuścił ją za fraki na ziemię, prostując palce na jej ciele, tym samym rozluźniając swój uścisk. Inna sprawa to to, gdzie tę dłoń przez krótką chwilę trzymał, kiedy tak obserwował ją w milczeniu z góry.
Oczywiście, że jej nie zabije. Przez łeb mu to nawet nie przeszło. Trzeba było naprawdę zaleźć mu za skórę, żeby włączyła się w nim żądza mordu. Zazwyczaj wszystkich unikał i już z miejsca o to było trudno. Czupiradło mu nie przeszkadzało w tak znaczącym stopniu; owszem, była męcząca, strasznie dużo nadawała, ale to były zwykłe, irytujące cechy, za które on nie zabijał.
Spojrzał na ostrze sztyletu, którym cały czas muskał jej skórę. Zaraz potem skarcił się w duchu za impulsywność, bo chyba to co zrobił, to oznaczało, że udało jej się go wyprowadzić z równowagi. Zdecydowanie za łatwo jej to przyszło. Przeskoczył wzrokiem od jednej jej dłoni, którą trzymała na jego ręce, która jeszcze przed chwilą chwytała kobietę za fraki, do jej dłoni, która kierowała się w stronę nożyka, i która była zdecydowanie za bliska swojego celu. Dokładnie widział, co robiła i wyjątkowo - nie zareagował. Gdyby jednak ruszyła się z tym nożykiem w sposób zbyt podejrzany to cóż, jego sztylet miał nieco krótszą drogę do jej ciała.
W jakimś stopniu jej odpuścił, ale znowu tak nie do końca. Wciąż górował nad nią, wciąż chłodny metal sztyletu dotykał jej skóry. A z kolei w jego oczach znów znalazła się beznamiętna pustka.
- Mów. - Powtórzył, nawet nie kwapiąc się by zabrać z niej swoją wolną rękę, którą nie szamotał jej już za odzież. Mostki były wygodne.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t107-blue-bird#137
Ianthe

Potajemny Lekarz

Ianthe

LICZBA POSTÓW : 37
DATA DOŁĄCZENIA : 12/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptyWto Wrz 18, 2018 9:13 pm

Zaczynała ją denerwować jego małomówność, mimo że sama na co dzień do gaduł nie należała. Teraz, w porównaniu z mężczyzną, mówiła zdecydowanie dużo. Nie podobało jej się to, bo stawiało ją w gorszej pozycji od niej – kto mniej kłapał buzią, ten był bardziej opanowany.
Z satysfakcją jednak zauważyła, że przez moment, z niewiadomych dla niej powodów, i on się speszył. Zamrugał kilka razy, przerywając z nią kontakt wzrokowy, po czym zlustrował jej twarz – aż nie omieszkała się trochę uśmiechnąć, tak by specjalnie to zauważył.
Właściwie nie pamiętała, kiedy ostatnio przez tak długi czas znajdowała się na tyle blisko jakiegoś mężczyzny – owszem, w ciągu tych kilku lat podróży, gdy opuściła Baso Aintzira, zdarzyły jej się jakieś nieśmiałe zbliżenia, głównie pocałunki (nigdy nic poważnego, bo ostatecznie nigdy nie czuła się na tyle pewnie, bry brnąć w to do końca), ale dopiero teraz czuła dziwne mrowienie w ciele. Zazwyczaj, gdy już komuś pozwoliła się pocałować, nie potrafiła całkiem się rozluźnić i delektować bliskością. Może chodziło o to, że wszystko wtedy działo się tak szybko, nie wiedziała nawet, czy wcześniej wypadało o czymś rozmawiać, czy może samo „podobanie się” wystarczyło. Teraz niechętnie sobie uświadomiła, że choć wspólnie z Blue raczej się nie znosili i mieli się już nawzajem dość, to właśnie on najbardziej ją pociągał. Ale mimo tego była na niego zła, nie mogła znieść tego, jak ją traktował – gdyby po prostu oddał jej nożyk, już dawno rozeszliby się w miłych nastrojach.
Opadła na ziemię i nieco odetchnęła, zwłaszcza że w końcu sięgnęła ręką po swoją upragnioną własność. Od razu ujęła ją tak mocno, jak tylko dała radę. Nie przejmowała się nawet, że nie złapała tylko za rączkę, ale i za kawałek ostrza, trudno, miała gdzieś, czy się odrobinę przetnie, czy nie. Zdobyła w końcu to, po co przyszła do mężczyzny, teraz tylko wydostać się spod jego uścisku i wrócić do domu. Nie atakowała go, nie chciała, zresztą nic by nie wskórała, bo nadal czuła na swojej skórze o wiele ostrzejszy sztylet.
Gdy poczuła, że nagle całkiem rozczapierzył te swoje długie palce i po prostu bezpardonowo położył je na fragmencie jej piersi, w samoobronie, bezwiednie, otworzyła oczy maksymalnie szeroko i spojrzała w jego szare tak, aby odgadnąć jego aurę.
Robiła to dosłownie przez sekundę, może dwie, bo od razu zrozumiała, do czego się właśnie dopuściła – pozwoliła, żeby zobaczył inny kolor jej oczu, i to znajdując się tak blisko, że nie sposób było tego nie dostrzec,
Jasna cholera, jak mogła. Ale po prostu ją zaskoczył, to był odruch – gdy ktoś naruszał jej przestrzeń osobistą w taki sposób, od razu musiała wiedzieć o nim wszystko, aby móc się bronić. Oczywiście, od razu pozbyła się tej mocy i odwróciła twarz, utkwiła wzrok w swojej dłoni, w której teraz kurczowo zaciskała nożyk. Może jednak nie zauważył? Może miała na tyle szczęścia, że pigment nie zdążył się zmienić? Może przez cały czas były błękitne, a nie cholernie złote?
Puść mnie – wykrztusiła. Wcześniej miała zamiar trochę się z nim podrażnić, tak jak on drażnił się z nią, i powiedzieć coś o zabójcy jego siostry, gdy już całkowicie wyprowadzi go z równowagi, ale teraz zrezygnowała. Spieprzyła sprawę. – Nie znam tego człowieka. Odszedł na północ z twojego domu. Wysoki i brzydki. Nie wiem, jak się nazywa, nie widziałam go. Puść mnie.
Robiło się niebezpiecznie, chociaż wcale nie dla Ianthe, ale dla niego, nawet jeśli jeszcze o tym nie wiedział. Niech da jej spokój z oczami, niech nie drąży tematu, niech chociaż udaje, że niczego nie widział, to nimfa jeszcze wybaczy sobie samej i nic mu nie zrobi. Jeszcze mogła to zrobić.
Oczywiście, udało jej się także dojrzeć przez moment aurę, jaka go otaczała, a raczej emocje, jakie z niego kipiały – i tylko to, niczego więcej nie zdążyła, ale podejrzewała, że niewiele więcej byłaby w stanie. Ten mały błąd dał jej jednak pewną informację – Blue, pomimo że wydawał jej się tak chłodny i momentami mający gdzieś nawet własną siostrę – nie mógł przeżyć śmierci małej. Czyli nie był aż tak nieczuły, jak się nimfie wydawało.
Zobaczyła jeszcze coś – jego złość wcale nie była skierowana bezpośrednio w jej stronę. On jej nie obwiniał o śmierć dziewczyny, jak sądziła wcześniej. O co mu w takim razie chodziło – czemu tak ją męczył? Tego nie zdążyła zobaczyć.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t110-ianthe https://absitomen.forumpolish.com/t108-ianthe
Blue Bird

Samotnik

Blue Bird

LICZBA POSTÓW : 35
DATA DOŁĄCZENIA : 11/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptySro Wrz 19, 2018 12:16 am

Nie mogło jej się udać. Był za blisko niej, za bardzo czujny i za bardzo ciekaw jej reakcji na to, gdzie się pchał z łapami. Choć początkowo to był tylko błąd przy pracy, po prostu chciał ją położyć delikatnie na tej trawie, niczym dżentelmen, którym przecież był. Ale wyszło jak wyszło i kobieta zareagowała w dość... nietuzinkowy sposób. Akurat jej oczy (te na górze i te niżej) były elementami, na które najbardziej zwracał uwagę. Nawet jeśli dość automatycznie unikał jej spojrzenia. Tym razem nie miała szczęścia, bo Blue Bird przyglądał się jej już od jakiegoś czasu. I nie umknęła mu ta zmiana. Nawet jeśli była chwilowa, nawet jeśli panowała noc i teoretycznie było dookoła ciemno. Księżyc ją zdradził, okropny łysy. Dawał dzisiaj konkretny popis świetlny i bardzo pomógł Modremu w dostrzeżeniu tej drobnej zmiany. Przechylił lekko głowę, dalej przyglądając jej się w milczeniu. Gdyby nie fakt, że wokół pełno było magicznie utalentowanych istot to może by zareagował jakoś inaczej, może by się spiął, może by był dwukrotnie bardziej czujny. Ale teraz zwyczajnie zlustrował ją wzrokiem, jak gdyby nie stało się nic aż tak nadzwyczajnego, co oczywiście nie znaczyło, że mu to umknęło. Bezwiednie przechylił się w jej stronę, jak gdyby chcąc mieć lepszy widok na jej ślepia. Nie mógł się pomylić, coś się na chwilę w nich zmieniło. I tutaj przyłapał się, że chyba za dobrze wiedział, jaki miała kolor oczu. Potrafił nie pamiętać jaki dzień tygodnia panował, ale taki detal wwiercił mu się w pamięć. Będzie trzeba go wyrzucić. Szkoda było zajmować sobie myśli tym, nieprzydatna informacja. Chociaż z drugiej strony teraz okazała się całkiem przydatna. Dzięki temu mógł mieć pewność, że ta pani pod nim miała jakiś nadnaturalny talent, nawet jeśli miało to być zmienianie kolorów tęczówek. Chociaż w to wątpił, raczej nie spięłaby się tak w chwilę po tej krótkotrwałej zmianie.
Kiedy odwróciła twarz od niego, co już samo w sobie było podejrzane w danej sytuacji, bo jak to tak spuszczać wzrok z napastnika, łaskawie zdjął dłoń z jej mostka i ujął jej żuchwę od dołu, by z powrotem skierować jej twarzyczkę en face, do niego. Kto wie? Może teraz też próbowała coś ukryć. Jednak po krótkich oględzinach stwierdził, że poza jakimś speszeniem nie było w niej nic więcej innego.
Jego umysł zakodował informację w sprawie zabójcy jego siostry i teraz krótko się nad nią rozprawiał. Przypasował krótki rysopis do kilku znanych mu lichwiarzy, którym podpadł, ale to tylko zawęziło jego obszar poszukiwań, bo nie wskazało konkretnie na jednego z jego kolegów. Brzydki nie było żadną wskazówką dla niego. A wysoki? Przy jej wzroście to każdy pewnie wydawał się być wysoki.
A poza tym nie pasowało mu tutaj coś. Skąd ona mogła to wiedzieć? Bo o ile nie współpracowała ze wspomnianą osobą, to jak inaczej? Skoro nie była w to bezpośrednio wplątana? Gdyby mu powiedziała, że jej ptaszek to wyśpiewał to... W sumie nie byłoby to takie ciężkie do uwierzenia. Przez tę całą magię działy się różne, popieprzone rzeczy. A wiedział, że musiała mieć jakiś talent, wcale nie taki prosty, skoro chciała to zataić. Bo gdyby zmieniała kolor tęczówek to użycie takiego daru, nawet przypadkowo, nie byłoby aż tak niewygodne dla niej.
Ani myślał się teraz ruszyć. Ani myślał jej puszczać. Po pierwsze - był ciekaw, co jeszcze potrafiła, a po drugie - musiała mu parę rzeczy wyjaśnić. Jak na przykład to, skąd miała taką informację.
Grzebanie się w jego myślach, a raczej szukanie wytłumaczenia czemu się nad nią pastwił, było bezsensowne. Pewnie dlatego, że sam tego nie wiedział. Za winowajcę miał swój humor, który mimo poprzednich wydarzeń był jakiś taki wyjątkowo dobry. Było mnóstwo rzeczy, uczuć i emocji, których nie rozumiał. Których musiałby się zacząć uczyć, żeby móc bez problemu grzebać się płynnie w jego myślach, bo choć teoretycznie planowanie było zorganizowane to pozostałe aspekty jego psychiki już niekoniecznie. Blue Bird był okrojony o całą gamę emocji i uczuć, co teraz okazywało się dla niego męczące, bo zauważył, że nie potrafił sobie radzić z takimi nowościami. Oczywistym przykładem była nowo poznana troska o bliską osobę. Strach przed jej utratą.
- Co robisz? - Zapytał wprost, bo ciekaw był, co to za kolorowanie własnych oczu i późniejsze uciekanie wzrokiem od niego, jak gdyby zrobiła coś złego. - I skąd masz tamte informacje? - Dodał po chwili milczenia i uporczywego wpatrywania się w nią.
Zmrużył swoje oczy w badawczym i jednocześnie przeszywającym spojrzeniu, którym planował chyba przewiercić ją na wskroś.
- Czym jesteś? - Padło ostatnie pytanie, w otoczce z jego nieustępliwego spojrzenia.
Bo jakieś czarodziejki to już ludźmi nie były. Były już w kategorii coś. Nie ujmując przy tym pozostałym rasom i gatunkom.

Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t107-blue-bird#137
Ianthe

Potajemny Lekarz

Ianthe

LICZBA POSTÓW : 37
DATA DOŁĄCZENIA : 12/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptySro Wrz 19, 2018 1:05 am

Gdy przechylił się bardziej, aby zajrzeć jej w oczy, już wiedziała, że wszystko zobaczył. Sama automatycznie próbowała odsunąć od niego głowę, ale przecież leżała na tej cholernej polanie, to tylko wbiła włosy, pewnie już i tak brudne, bardziej w trawę. No i po co to zauważyłeś, ganiła go w myślach, nic dobrego z tego nie wyjdzie, naprawdę. Nic.
Jego opanowanie nieco ją niepokoiło. Czy oznaczało, że już wcześniej miał do czynienia z podobną mocą? Czy spotkał już kiedyś jakąś magiczną istotę? Cóż, to niemal na pewno, w końcu na całej Wyspie aż się od nich roiło, ale czy spotkał kogoś podobnego do niej?
To, że wreszcie zdjął dłoń z jej klatki piersiowej, wcale nie przyniosło jej ulgi, bo od razu złapał ją za brodę i zmusił do ponownego kontaktu wzrokowego. Spojrzała więc na niego zrezygnowana, już na pewno w pełni błękitnymi oczami, i tylko czekała. To było dla niej upokarzające, gdy tak na nią patrzył, zupełnie jakby chciał właśnie wycenić, za ile opchnie komuś swój najnowszy łup. Przeklęty złodziej, że też musiał być aż tak czujny.
Próbowała się jeszcze wydostać, bo w końcu trzymał ją tylko za twarz, ale gdy zaczęła się trochę podnosić i odsuwać w tył, przekonała się, że nawet i z tego nici. Blue nie chciał jej za nic puścić, niczego sobie nawet nie robił z jej kolejnych prób. Czyli musiała jednak nadal próbować wyperswadować mu z głowy dalsze pogaduchy. Miała do wyboru to albo szybki, niespodziewany, ale jednocześnie śmiertelny buziak – tylko że z tym drugim był taki problem, że po użyciu mocy nie wiedziała, czy zdążyłaby utrzymać swoje usta na ustach mężczyzny odpowiednio długo. Wyrwałby się od razu, zwłaszcza że był na górze – zazwyczaj to właśnie nimfy się tam znajdowały, aby odciąć drogę ucieczki. No i ciągle pozostawał drugi problem w związku z tym rozwiązaniem – jej głupie, kobiece zauroczenie pięknymi osobnikami, które definitywnie nie zgadzało się na zabicie tego mężczyzny.
Zamknęła na moment oczy, zmarszczyła brwi i zebrała myśli. Kiedy je w końcu otworzyła i napotkała szare spojrzenie, powiedziała:
Ustalmy jedno. Powiem ci, skąd to wiem, kiedy ty mi powiesz, skąd twoja siostra wiedziała, gdzie mieszkam i czym się zajmuję. – To nie był uczciwy układ, oczywiście, że nie był, wiedziała o tym. W końcu martwa siostra, leżąca gdzieś pod ziemią albo w jakimś rowie (Ianthe nadal nie wiedziała gdzie), niczego mu teraz nie powie. Dziewczyna wątpiła też, by Blue znalazł w ich domu jakąś wskazówkę, w końcu – z tego, co zdążyła wywnioskować – nigdy nie posądził małej o znajomość z lekarką. Ale pod tym względem nie miała zamiaru odpuszczać. Mógł sobie teraz wymyślać jakieś kłamstwa, ale Ianthe i tak nie uzna ich za wiarygodne.
I nie jestem czymś – dodała po chwili cicho, odwracając wzrok. – Jestem kimś. Nie jestem jak jakiś z tych twoich martwych przedmiotów, które możesz ukraść.
Jego pytanie zabolało, bo tylko dało jej do zrozumienia, jak bardzo pogardzał nie-ludźmi. Nie był zresztą odosobniony w tych uczuciach – Ianthe spotkała dotąd mnóstwo osób, które traktowały z góry inne rasy, uważając je za wynaturzenie. Oczywiście, żadna z tych osób, gdy jej o tym opowiadała, nie wiedziała, że żaliła się właśnie jednemu z takich wynaturzeń – ale i tak było to przykre. Podejrzewała, że Blue się nie domyślił, że leży pod nim nimfa, bo zmiana koloru oczu wcale do typowych nimfich umiejętności nie należała, ale domyśliła się, za kogo mógł ją zacząć uważać – za wiedźmę, czarodziejkę, jędzę posługującą się czarami, przez nikogo niechcianą i nielubianą.
Cóż, trochę racji by może miał.
Nie dopytuj o nic, proszę – zabłagała go już zrezygnowanym tonem. – Nie powinieneś. Naprawdę nie. Puść mnie, a pomogę ci znaleźć tego człowieka. A potem się już nie będę naprzykrzać. Przecież tego właśnie chcesz, nie? Znaleźć go, zabić i mieć spokój. Ode mnie też. No to ja ci pomogę we wszystkich trzech rzeczach. Tylko już nie pytaj. Miało nie być wywiadów, pamiętasz? – zaczęła mówić i mówić, i mówić, zdecydowanie za dużo, ale  nie miała już po prostu siły. Widzenie aury, nawet trwające tylko moment, krótki błysk światła, było też dla niej pewnym obciążeniem fizycznym, ale tego oczywiście nie mogła ujawnić.
A pomyśleć, że sprawę z Blue chciała załatwić na spokojnie i polubownie, ha! Jeszcze czego! Do dupy jej to wyszło, teraz właściwie bardziej pogorszyła sytuację, w jaką została poprzedniego dnia wpędzona przez śmierć tej małej. Zastanowiła się, czy jeśli obojgu uda się wrócić żywo do slumsów, to będzie musiała szybko się stamtąd wynieść i szukać nowej kryjówki – tym razem ucieczka od problemu nie byłaby jednak tak prosta, bo na drodze stanąłby jeszcze Elias, który pewnie tak chętnie jej nie pozwoliłby odejść – w końcu kto wtedy zajmowałby się zwłokami jego ofiar?
Spojrzała na niego już umęczonym wzrokiem, bez mrugania, bez odsuwania się czy wyrywania. Po prostu nieprzerwanie i twardo patrzyła, uznając, że ta niema prośba być może da coś więcej niż wcześniejsze słowa. Nie to, żeby liczyła, że się nad nią zlituje z tego powodu – bo po jego ostatnich słowach dobrze wiedziała, że nie – ale może sam przy okazji stwierdzi, że ma już dość, że jest najzwyczajniej w świecie zmęczony, i po prostu odpuści.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t110-ianthe https://absitomen.forumpolish.com/t108-ianthe
Blue Bird

Samotnik

Blue Bird

LICZBA POSTÓW : 35
DATA DOŁĄCZENIA : 11/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptySro Wrz 19, 2018 9:41 am

Ledwo się poznali, ledwo wymienili kilka zdań, ledwo na drugiej randce była, a ta rozważała całowanie go. Co z tego, że śmiertelne całowanie go. Całe szczęście, że o tym nie wiedział, bo tę śmiertelną oprawkę pewnie by zignorował i pił do tego, że ta chce go całować. I go jeszcze na noc próbowała zaprosić. Ladacznica jedna. Chociaż nie, kurtyzany to tak długo nie latałyby za klientem. Zresztą w temacie randkowania to Blue Bird był kiepski; randkować nigdy nie randkował, więc nie wiedział jak rozkładało się siły na randkowanie z tą samą osobą. Prawdopodobnie wszystko to, co mógłby zrobić na randce numer siedemdziesiąt trzy próbowałby zrobić na tej pierwszej. W ogóle o jakąkolwiek następną byłoby ciężko, chyba że spotykałby się z ewidentną sadystką, która lubiła być nieszanowana. A zresztą, żeby dotrwać do randki z numerem siedemdziesiąt trzy to albo on musiałby mieć jakąś anielską cierpliwość i bóg wie jaki powód, żeby przez to wszystko przejść, albo żywić jakiekolwiek pozytywne uczucia do danej osoby. Ale w to nie umiał, bo i skąd. Kawkę darzył jakimś mniejszym lub, w jego przypadku, większym pozytywnym uczuciem i pewnie tylko dlatego z nią wytrzymywał. Choć z drugiej strony początki z nią wywoływały w nim tylko irytację przez jej upierdliwość. Bo ona łaziła za nim i nie chciała się odczepić. I co? Potarganiec też zaczął za nim łazić? Chociaż była ta różnica, że małej Kawce nic wtedy nie zwinął. Z drugiej strony pewnie tylko dlatego, że nie miała nic coby jej zwinąć.
A w ogóle to pewnie żadne z nich nie wiedziało, że gdyby poczochraniec próbował go pocałować, to Blue Bird w tempie natychmiastowym teleportowałby się na drugą stronę jeziora. Nawet jakby miał to jezioro przepłynąć, choć z pływaniem to u niego było kiepsko; lepiej mu wchodziło tonięcie. Tak czy inaczej zwiałby, dopiero potem próbując przeprocesować co się właśnie stało i dlaczego. Poczochraniec budził w nim jakieś dziwne odczucia. I w ogóle sprawiał, że nie czuł się swobodnie w jej towarzystwie. I fakt, że wycofywał się pod jej spojrzeniem w ogóle był dla niego jakimś dziwactwem.
Na swojej drodze spotykał dużą ilość nieludzi. Fakt, że nimi gardził, nie czynił ich jakimiś wyjątkowymi istotami, bowiem w równym stopniu pogardzał też ludźmi. Nie brało się to z tego, że miał wybujałe ego i wszyscy dookoła byli do dupy, tylko on jeden najwspanialszy. To po prostu wyrobiona za dzieciaka już niechęć do obcych. Zresztą ludzi nie szanował chyba jeszcze bardziej. Jego matka, człowiek, nienawidziła go, nieraz stłukła, a raz właśnie pogrzebaczem. Rozgrzanym pogrzebaczem. Do tej pory posiadał po tym pamiątkę na swoim boku. Tak, to ludzi nie trawił najbardziej. Pierwszy człowiek, którego spotkał miał w sobie tyle nienawiści do niego, tak ogromny deficyt pozytywnych uczuć, że musiało to mieć jakiś przekład na późniejsze funkcjonowanie Modrego. Skoro własnej matce nie mógł zaufać, to z góry uznał, jako dziecko, że ufność i szacunek nie mają racji bytu. Nieludzie mu nie przeszkadzali. Owszem, znaczna część z nich była wobec niego dupkami, ale kto by nie był dla dzieciaka, który próbowałby go oskubać. A wyrobioną za dziecka nieufność pogłębiał tylko talent magiczny. To było mu obce i to stąd ta rezerwa. Nie miał talentu magicznego, a jedynie talenty dla wirtuoza złodziejstwa. Niestety w większości przypadków magia dawała przewagę. Nie raz dostał w mordę od kogoś, kogo okradł, a kto miał jakiś talent magiczny, który był mu nie na rękę. Jak na przykład coś, co pomagało wytropić złodzieja. Może nie tyle, co się bał magii, ale nie przepadał za nią. Prawdopodobnie na swojej drodze żadnej nimfy nie spotkał bo pewnie by go już tu nie było, a z drugiej strony ciężko byłoby takowej go uwieść i zaciągnąć do całuśno-śmiertelnej współpracy. Hm, jednak socjalne uwstecznienie mogło mieć jakieś plusy w takim wypadku.
Niebieskie Ptaszysko uśmiechnęło się w protekcjonalny sposób, kiedy usłyszał jaki układ mu zaproponowała.
- Nie wiem skąd. - Stwierdził dla odmiany całkiem szczerze - Kawka chodziła własnymi ścieżkami, ja swoimi. Ale skoro zależy ci na pozostaniu w ukryciu to najwyraźniej ciężko ci to idzie. Albo po prostu gdzieś w gronie swoich znajomych masz kreta. - Wzruszył barkami, jakby opcja wtyki nie była wcale taka zaskakująca. Z drugiej strony po co kret miałby sprzedawać takie informacje małej, ulicznej malareczce? A może Kawka nie była tak niewinna, jak ją widziano.
Słysząc jak go poprawia z czegoś na kogoś, pokiwał głową, obdarowując ją znużonym spojrzeniem.
- Mhm, mhm. - Mruknął krótko pod nosem potakująco, choć brzmiało to tak, jak gdyby chciał jej powiedzieć "Gadaj sobie, gadaj ale twoje słowa i tak się ode mnie odbijają". Bez zbędnej pauzy pociągnął dalej - Zmieściłabyś się pewnie do worka, mógłbym to zrobić. - Dodał. I gdyby ktoś go nie znał to mógłby stwierdzić, że Blue Bird właśnie rzucił jakiś żart. Prawdopodobnie też uznany za nieśmieszny, bo kto by zrozumiał jego skrzywione poczucie humoru. Wymarłe zresztą.
Gdy już się tak zastanowił nad tym wszystkim to obstawiał, że jeden z tych lichwiarzy nie zasztyletował osobiście Kawki. To była zbyt głęboka sieć, za dobrze rozwinięta, żeby jakiś jaśnie król od pożyczania pieniędzy na wysoki procent, osobiście pofatygował się zabić swojego kontrahenta. Osobnik, którego widziała musiał być tylko siepaczem. Z drugiej strony dalej nurtowało go to, skąd to mogła wiedzieć. Była tam? Widziała? Jeśli tak, to dlaczego nie pomogła od razu Kawce, kiedy jeszcze jej sytuacja nie była aż tak krytyczna. Chociaż wątpliwe, żeby ośmiokrotne dźgnięcie sztyletem z góry nie było sytuacją krytyczną. Ale wtedy może by przestał siebie obwiniać i faktycznie winą obarczyłby lekarkę. Za nieudzielenie pomocy.
Kolejne jej słowa przyniosły raczej odwrotny skutek od pożądanego przez nią. Pojawiły się kolejne pytania, wywiad mógłby stać się realny. Mówiła dużo, stanowczo za dużo. Z reguły wolał ciszę i wycofywał się jak najprędzej gdy ktoś obok niego nadawał. Problem był tu, że to ona nadawała, więc to samo w sobie dziwnie na niego działało a z drugiej strony nadawała o czymś, co mogłoby go interesować.
- Dlaczego nie powinienem? - Zapytał, lustrując ją uważnym spojrzeniem, kompletnie ignorując wszystko inne, co mu powiedziała. Może poza kwestią, że jak już ją puści to ona w końcu przestanie mu się naprzykrzać. Właśnie, czy nie tego chciał? Po raz pierwszy w jego umyśle zderzyły się dwie przeciwne myśli.
Tak.
Nie.
Co?
Cholera, przetoczyło się zdziwienie w jego własnym umyśle, w tle starcia dwóch przeciwstawnych. Zamrugał kilka razy, jak gdyby chcąc tym zaprowadzić porządek we własnych myślach.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t107-blue-bird#137
Ianthe

Potajemny Lekarz

Ianthe

LICZBA POSTÓW : 37
DATA DOŁĄCZENIA : 12/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptySro Wrz 19, 2018 12:16 pm

Gdyby wiedziała, że Blue w ogóle przeszło przez myśl słowo randkowanie, nawet jeśli w nie do końca pozytywnym sensie, sama by się zdziwiła. Osobiście również nie wiedziała, na czym to polega (jej najpoważniejsza randka, jeszcze w Baso Aintzira, gdy nimfa naprawdę była gotowa „pójść na całość”, jak to mówią ludzie, skończyła się tak, że musiała zwiewać w podskokach), bo nigdy sobie nie wyobrażała, że mogłaby w końcu mieć z kimś na tyle dobre relacje, że umawialiby się na różne spotkania, dawaliby sobie prezenty czy jakieś inne bzdety i generalnie zachowywaliby się jak normalna większość społeczeństwa. To było dla niej absurdalne – w ogóle nie sądziła, że kiedyś udałoby jej się przekonać kogoś do tego, aby zaczął umawiać się z nimfą. Nimfy, jak i wiele innych magicznych stworzeń, dla ludzi na pewno nie były dobrym materiałem na dłuższe relacje – zazwyczaj słyszała tylko, jak mężczyźni mówili, że chętnie by taką nimfę złapali i zatargali do siebie na jedną noc, a potem od razu wyrzucili.
Zresztą Ianthe nie przyszła tutaj z zamiarem randkowania (chociaż dla kogoś, kto patrzył na nich z daleka, ich spotkanie pewnie wyglądałoby jak romantyczna schadzka nad cichą wodą, przy pełni księżyca, bez żadnych świadków – bo w końcu jacy wrogowie znajdowaliby się przez tak długi czas tak blisko siebie?), a nawet gdyby – nigdy nie użyłaby tego słowa.
W takim razie ja też chodzę swoimi ścieżkami – wzruszyła ramionami na tyle, na ile pozwoliła jej na to leżąca pozycja. – Nie mam wśród znajomych kreta. – Nie dodała, że nie ma go dlatego, bo po prostu nie ma żadnych znajomych. Nie musiał wiedzieć – dobrze, niech sobie myśli, że może trzyma z jakąś tam szajką innych magicznych wynaturzeń, może go to odwiedzie od interesowania się, kim była. – Twoja siostra musiała się o mnie dowiedzieć samodzielnie. Ale najwyraźniej ciężko ci szło rozmawianie z nią, skoro nic o tym nie wiesz – postanowiła się odgryźć.
Wcale nie lubiła być niemiła, ale jego złowrogie nastawienie i cięty język ją do tego zmusiły. Sam Judasz wiedział, że próbowała, naprawdę próbowała rozwiązać to tak polubownie, jak tylko umiała, ale Blue nic sobie z tych jej prób nie robił. I tak miała anielską cierpliwość, przecież inni tego złodziejaszka próbowaliby zabić już dawno, pewnie od razu po tym, gdy zorientowaliby się o kradzieży. Powinien być jej wdzięczny, ale nie mogła mu tego powiedzieć. Zresztą stwierdziła w duchu, że skoro nie zrobiła nic Eliasowi, z którym miała kiedyś o wiele bardziej nieprzyjemną rozmowę, gdy ten odkrył, kim była, to tym bardziej nie zrobi nic Blue. Tylko że wtedy Król niemal nie zbliżał się do niej na więcej niż kilkanaście metrów, bo dobrze znał nimfy i wiedział, czym to mogło grozić, więc Ianthe nawet gdyby chciała, nie mogła go zabić. A Blue tymczasem nadal tak nad nią wisiał i był bardzo blisko, księżyc oświetlał jego sylwetkę, że aż miło było patrzeć. Nimfa zastanowiła się, czy jego siostra też go malowała – idealnie nadawałby się na portret, a zwłaszcza jego pociągła twarz w tym momencie. Może ta niebieska farba, którą wtedy zobaczyła na włosach małej, była właśnie kolorem modrego płaszcza na jakimś płótnie?
Blue nie miał jej też już nic do zaoferowania w zamian za życie w wiedzy, że pewna lekarka jest magiczna. Elias przynajmniej dał jej azyl – niewielki, ale jednak. Tylko że Ianthe wcale nie była aż tak interesowna, właściwie gdyby tylko miała pewność, że Blue nie zrobi ze swojej wiedzy żadnego użytku, to w ogóle nie rozważałaby zabicia go. Ale takiej pewności nie miała.
Do worka? – zdziwiła się. – Ale po co? – zapytała trochę agresywnie, bo podświadomie wyczuła, że ponownie ją uprzedmiotowił. Zresztą co to w ogóle miało znaczyć? Że niby mógłby ją gdzieś opchnąć? Czy że, i aż przybrała wrogi wyraz twarzy na tę myśl, chodziło mu o to, że spokojnie zmieściłby jej martwe ciało do worka i rzucił gdzieś hen do rzeki, aby się go pozbyć? To w końcu myślał o zabiciu jej czy nie? Zresztą wcale nie była aż tak mała – musiałby skombinować naprawdę duży worek, żeby ją do niego zmieścić. Omiotła wzrokiem jego sylwetkę, zastanawiając się, czy oprócz ukrytego sztyletu (sztyletów?) nosi ze sobą jeszcze inne ukryte przedmioty, na wypadek gdyby kogoś niechcący akurat sprzątnął.
Nie chcę cię zabić – wyjaśniła teraz, już krótko. I na znak, aby to potwierdzić, pokazała mu nożyk, który trzymała w dłoni, a następnie powoli, by mógł śledzić każdy jej ruch, schowała go do swojej kieszeni. Wyjęła z niej samą dłoń i rozpostarła. Dopiero teraz poczuła, jak bolały ją palce od kurczowego zaciskania. Musiała nimi chwilę poruszać, bo aż zdrętwiały. Umilkła całkiem i znowu wrócili do tylko natarczywego patrzenia na siebie. Ianthe schwyciła mężczyznę w końcu za ramiona i ostrożnie spróbowała od siebie odsunąć – skoro nic sobie nie zrobił z jej proszenia, to sama musi działać. Czy jemu w ogóle było tak wygodnie wisieć nad nią?
I nie zrobię tego, jeśli tylko przestaniesz się interesować. Zresztą – podłapała nagle, unosząc brwi – właściwie czemu ja cię niby interesuję?
O właśnie, to, to, o to chodziło – dlaczego dopytywał, skoro zgrywał takiego niezainteresowanego niczym oprócz własnej osoby (i może tej małej, gdy jeszcze żyła)? Przecież jej oczy, a raczej ich nagła zmiana koloru, nie miały żadnego związku ze śmiercią jego siostry, nic na to nie wskazywało. Zresztą gdyby podejrzewał, że miały, to powinien o to właśnie spytać – czy to dzięki nim Ianthe cokolwiek wie? A Blue tymczasem wydawał się nimi zainteresowany w oderwaniu od tego, że ich relacja jak dotąd opierała się tylko na martwej dziewczynie i ukradzionym nożyku – zupełnie jakby otwarcie zaczęło go obchodzić to, kim dokładnie była.
Z satysfakcją zauważyła, jak zaczął gwałtownie mrugać, i schwyciła go mocniej za ramiona – nawet przez ubrania czuła, że miał wyraźnie twarde i napięte mięśnie – trochę pewniej. I sama też zaczęła się unosić – już jej się znudziło całkowite leżenie.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t110-ianthe https://absitomen.forumpolish.com/t108-ianthe
Blue Bird

Samotnik

Blue Bird

LICZBA POSTÓW : 35
DATA DOŁĄCZENIA : 11/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptySro Wrz 19, 2018 2:37 pm

Zwykle słowa nie potrafiły go zranić, niemniej jednak słysząc jej słowa na moment przechylił głowę, wbijając wzrok w jakiś martwy punkt w pobliżu ziemi. Teraz dopiero się nad tym głębiej zastanowił. Ile razy widział smutek na twarzy Kawki, po tym jak próbowała wciągnąć go w jakąś rozmowę, a on odpowiadał jej, że nie ma ochoty na pogawędki z nią, po czym kładł się spać. Wtedy nie robiło to na nim wrażenia, ale najwyraźniej od momentu, w którym musiał zmierzyć się z możliwością utracenia jedynej tolerowanej osoby, a później z faktycznym jej utraceniem, parę trybików w jego głowie się ruszyło. Może nie wywołało to jakichś diametralnych zmian, Blue Bird w końcu dalej był mrukowatym gburem, ale z wolna uruchamiały się inne jego ośrodki. Przykładowo poczucie winy. Na chwilę. Pojawiały się tylko na chwilę, by zaraz potem zniknąć bez śladu. I tak też było w tym przypadku. Jakaś myśl się pojawiła, jakiś cichy głosik przyznający rację potargańcowi. A może właśnie Kawka powiedziała mu o kim się dowiedziała, ale on po prostu jej nie słuchał? Jak większości historii, które mu opowiadała. Zwykle w takim momentach wyłączał się i kompletnie jej nie słuchał. Jakieś poczucie winy? Faktycznie mógłby okazać nieco więcej zainteresowania Kawce. Ale to znów wycofało się w najciemniejsze odmęty jego umysłu. W końcu chyba wystarczającym miłym gestem było to, że dbał o to, aby miała co jeść i gdzie spać. Nie musiał chyba mówić jej o tym, że jest ważna dla niego. Była ważna dla niego? Nie potrafił tego trzeźwo ocenić. Kawka po prostu była, a on był przyzwyczajony do jej obecności, nie przeszkadzała mu. Miał problem ze stwierdzeniem, kim dla niego była. Teoretycznie siostrą. Nie z tej samej matki, z ojca może tego samego. Była początkowo irytującą przybłędą, która w końcu zaczęła być tolerowana przez niego. A co za tym szło - ignorował to, co go w niej denerwowało. Ignorował to jak do niego nadawała każdego dnia po jego powrocie. Irytowało go to, że czekała po nocach z jedzeniem aż on wróci. Irytowała, że każdego cholernego dnia zadawała to samo, durne pytanie. Jak on się czuł. Jak się mógł czuć? Normalnie. Irytowało go to, że przyklejała się do niego w dziwny sposób, kiedy wracał po paru dniach. Irytowało go to, że próbowała mu pomóc opatrywać rany, choć nieraz tłumaczył jej, że sobie poradzi i żeby go zostawiła. Irytowało go to, że szykowała dla niego jakieś jedzenie. Irytowało? Tak. To sprawiało, że czuł się jakoś dziwnie, na tyle dziwnie, że nie potrafił opisać danego uczucia.Dlatego "irytacja" była najprostszym rozwiązaniem. Nie rozumiał tego wszystkiego, co robiła, nigdy nawet nie spytał dlaczego to robi. Ona to po prostu robiła, nieważne ile razy by jej nie przegonił. Ile razy by jej nie kazał się odczepić i zostawić go w spokoju. Dawał jej schronienie, jedzenie i ubranie. Czego ona jeszcze od niego chciała? Dlaczego tak go męczyła?
Uczucia były... trudne. Uczucia dla niego były obce. W każdym razie ta pozytywna gama. Niezrozumiałe, niedostępne i co gorsza - ich nieproszona obecność była dla niego przytłaczająca. Uświadomił to już dawno. I z niezadowoleniem obserwował, jak niektórych z tych uczuć nie da się wyeliminować całkowicie, sprawić by się nie pojawiały. Przykładem była ta troska wobec Kawki, która nasiliła się w dniu jej śmierci. To było coś nowego w jego puli i już starał się to zepchnąć, zapomnieć. Bo uważał to za niepotrzebne, a po co sobie tym zaśmiecać umysł? Czymś, czego i tak już nigdy nie będzie czuł. Walczył na dobrą sprawę sam ze sobą, ze swoją ludzką naturą. Ludzie czuli - były emocje i były uczucia. Jedne chwilowe i te drugie, które zostawały na dłużej. To było dla niego za trudne, by się z tym samodzielnie mierzyć. Za poznanie i oswojenie takich teoretycznie prostych funkcji jak emocje czy uczucia odpowiadali rodzice, względnie rodzic. Ktokolwiek, kto dziecko wychowywał. A co zrobić w przypadku, kiedy ten opiekun nie przejmował się rozwojem dziecka i mało tego - otwarcie go nienawidził? Blue Bird rozwinął w sobie tylko podstawowe funkcje potrzebne do przeżycia, te do funkcjonowania w społeczeństwie były zbyteczne. Już z góry wybrał dla siebie samotne życie. Przynajmniej tak było przez paręnaście lat, dopóki los nie podrzucił mu pod nogi, dosłownie, Kawki. Może chodziło o to, żeby mała chociaż w najmniejszym stopniu obudziła w nim to, co potrzebne było do rozwoju psychicznego.
Blue Bird był na wielu płaszczyznach zaniedbany, w sferze emocjonalnej na pewno. Aż chciałoby się powiedzieć, że jest po prostu emocjonalnie zacofany i to wcale nie byłoby takie błędne stwierdzenie.
Nigdy nie miał styczności z silniejszymi uczuciami i one najpewniej by go spłoszyły. Bo Modry, choć głupio odważny, choć chojrak, to z tym, z czym z góry zakładał, że sobie nie poradzi, nie mierzył się. Wolał się wycofać. Kapitulacja w pierwszym momencie, w którym uświadomiłby sobie, że naprzeciw jemu wychodzi mu coś związanego z konkretnymi uczuciami.
Wyrwał się całkowicie z zamyślenia, przenosząc wzrok z powrotem na twarz lekarki. Uświadomił sobie teraz, że przez jakiś czas nawet nie reagował na jej kolejne słowa. Obudził się dopiero na oświadczenie, że nie chciała go zabić. Podążał wzrokiem, chyba z przyzwyczajenia, za jej ruchami. Zabić? Dlaczego w ogóle miałaby to rozważać? Była z tych, którzy zabijali od tak, bo im się nudziło? Nawet on, aspołeczny gburek, takich rzeczy się nie dopuszczał. W ogóle stronił od krwawych starć i to nie dlatego, że by sobie w takowych nie poradził. Uważał je za bezsensowne; chyba że koniecznie trzeba było kogoś sprać to tak. Na przykład teraz - koniecznym było ubrudzenie sobie dłoni, konkretniej rękawiczek, krwią lichwiarza, który wydał wyrok na Kawkę.
Wrócił spojrzeniem z jej dłoni na jej twarzy.
- Dlaczego miałabyś mnie zabijać? - Zapytał, nawet nie reagując na moment, w którym chwyciła go za ramiona by odsunąć od siebie. Musiała go zepsuć. Nie utrudniał jej nawet tych prób uwolnienia się i to nie dlatego, że było mu niewygodnie. Blue Bird przyzwyczajony był do trwania w niewygodnych pozycjach. W końcu czasem trzeba było się na coś przyczaić lub wyczekać odpowiedni moment. Tym razem po prostu posłuchał jej, a raczej poddał się, choć nie miał w zwyczaju wypuszczać inicjatywy z rąk kiedy już ją przejął.
Co więcej - podniósł się i złapał ją za przedramię, żeby dźwignąć jednym ruchem do pionu z trawy. To był chyba moment, w którym zaczynał się cofać. Przed własnym brakiem zrozumienia dla tego, co się działo. Czasami to ucieczka była najlepszym rozwiązaniem. Na jej pytanie nie potrafił odpowiedzieć jakoś bardziej precyzyjnie niż "bo tak". Sam tego nie wiedział. Może chodziło o to, że wolał wiedzieć jaki talent miała dana osoba, żeby potem mieć przewagę w poinformowaniu, żeby nie dać się wziąć całkowicie z zaskoczenia.
- Gdyby to nie było nic takiego, nie próbowałabyś się z tym ukryć. - Wzruszył barkami, wyprowadzając w miarę trafną kontrę i jednocześnie zgrabnie odsuwając temat rozmowy od siebie i na nowo ukierunkowując go na niej. - Więc? - Przechylił nieznacznie głowę, obserwując jej twarz.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t107-blue-bird#137
Ianthe

Potajemny Lekarz

Ianthe

LICZBA POSTÓW : 37
DATA DOŁĄCZENIA : 12/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptySro Wrz 19, 2018 4:36 pm

Dostrzegła, że jej słowa wprawiły go w niemałe zmieszanie, i w myślach odnotowała kolejny sukces – chociaż nie była pewna, czy ranienie uczuć (o ile ktoś je, rzecz jasna, posiadał) można uznać za sukces. Właściwie była chyba ostatnią istotą na Wyspie, która powinna pouczać kogokolwiek albo czynić aluzje odnośnie do relacji z siostrą. Sama przecież była w tym beznadziejna, już chyba lepiej wychodziły jej interakcje z ludźmi. Z żadną z nimf nigdy nie potrafiła się zżyć, właściwie każdą automatycznie traktowała jak wroga, bo i każda z Ianthe kpiła. Po tym krótkim widzeniu aury Blue, gdy przekonała się, że faktycznie martwił się o tę małą, wiedziała, że i tak zbudował z nią lepszą relację, niż ona kiedykolwiek będzie z kimkolwiek miała, jednak jakoś nie mogła się powstrzymać od dogryzienia mu. Teraz poczuła lekki żal w sercu, że to zrobiła, zwłaszcza że przez moment twarz ściągnął mu smutek. Nic jednak nie powiedziała, aby nie wytrącać go z przemyśleń, zresztą – dla niej również uczucia były trudne, nadal się ich uczyła, ale nadal też chciała je poznawać, mimo że wiedziała, że niektórych, zwłaszcza tych najbardziej pozytywnych i wyczekiwanych przez ludzi, nigdy nie doświadczy.
Tak ją zaskoczyło, że pomógł (o ile można tak nazwać poderwanie za jedno ramię) jej wstać, że aż wydukała ciche dzięki, kompletnie niepasujące do tej dziwnej sytuacji, w której się znajdowali. Uniosła śmiesznie brwi, sama się tego nie spodziewając, ale postanowiła szybko powiedzieć coś innego, aby ukryć zmieszanie:
Przecież mówię, że nie chcę ci nic zrobić. – Dlaczego on nie widział, że właśnie cały czas próbowała uniknąć sytuacji, aby mieć powód, by go zabić? – Jesteś... – popatrzyła na jego twarz, myśląc jesteś za ładny i zbyt dziwnie się przy tobie czuję, ale potrząsnęła głową – przecież nie mogła tego powiedzieć – jesteś taki młody – wydusiła tylko, jak jakaś staruszka, chociaż przecież wyglądała młodziej od niego. Ile mógł mieć lat? Dwadzieścia? Dwadzieścia parę? Ianthe była od niego pewnie z dwa razy starsza. Tylko że jej lata to nimfie lata, je liczyło się inaczej – w porównaniu do innych przedstawicielek tej rasy była jeszcze ledwo podrostkiem. Gdyby spróbować spróbować przełożyć jej wiek na ludzki, na pewno byłaby młodsza od Blue.
Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, aby przyjąć pozycję obronną. Jego wyjaśnienie, dlaczego chciałby poznać jej sekret, nic jej nie mówiło. To oczywiste, że gdyby jej nimfie pochodzenie i powód obecności w slumsach nie były tajemnicą, to pewnie nie musiałaby być lekarzem na usługach Króla, ergo nie musiałaby mieć potajemnej profesji, ergo mogłaby oficjalnie i w miarę normalnie funkcjonować w społeczeństwie, ergo – w życiu nie spotkałaby się z Blue. On chyba nie myśli, że uda mu się wyciągnąć z niej teraz wszystkie jej sekrety, prawda? Zresztą fakt, że Ianthe próbuje się z czymś ukryć, wcale nie dawał mu magicznie uprawnień do poznania prawdy – nimfa nadal chciała wiedzieć, dlaczego go to interesowało. Więc? – więc daj mi spokój, bo i tak nie mogę powiedzieć prawdy. Mogła co najwyżej skłamać w sprawie oczu, rzucić coś w stylu, że gdy się bardzo zdenerwuje albo przestraszy, to kolor się zmienia, że nad tym nie panuje, ale właściwie – po co drążyć temat?
Postanowiła więc jego sposobem zignorować to pytanie i sama nadała nowy tor rozmowie:
Więc tak jak mówiłam – zabójca udał się na północ od miejsca, w którym mieszkasz. – Modrosójka nie uświadomiła jej, gdzie dokładnie Blue miał dom. Zastanowiła się jeszcze, przypominając sobie, co tam ptaszek jej jeszcze wyćwierkał. W końcu pstryknęła palcami. – Rękojeść tego noża była czarna. Może znasz ludzi, którzy takich używają. Ja nie. To wszystko, co na teraz wiem. – Umilkła na chwilę. – Mimo całej niezgody między nami mam nadzieję, że go znajdziesz.
Mogła wiedzieć więcej, ale dopiero któregoś z kolejnych dni, gdyby znowu spotkała pierzastego towarzysza Blue – ale przecież obiecała mężczyźnie, że już da mu spokój, więc nie proponowała następnego spotkania, które pewnie skończyłoby się znowu kłótnią, znowu niepokojącą wymianą spojrzeń i znowu tą dziwną, duszną atmosferą wokół, od której Ianthe czuła mrowienie. Zresztą Blue nie zaprotestował, gdy powiedziała, że już jej nie zobaczy, więc najpewniej przystał na to z ulgą – w końcu to ona go wywęszyła przy tym jeziorze i to ona pierwsza zaczęła go męczyć.
Patrzyła na niego jeszcze przez chwilę, próbując zapamiętać wszystkie detale jego twarzy, a zwłaszcza te chłodne oczy, które i tak już wbiły jej się w pamięć, po czym najzwyczajniej w świecie się odwróciła. Na wszelki wypadek dotknęła jeszcze kieszeni, aby sprawdzić, czy w którymś momencie nie zdążył jej znowu okraść, ale nożyk ciągle leżał na swoim miejscu. Zaczęła po prostu spokojnie iść, niewielkimi krokami, nie przejmując się, czy będzie ją jeszcze próbował łapać, czy nie. Na jego wzór postanowiła się też nie żegnać, ot, tak jak zrobił to on, gdy przyszedł wczoraj nagle do jej domu.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t110-ianthe https://absitomen.forumpolish.com/t108-ianthe
Blue Bird

Samotnik

Blue Bird

LICZBA POSTÓW : 35
DATA DOŁĄCZENIA : 11/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptySro Wrz 19, 2018 5:52 pm

Dobrze, że Blue Bird nie przyznawał sobie punktów za to, ilekroć kogoś skrzywdził. Nie starczyłoby skali, a poza tym nie wiadomo czy aż do tylu umiałby policzyć i czy w tych porachunkach by się nie pogubił. W ogóle to wielki sukces, że umiał liczyć, dodawać, odejmować, mnożyć i tak dalej. Umiał też czytać i pisać, a należało przecież mieć na uwadze, że nie chodził do szkoły, a jego matka raczej w głębokim poważaniu miała pracowanie nad jego rozwojem. Sam się tym zajął i tutaj czapki z głów. Wiedział, że dwa plus dwa razy dwa to było sześć a nie osiem, taki to geniusz. Wybrał naukę użytecznych rzeczy a nie jakieś durnowate oswajanie się z emocjami i uczuciami. Komu to i po co było potrzebne. Jemu oczywiście nie było! Przynajmniej zawsze wychodził z takiego założenia.
To, że pomógł jej wstać (technicznie) dla niego też było dziwne, ale z drugiej strony przyszło samo z siebie, zadziałał z automatu. Dopiero po tym jak ją puścił, spojrzał na swoją dłoń, którą przed chwilą ją dźwigał, jak gdyby chcąc jej zadać pytanie "Ej, dłoń. Czemu to zrobiłaś"? Ciekawe czy jego dłoń by mu odpowiedziała. "Blue Bird, stary. Nie dziękuj. Na dzielnicy mówią o tobie, żeś ciepły bo żadnej dziewczyny nie masz". Teraz jak się nad tym zastanowić to chyba lepiej, żeby mu nie odpowiadała. To byłoby dziwne, gdyby teraz próbował odrąbać sobie swoją własną rękę. Nie, ręka niech lepiej milczy, niech jej wystarczy to obarczające winą spojrzenie. Chociaż z zewnątrz może nie wyglądało to aż tak dramatycznie, jak gdyby stał i obwiniał swoją własną dłoń.
Spojrzał na nią, unosząc lekko brew. Jasne, mówiła że nie chce go zabić, ale skąd w ogóle u niej chęć do złożenia takiego oświadczenia. Gdyby temat zabijania go nie przetoczył się po jej głowie ani razu to pewnie nawet by tego nie powiedziała. A tu jednak coś takiego. To nie było trochę dziwne? Że tak po prostu oświadczyła mu, że wolałaby aby pozostał przy życiu? No, może nie tak dosłownie, ale tak też można było interpretować.
A w ogóle to co to było za stwierdzenie, że jest taki młody? Sama wyglądała na młodszą od niego (Biedny Blue Bird się pewnie rozczaruje, albo będzie miał zawał) a dla niego wyciągała takie fakty. Podejrzane. No co? To nie brzmiało normalnie. To prawie tak jakby Kawka przed nim stanęła i westchnęła, że jest młody. A sama lepiej nie wyglądała. Przebiegł po niej wzrokiem, zapamiętując gdzieś te jej słowa. Jeszcze parę takich dziwnych tekstów i zachowań i będzie mógł już snuć jakieś teorie kim, a raczej czym była. Bo człowiekiem nie była, więc była czymś. Przykre, ale prawdziwe, że tak kategoryzował innych.
Zastanowił się nad jej kolejnymi słowami. Dalej nurtowało go, skąd to może wiedzieć, ale nie chciała współpracować z nim. Nieco więcej mu to powiedziało, ale to też było zbyt mało by mógł otwarcie uderzyć w konkretną... sektę. Przemilczał tę informację, próbując przetrawić ją w umyśle. Próbował wytypować kilka lichwiarskich band, które mogłyby korzystać z takich a nie innych noży, ale to dalej za mało. Miał trzy typy a i tak nie wiedział, czy celne.
Spojrzał za nią, gdy zaczęła się oddalać. Jakie to byłoby modelowe, gdyby ją zatrzymał. Małe dziewczynki mogłyby słuchać tejże romantycznej historii. Ale to był Blue Bird. U niego o tego typu gesty było trudne, żeby nie rzec, że było to niemożliwe. Choć to drugie stwierdzenie było bliżej prawdy.
Przechylił za to głowę na bok w zabawny sposób, przyglądając się jej. Może przez chwilę obcinał wzrokiem jej tyłek, ale to było nieświadome, chyba nawet naturalne dla niego.
- Idziesz już? - Zapytał jej, po czym dodał - Zapomniałaś czegoś.
Uniósł dłoń, nieważne czy patrzyła czy nie. A w dłoni trzymał z powrotem jej nożyk. Kiedy jej to zwinął, skoro na odchodnym sprawdzała kieszeń? Ano, nie powinna się odwracać tyłem do złodzieja.
I tutaj uśmiechnął się ujmująco, jak nie on. A może to była po prostu kolejna część jego drażniącego stylu bycia. Może w tym było jeszcze więcej ironii niż w każdym innym uśmiechu.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t107-blue-bird#137
Ianthe

Potajemny Lekarz

Ianthe

LICZBA POSTÓW : 37
DATA DOŁĄCZENIA : 12/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptySro Wrz 19, 2018 6:35 pm

Była zadowolona, że wreszcie przestał o nią dopytywać – mogła w końcu z czystym sumieniem ustalić sama ze sobą, że nie, nie zabije go, że nie naraziła się aż tak bardzo (w końcu nie powiedziała mu też o rozmowie z modrosójką, więc nie miał jak wywnioskować, jakiej rasy była. Widzenie aury wcale nie było przynależne nimfom – równie dobrze mogła być kotem czy lisem, który w jakiś magiczny sposób skrywa ogon i uszy) i że wreszcie da mu spokój oraz grzecznie wróci do swojej lecznicy. Było już tak późno – a raczej tak wcześnie – że pewnie za godzinę, może półtorej, zacznie wschodzić słońce, a tego Ianthe nie chciała. Pierwotnie miała nadzieję załatwić wszystko w dosłownie chwilę i po powrocie pochodzić jeszcze moment po slumsach, ale teraz chciała już tylko bezpiecznie wrócić, nie narażając się na spojrzenia porannych, podrzędnych sprzedawców, którzy wstają skoro świt i którzy pewnie zdziwiliby się, czemu taka panienka wraca po nocy znad jeziora – w dodatku czemu w jakimś odstępie czasu za nią powraca jakiś młody mężczyzna. Ianthe zmrużyła oczy, uświadamiając sobie, że przecież szliby w tę samą stronę – gdyby, oczywiście, Blue planował wrócić do slumsów – więc jej „pożegnanie” teraz było naprawdę głupie i bez sensu.
Musiała jeszcze pamiętać o tym, że jeśli Blue by faktycznie wrócił (a zakładała, że to zrobi, skoro dała mu informacje o mordercy siostry – szczątkowe co prawda, ale zawsze), to będzie musiała się mieć przez jakiś czas na baczności, czy nie wygada komuś na slumsach o spotkaniach z nią. Co prawda wątpiła, aby miał wiele przyjaciół, był raczej typem samotnika, zupełnie jak ona, ale może w ramach satysfakcji czy zemsty szepnie gdzieś jakieś słówko, niby od niechcenia, ale szepnie. Wtedy będzie pewnie musiała opuścić swój brzydki azyl i znowu uciekać, a wtedy napotka następny problem – w postaci Samozwańczego Króla. Właśnie, a może powinna powiedzieć Eliasowi o Blue? Może on by jej cokolwiek o nim powiedział, gdzie mieszka, co dokładnie robi, czy faktycznie urodził się w slumsach...
Wybiła sobie od razu z głowy ten głupi pomysł, bo pytania, jakie by zadała Królowi, były raczej czystą ciekawością, nie troską o własne bezpieczeństwo – a mogły skończyć się źle, bo Elias jeszcze mógłby chcieć pozbyć się Blue. Cholera jedna wiedziała czasami Króla, bywało, że zabijał i torturował bez powodu (a przynajmniej Ianthe tego powodu nie dostrzegała) – za nic w świecie nie mogła więc pozwolić, by dowiedział się o jej... relacji z Blue.
Relacja brzmiała dla niej dziwnie, aż przełknęła ślinę, aby pozbyć się tego słowa. Ale z drugiej strony – oczywiście, jakąś tam relację między sobą mieli, jak najbardziej. Tylko że definitywnie raczej nieprzyjemną.
Gdy usłyszała, co powiedział, momentalnie przystanęła i zazgrzytała zębami. Nie musiała nawet sprawdzać, dobrze wiedziała, o co mu chodziło, ale mimo tego bezwiednie sięgnęła dłonią do kieszeni. Jakim cudem, na Judasza, był w stanie to zrobić? Fakt, odwróciła się od niego, ale przecież nożyk był tuż przy... Westchnęła jeszcze przeciągle, chyba z zażenowania, bo kieszeń znajdowała się z tyłu, tuż pod biodrami. Czyli Blue, mimo tej całej rozmowy, nadal miał ochotę na drażnienie się.
Odwróciła się i od razu zaczęła w niego ciskać piorunami z oczu. Miała zamiar przez moment wysunąć dłoń i znowu powiedzieć daj, ale szybko ją cofnęła. Musi się przecież uczyć na błędach. Jakakolwiek rozmowa byłaby już bez sensu – mężczyzna pewnie znowu rzuci coś w stylu co dotknąłem, to moje, a wolałaby już tego nie słyszeć. Zwłaszcza że dzisiaj nie dotykał tylko nożyka.
Podeszła więc żwawym krokiem i stanęła tuż przed nim. Musiała zadrzeć głowę, żeby patrzeć mu prosto w oczy. Nie próbowała przechwycić nożyka, bo znała już refleks Blue, ale zamiast tego schwyciła go mocno za płaszcz i zacisnęła na nim wszystkie palce. Jeśli chciała, potrafiła kurczowo się czegoś trzymać – udowodniła to wcześniej sama sobie, gdy ujęła wreszcie nożyk. Spojrzała, jak daleko mieli do jeziora. Może z dwadzieścia metrów. Da się przejść, tylko Blue nie może się bardzo zapierać.
Ty trzymasz coś mojego, ja trzymam coś twojego – powiedziała słodkim tonem, aby jakoś odpowiedzieć na ten czarujący uśmiech. Zrobiła krok do przodu, próbując zmusić go do tego, żeby zaczął się cofać. – Słucham kolejnej łaskawej propozycji.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t110-ianthe https://absitomen.forumpolish.com/t108-ianthe
Blue Bird

Samotnik

Blue Bird

LICZBA POSTÓW : 35
DATA DOŁĄCZENIA : 11/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptyCzw Wrz 20, 2018 12:23 am

Naprawdę miał ciekawsze rzeczy do roboty niż bieganie i rozpowiadanie wszystkim dookoła, że znalazł jakiegoś potajemnego lekarza. I to jeszcze tak fatalnego, że uśmierca małe dziewczynki. A tak naprawdę to nie zrobiłby tego, nawet gdyby porządnie zalazła mu za skórę. Z kilku prostych powodów - nie chciałoby mu się wdawać w interakcje z losowymi ludźmi i po drugie - jak ona niby mogłaby mu zajść za skórę? Owszem, była męcząca pod paroma względami, ale ostatecznie niegroźna. Dosłownie i w przenośni. A poza tym łaskawie oświadczyła, że go nie zabije. Czy też raczej - że nie chce go zabić. Chwała Judaszowi, zaznał łaski od poczochrańca.
Nie to, żeby był jakąś miejską legendą, ale większość słyszała o Niebieskim. I jeśli ktoś o nim mówił to w mało pochlebny sposób. Nie cieszył się dobrą reputacją, a babunie nadawały na niego, że taki niewychowany bo nawet "dzień dobry" nie mówi i w drzwiach nie przepuszcza. Kupcy psioczyli na niego, zachowując zdwojoną czujność, bo jednak żaden z nich nie chciał nic stracić. Nie wiedział jak sam, pożal się Judaszu, król - czy cokolwiek obchodziło jego samozwańczy tyłek, czy wiedział w ogóle co się działo w slumsach. Ale w zasadzie - średnio go to interesowało. Podobnie jak opinia innych osób na jego temat. Miał to w głębokim poważaniu.
Blue Bird przyłapał się na tym, że zabawa w wyprowadzanie potargańca z równowagi bardzo mu się spodobała. Rzadko zdarzało się coś (ktoś), czym (kim) mógł się zajmować przez dłuższy czas, przez więcej niż dwie minuty. Miał to sobie trochę za złe, bo jednak naturalnym dla niego było ignorowanie ludzi, stronienie od nich, a tu taki psikus. Podobnie jak z tą jego ręką, która ostatecznie się nie odezwała. Całe jej szczęście. Tak czy siak - ten nożyk chyba powinien u niej zyskać jakąś wartość sentymentalną. Albo na jego podstawie wykonać laleczkę voodoo dla Modrego.
Ani drgnął gdy zbliżała się do niego, tylko lustrował ją uważnym spojrzeniem, z prowokacyjnym uśmiechem w kącie ust. Nożyk znów zaczął zwinnie przeskakiwać między jego palcami. Ostatecznie jednak opuścił swoją dłoń z nożykiem, zaprzestając operowania nim w palcach i przekręcił głowę na bok, ponownie, kiedy to zatrzymała się przed nim i złapała za jego wysłużony, ulubiony płaszcz. Może i lubił go, ale nie na tyle by wpadać w histerię i wrzeszczeć, aby go puściła bo zniszczy. Po prostu z lekko przechylonym w bok baniakiem przyglądał się jej poczynaniom. Co też to potargane stworzenie wymyśliło teraz? Dlaczego to było dla niego takie ciekawe.
Spojrzał na jej dłonie, najpierw na lewą potem na prawą i znów podniósł wzrok na jej twarz, słuchając jej słów.
- Będziemy teraz ze sobą konkurować kto złapie więcej części garderoby? - Zapytał ironicznie, a potem zerknął w dół, czując jak ta przybliżyła się do niego nieznacznie, ponieważ postąpiła naprzód. Całkiem nieświadomie on cofnął się o krok, odsuwając się od niej. Nawet nie wiedział czemu tak się stało. Jego ciało zareagowało zanim mózg to przeanalizował i nakazał podjęcia działań. Może to był jakiś mechanizm obronny, o którego istnieniu do tej pory nie miał pojęcia. W zasadzie to nie byłoby takie zaskakujące bo tego dnia o innych rzeczach, które miał za nieistniejące, się dowiedział.
On jej bezwiednie ustępował, a może raczej próbował się wycofać. Jakby nie było - postąpił w tył, nie oglądając się nawet za siebie. Podstęp mógłby się udać, gdyby nie miał jednak tej świadomości, że było tu jezioro, że była tu skarpa, zwana dalej klifem, oraz że on nie potrafił pływać. Umiał tonąć. Też jakieś osiągnięcie.
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t107-blue-bird#137
Ianthe

Potajemny Lekarz

Ianthe

LICZBA POSTÓW : 37
DATA DOŁĄCZENIA : 12/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptyCzw Wrz 20, 2018 11:28 am

Sama o Blue nie słyszała z prostych powodów – rzadko wychodziła z domu w ciągu dnia, jeszcze rzadziej interesowała się plotkami na temat podrzędnych złodziei, bo jeśli już miała zamiar sprzątnąć jakiegoś zbrodniarza, zdecydowanie wolała wybrać na przykład zabójcę, a przede wszystkim – Blue musiał widocznie działać w rejonach slumsów, które nie były jej dobrze znane. Nie to, żeby nie zeszła kiedyś wszystkich dzielnic, zdążyła to zrobić parę razy, ale miała swoje ulubione miejsca, do których się zapuszczała i w których wiedziała, jakich ludzi chce obserwować, a także nieulubione, które ją nudziły, więc postanowiła ich głębiej nie poznawać. Właściwie dziwiła się, że twarz Blue nigdy nie mignęła jej w tłumie, ale mogło być i tak, że pracował wyłącznie w dzień, gdy ona siedziała potulnie w domu. Gdyby siostra Blue nie poprosiła go wczoraj, aby zaniósł ją właśnie do Ianthe, to ta być może nigdy nie dowiedziałaby się o jego istnieniu.
Jej z kolei zabawa z mężczyzną się wcale nie podobała – nikt nigdy nie próbował jej wyprowadzić z równowagi w ten sposób, więc nie bardzo wiedziała, jak reagować i jak zmusić mężczyznę do oddania jej własności bez wyraźnego wystawiania się na pośmiewisko z jego strony. Cóż, chyba będzie jednak musiała zainteresować się w końcu złodziejami i ich nielogiczną psychiką, aby na przyszłość, w razie czego, mieć już przygotowany jakiś scenariusz obrony.
Zignorowała uwagę o częściach garderoby, bo w sumie gdyby naprawdę wziąć to za konkurencję, to właśnie było jeden do jednego – w końcu Blue chwycił ją wcześniej za szmatki w okolicach mostka.
Słucham propozycji – powtórzyła tylko beznamiętnie. – Kiedy oddasz mi moją własność?
Chciała go jeszcze zapytać, czy lubi pływać lub czy dobrze pływa, ale stwierdziła, że bez sensu coś więcej mówić, zresztą może zaraz się o tym przekona. Sadziła cały czas przed siebie małe kroczki, zmuszając Blue do cofania się, aż do brzegu pozostało już ledwo parę metrów. Fakt, że mężczyzna się nie opierał i posłusznie przed nią ustępował, raczej utwierdził ją w przekonaniu, że pływać umiał, bo w końcu gdyby nie – za nic w świecie nie dałby się prowadzić w tamtą stronę, prawda? Może myślał, że zrobi jej psikusa i wciągnie ją razem z nim do wody, dzięki czemu ją trochę podtopi, ale nawet jeśli, to Ianthe by to nawet pasowało, bo w jeziorze nie miał najmniejszych szans. Mógłby być i najlepszym pływakiem na świecie wśród ludzi, ale ona w końcu była nimfą wodną – urodziła się w wodzie i wodą kierowała, bez problemu wyrwałaby mu tam w końcu nożyk.
Gdy doszli już tuż nad brzeg, tak że jeden krok wystarczyłby do skoku, stanęła w miejscu i tylko przyjrzała się zza ramienia Blue tafli wody, prawie nieruchomej, oświetlanej przez towarzyszący im księżyc i cicho zapraszającej do siebie. Dopiero teraz sobie uświadomiła, w jak pięknym i romantycznym miejscu przebiegało całe ich… spotkanie. Przeniosła ponownie wzrok na Blue, uśmiechnęła się czule i rozluźniła uścisk na jego płaszczu po to, aby położyć na jego klatce piersiowej rozłożone dłonie. Wiedziała, że nie zarzuciłaby mężczyzną, a najwyżej mogłaby go z całej siły popchnąć. Zrobiła więc jeszcze jeden krok i naparła na niego dłońmi.
Oddasz mi go czy nie? – zapytała jeszcze. Nawet już nie wiedziała, w jakim celu z nią pogrywał – powiedziała mu wszystko, co wiedziała o mordercy, posłusznie się wycofała, aby mu się już nie naprzykrzać, była nawet względnie miła, aby go dodatkowo nie zdenerwować. Gdyby chciał złoto (którego i tak by nie dostał), powiedziałby to wprost, gdyby zależało mu na skradzionym przedmiocie (czego by nie zrozumiała, bo na co mu taki nożyk?), to by się nim nie bawił przed jej oczami. O co mu więc, do cholery, chodziło?
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t110-ianthe https://absitomen.forumpolish.com/t108-ianthe
Blue Bird

Samotnik

Blue Bird

LICZBA POSTÓW : 35
DATA DOŁĄCZENIA : 11/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptyCzw Wrz 20, 2018 2:49 pm

Propozycji? Jakich znowu propozycji? Czy to nie jej zależało na tym, rzekomo, bezwartościowym nożyku? Tym samym bezwartościowym nożyku, dla którego zadała sobie tyle trudu aby go znaleźć? To samo w sobie podważało bezwartościowość tego przedmiotu. I może właśnie dlatego przykleił mu się do dłoni. A może z całkiem innego powodu? Bo jeśli wierzyć w tę początkową przypadkowość, w to że zabrał nożyk tylko dlatego, że zawsze coś musiał skądś wynieść, to po co skubnął go drugi raz i jeszcze ją o tym poinformował? Jeśli jednak uznał, że za ostrze mógłby coś dostać to po co się przyznawał? A nuż zdołałby ten nóż sprzedać jeszcze zanim by się zorientowała, że ponownie ją oskubał? To nie było podobne do żadnego z jego zachować, do żadnego schematu. I sam gdzieś w podświadomości to widział, a mimo to dalej to robił. Może rozwinęła się w nim nowa pasja do znęcania się nad potarganymi lekarzami-zabójcami. Tak, to na pewno to. A może jednak zaczął jej dokuczać za to, że nie chciała mu dać tego, czego on sam od niej chciał. Chodziło oczywiście na odpowiedzi na jego pytanie. Ale z drugiej strony - dlaczego miałoby go to aż tak interesować? Nigdy przecież magiczne talenty nie wywoływały w nim aż takiego zainteresowania.
- Czy to nie tobie zależy na odzyskaniu go? - Zapytał, uśmiechając się kątem ust. - Zaproponuj mi coś, czego nie mam, czego nie miałem. - Odpowiedział jej, a to i tak był sukces. Bo zwykle nie mówił nic, tylko czekał, aż ktoś go zainteresuje wymianą. Tym bardziej kiedy widział, że na danym przedmiocie komuś zależało.
Dość sprawnie przeprowadziła go prawie pod samą krawędź lądu. Zatrzymał się sam może o jeden krok dalej od tamtego punktu, niż zaplanowała, co mogło poskutkować tym, że się z nim zderzy. Nie jakoś boleśnie. Taki element zaskoczenia, żeby przypomnieć jej, że najwyraźniej cofał się bo sam chciał, a nie że się jej słuchał.
Niemniej świadomość w jak niedalekiej odległości od skarpy się znajdował wcale go nie sparaliżowała. To było tak samo jak stanie na krawędzi wysokiego budynku. Przychodziło mu to z łatwością, choć przecież gdyby się poślizgnął i poleciał w dół to nie przeżyłby. Podobnie było w przypadku wody, która go czekała na dole. Mimo, że to woda i nie połamałby się, bo aż tak wysoko nie byli by łamać kości na samej tafli, to i tak miałby marne szanse na przeżycie. Nie umiał pływać. Nie pływał. Wcale. Nigdy. Nigdy nie znalazł się w wodzie, której głębokość byłaby większa od jego wysokości. Wiedział, że nie umie pływać. Miał tę świadomość. Ale nie było to coś, co pozwoliłoby mu zacząć teraz się bać. Zresztą nie zakładał, że ten mały potarganiec posunie się do czegoś takiego jak spychanie ludzi z kindergardenowego klifu.
- To zależy od ciebie. - Odpowiedział jej krótko, wzruszając barkami. Zacisnął palce na ostrzu nożyka, co miało być jakby niemą deklaracją, ze za ładne oczy tego nie odda. Co? Jakie ładne oczy? Narrator, przestać.
O co mu chodziło? Nie wiedział. Może odezwała się w nim wewnętrzna potrzeba cudzego towarzystwa, a może coś innego. Po prostu to się działo, on jakoś nawet nie próbował tego zatrzymać. Nie, że nie chciał. Chciał, ale nie potrafił. Może po śmierci Kawki mu się poprzestawiało we łbie. A może sam duch Kawki go opętał i działał wbrew jemu? Kto się weźmie za Blue Birda i jego integrację ze światem jak nie Kawka?
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t107-blue-bird#137
Ianthe

Potajemny Lekarz

Ianthe

LICZBA POSTÓW : 37
DATA DOŁĄCZENIA : 12/09/2018

Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg EmptyCzw Wrz 20, 2018 4:07 pm

Coś, czego nie ma i czego nigdy nie miał? A skąd Ianthe miała wiedzieć, czym takie coś mogło być? Znała go ledwo od wczoraj („znała” to zresztą słowo nieco na wyrost), jedyne, co nim wiedziała, to to, że kradł i miał młodszą siostrę (nawet chyba z nim niespokrewnioną) – skąd, u diabła, mogła wiedzieć, czego mu brakuje? Ogłady, uczuć, kultury – tego na pewno, ale przecież nie miała jak mu podarować podobnych rzeczy. Nie miała przy sobie nawet niczego oprócz ubrań i klucza, jedyne, co mogłaby mu zaproponować, a czego na pewno nigdy nie miał, to nimfi pocałunek – ale tego raczej by nie chciał.
Nie powinna była w ogóle dać się wciągnąć w ten mały szantaż, pierwotnie w końcu nie miała zamiaru mu niczego dawać w zamian za jej nożyk. Mogłaby spróbować go teraz tu zostawić, na tej polanie, razem z jej własnością, a następnie w nocy pokrążyć po slumsach i spróbować odebrać przedmiot podstępem, ale… ale nawet gdyby jakimś cudem, po sprawdzeniu każdego domku po kolei, udało jej się znaleźć jego samotnię, to pewnie nie byłaby w stanie niczego zwinąć. Złodzieja nie okradnie, a w obcym miejscu miałaby o wiele mniej szans na jakąś obronę, gdyby Blue jednak strzeliło coś do głowy i chciałby ją zabić.
Nie przejęła się tym, że na niego wpadła, zacisnęła jedynie na chwilę dłonie w pięści, uderzyła nimi go ze złości, po czym ponownie rozprostowała palce.
Dlaczego tak bardzo podoba ci się znęcanie nade mną? – zapytała w końcu całkiem szczerze, bo korciło ją to od długiego czasu. Chociaż pewnie nawet jej nie odpowie. Popatrzyła na niego z dołu jak dziecko, które nie rozumie zadania domowego. – Grasz nieuczciwie. Dałam ci już jedną informację, nożyk odebrałam, a ty zabrałeś go znowu. Powiedz więc szczerze: o co ci chodzi? – zapytała, akcentując dobitnie każde słowo i napierając na niego jeszcze mocniej dłońmi. Niech już tam w końcu zleci, do diabła, niech trochę popływa, może zimna woda go ostudzi i wreszcie wybije mu z głowy głupie pomysły!
Nie mam niczego, co mogłabym ci dać. Myślisz, że sama coś mam? Że gdybym miała coś cenniejszego – ruchem głowy wskazała na jego dłoń, w której ciągle dzierżył nożyk – to bym się tu fatygowała? – Miała jeszcze złoto, ale ostatnio jej oszczędności były w opłakanym stanie, więc wolała mu tego nie proponować. Zresztą gdyby chciał akurat złota – powiedziałby o tym chyba już dawno.
Czego mógł nie mieć Blue? Przyjaciół, rodziny, kogoś, kto by mu zaufał – ale przecież kogoś takiego również nie mogła mu podarować. Zresztą powiedział wyraźnie coś, a nie kogoś – chociaż ten mężczyzna traktował innych jak rzeczy, więc równie dobrze mógł mieć też na myśli żywe stworzenia. Zmrużyła oczy. Kogoś?
Może mogłabym wytropić zabójcę twojej siostry… – mruknęła niewyraźnie. Ale najpierw musiałaby jeszcze spotkać tę modrosójkę. – Jeśli tobie się nie chce – dodała sarkastycznie. – Wiedziałbyś dokładnie kto to. To jak?
Jeśli odmówi, to postanowiła, że zaproponuje mu darmową lekcję pływania – gdyby go kopnęła tu i ówdzie, w końcu musiałby się zatoczyć, stracić równowagę, cokolwiek, byleby po prostu wtedy ustąpił pod jej naporem i wpadł do jeziora. Nie chciała, oczywiście, go bić czy krzywdzić, zresztą nie miała na tyle siły, żeby wyrządzić mu szkodę – ale dzięki wodzie może wreszcie przestałby się czuć tak pewnie. Ciągle była przekonana, że umiał pływać, nawet jeśli miernie.
Wyjrzała ponownie zza jego ramienia i utkwiła wzrok w tafli. Ta zaczęła się lekko burzyć, gdzieniegdzie pojawiły się małe fale, nic groźne, Ianthe wiedziała, że pierwszy lepszy pływak by sobie z nimi poradził, ale ich obijanie się o brzeg wreszcie przerwało tę ciszę panującą na jeziorze i przypomniało, że woda naprawdę potrafi być groźna. Właściwie nimfa mogłaby pokierować już teraz jedną z fal, aby dostała się aż tu i obmyła nogi Blue, ale to byłoby zbyt ryzykowne i jednoznacznie wskazałoby na nią jako na sprawcę. Przeniosła więc znowu, mozolnie wzrok na Blue i po raz któryś tej nocy uśmiechnęła się ze zmęczeniem[/b]
Powrót do góry Go down
https://absitomen.forumpolish.com/t110-ianthe https://absitomen.forumpolish.com/t108-ianthe
Sponsored content





Skalisty Brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Skalisty Brzeg   Skalisty Brzeg Empty

Powrót do góry Go down
 
Skalisty Brzeg
Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
 Similar topics
-
» Brzeg Jeziora

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Północ :: Jezioro Farraige-
Skocz do: